Według 17-latka korzystny wynik pod Jasną Górą sprawia, że na faworyta do wywalczenia siódmej pozycji wyrasta jego zespół. Woźniak zwraca uwagę na wielką mobilizację, jaka panowała w szeregach Polonii. - Myślę, że to dużo i mało do odrobienia. Było widać, że jesteśmy bardziej zmobilizowani w tym meczu. Szczególnie "Kostek" (Robert Kościecha – dop.red), który zostawił serce na torze. Na naszym torze powinno się to przełożyć z podwójną siłą i powinniśmy odrobić tą niewielką stratę - zaznacza.
W rundzie zasadniczej, jadąc bez Rune Holty częstochowianie pokazali jednak, że nie można przedwcześnie skazywać ich na porażkę. Włókniarz pokazał się w grodzie nad Brdą z dobrej strony i w rewanżu podopieczni Jana Krzystyniaka z pewnością rzucą na szalę wszystkie swoje możliwości. - To jest jednak nasz tor i my powinniśmy mieć jego handicap. Mamy zaplanowane treningi i miejmy nadzieję, że wreszcie na tą końcówkę sezonu cały zespół zagra i będzie dobrze - dodaje Woźniak.
Bez względu na wynik tego dwumeczu i ewentualnie rywalizacji w barażach tegoroczne rozgrywki bydgoszczanie muszą jednak spisać na straty. Oczekiwania w Bydgoszczy były bowiem znacznie większe przed sezonem, a spiralę jeszcze bardziej nakręciło zakontraktowanie Grzegorza Walaska. - Aspiracje były dużo większe, ale taki bywa sport. Tak się zdarza, że niektórzy zawodnicy nie trafią z formą w sezon, a tak się składa, że Polonia ma szczególne szczęście do takich zawodników. Najważniejsze jest to, że chłopaki się starają, ja również i miejmy nadzieję, że obronimy to siódme miejsce.
Obie ekipy na częstochowskim torze miały się spotkać już 5 września. Wówczas burzę wywołało zdaniem bydgoskich działaczy, przygotowanie toru przez organizatorów, a w zasadzie jego opieszałość. Mimo nieobecności w Polsce związanej z występem w finale Drużynowych Mistrzostw Świata Juniorów w angielskim Rye House, Woźniak opowiada się po stronie Polonii. - Nie chciałbym podejmować jakiegoś zdania na ten temat, bo nie było mnie na miejscu. Byłem w Rye House wówczas. Z tego jednak co słyszałem, to gospodarze zajmowali się torem w specjalny sposób - kończy Szymon Woźniak.