- Znowu trochę zawiodłem trenera. Ogólnie nie chodziło mi o to, żeby narobić dużo punktów i żeby wygrać, choć wiadomo, że wygrana też się liczy. Moim celem było jednak przełamanie tego mojego hamulca. Co zawody się wywracam, nie wiem, czy załączyła się mi jakaś blokada, czy co - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Piotr Pawlicki jr.
Młodzieżowiec Unii Leszno nie narzekał na nawierzchnię owalu przy ulicy Wrocławskiej. - Tor był bardzo w porządku, był super przygotowany do ścigania. Fajnie się odsypało, różne ścieżki chodziły. W jednym biegu można było jechać po krawężniku, a w innym po szerokiej. Jechałem na pierwszej pozycji, jak wjechałem już w czwarte okrążenie, rozluźniłem się za bardzo i w tym momencie trochę mnie podniosło. Nie zdążyłem już się uratować i "walnąłem" w deski. Dobrze się czuję i na następnych zawodach muszę ten mój hamulec przełamać - stwierdził.
Sympatyczny żużlowiec postanowił za pośrednictwem portalu SportoweFakty.pl przekazać pozdrowienia swoim dobroczyńcom i najbliższym. - Chciałbym podziękować wszystkim moim sponsorom oraz całej mojej rodzinie, która mnie wspiera: mamie, tacie i siostrom. Jedna z nich, Dajana, jest akurat na mistrzostwach Polski w jeździe konno. Pozdrawiam też brata, który startuje teraz w Anglii, żeby nie upadał tak, jak ja (śmiech) - zażartował
Piotrek opowiedział również o pasji swojej siostry. - Moja młodsza siostra ma dwanaście lat i jeździ konno. Startuje teraz w mistrzostwach Polski, ma zawody trzy dni pod rząd. Mama i tata mają więc co robić, bo Przemek i ja jeździmy z tatą, a mama jeździ z siostrą. Nasza rodzina jest więc bardzo sportowa - zakończył młodszy z braci Pawlickich.