Mikael Max: Ominęło mnie wtedy wielkie świętowanie

Mikael Max po rundzie zasadniczej sezonu 2010 był zdecydowanym liderem Marmy Hadykówki Rzeszów. Szwed powrócił do swojej dawnej formy i w dużym stopniu przyczynił się do awansu Żurawi do ekstraligi

"Cyber Mike" pod względem zdobytych punktów, przewodził Marmie Hadykówce Rzeszów w rundzie zasadniczej sezonu 2010. Mimo, iż 37-letni zawodnik w późniejszej fazie rozgrywek I ligi nieznacznie "obniżył loty", tegoroczny sezon Mikael Max na pewno zaliczy do udanych. - Przez większą część rozgrywek jechałem naprawdę dobrze. Gdy do zakończenia sezonu w Polsce pozostały trzy mecze ligowe, zacząłem mieć problemy ze sprzętem, a dokładniej z moimi silnikami i moja forma trochę spadła. Z problemami sprzętowymi udało mi się uporać i końcówka sezonu w moim wykonaniu była niezła - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl jeździec rzeszowskiego klubu.

Czy według Mikaela Maxa I polska liga w jest wymagającą i trudną ligą? - Porównując I ligę do ekstraligi, oczywiście niektóre mecze są tutaj łatwiejsze, jednak w I lidze w Polsce jest wielu groźnych rywali. Startują tutaj naprawdę dobrzy zawodnicy. Nie wystarczy wyjechać na tor i "ot tak sobie wygrać" - dodał żużlowiec Trzech Koron.

To już drugi raz, gdy Marma Hadykówka Rzeszów awansuje do ekstraligi z Mikaelem Maxem w składzie. - Gdy za pierwszym razem (2005 r. - dop. red.) zapewniliśmy sobie awans do ekstraligi, nie było mnie w Rzeszowie, byłem wtedy kontuzjowany i niestety ominęło mnie wielkie świętowanie. Teraz mogłem wziąć udział w zabawie i bardzo się z tego cieszę! - zakończył sympatyczny Szwed.