Po zawodach Adrian Miedziński wspominał swoje wspólne starty z Leigh Adamsem w drużynie Swindon Robins w sezonie 2006. - Leigh jest świetnym sportowcem i człowiekiem bardzo przyjacielsko nastawionym do innych ludzi. Miałem przyjemność jeździć z nim przez jeden sezon w tym samym klubie i zawsze można było liczyć na jego pomoc, wsparcie i ciepłe słowo. Byłem wtedy jeszcze juniorem, dlatego było to dla mnie tym bardziej cenne. Możliwość występowania razem z nim była dla mnie czymś wielkim, tak samo jak występ w jego turnieju pożegnalnym. Cieszę się, że dzisiejszym zwycięstwem udało mi się zapisać gdzieś w historii tego wielkiego zawodnika.
Popularny "Miedziak" przyznał również, że trochę niezręcznie było mu wygrać z Australijczykiem w jego ostatnim wyścigu. - Przyznam szczerze, że na trzecim okrążeniu pomyślałem czy nie przepuścić Leigh Adamsa, ponieważ było mi głupio wygrać z nim na jego pożegnalnym turnieju. Ale doszedłem do wniosku, że Leigh nie byłby z tego zadowolony i z pewnością chciałby, żeby wszystko odbyło się w sportowej walce. Powiedziałem mu o tym na podium. Odparł, że wszystko w porządku i dobrze, że jechałem do końca. Bardzo fajnie mi się dzisiaj jeździło tym bardziej, że zawsze dosyć ciężko odnajdywałem się na tym torze. Dzisiejsze zwycięstwo cieszy, ponieważ pogubiłem się trochę w rundzie play-off. Porobiłem za dużo zmian i zamiast szukać tych najprostszych rozwiązań, obchodziłem je troszkę bokiem. Znalazłem tego przyczynę, wiem co było powodem moich trochę słabszych startów i skutkuje to w ostatnich tegorocznych turniejach. To była dla mnie dobra lekcja i na szczęście wybrnąłem z niej obronną ręką - powiedział dla portalu SportoweFakty.pl Adrian Miedziński.