Ronnie Jamroży w czwartkowym finale Złotego Kasku jeździł w kratkę. Po dwóch dobrych pierwszych biegach, w których zdobył trzy punkty przyszły dwa słabe biegi, w których linię mety mijał na ostatniej pozycji. Łącznie zawodnik Majcher Speedway Rybnik zdobył pięć punktów, co pozwoliło mu zająć jedenastą pozycję. - Z początku było dobrze, potem się gdzieś pogubiłem i dwa zera się przypałętały. W końcówce miałem lepsze ustawienia i było o wiele lepiej. Szkoda tych dwóch zer, bo gdybym przywiózł jakieś punkty to mogłem zająć wyższą lokatę. Stawka zawodów była bardzo dobra i wyrównana więc nie było najgorzej - ocenił swój występ Jamroży.
Zawodnik klubu z Rybnika na liście startowej finału Złotego Kasku był pierwszym rezerwowym. W Częstochowie zabrakło jednak Jarosława Hampela i to właśnie Ronnie Jamroży zastąpił trzeciego zawodnika klasyfikacji generalnej cyklu Grand Prix. - Nie wiedziałem czego się spodziewać. Jechałem tutaj na luzie jako pierwszy rezerwowy. Podszedłem do tych zawodów z marszu i niczego konkretnego się nie spodziewałem jadąc tutaj - skomentował rybniczanin.
W niedzielę zespół Majcher Speedway Rybnik zmierzy się w Poznaniu z miejscowym PSŻ Lechma. Zwycięzca tego meczu niemalże zapewni sobie utrzymanie w I Lidze. Przegrany będzie musiał o utrzymanie walczyć z drugą drużyną II Ligi. W Rybniku przed tym spotkaniem panuje pełna mobilizacja. - Jest jakieś sprężenie i chcemy dobrze wypaść. Fajnie byłoby wygrać to spotkanie, bo wtedy uniknęlibyśmy baraży. Była tydzień temu szansa w Grudziądzu, jednak parę punktów nam uciekło i musimy teraz walczyć w Poznaniu. Najważniejsze żebyśmy te zawody objechali cało, żeby to było ciekawe widowisko i fair walka - zakończył Ronnie Jamroży.