Tarasienko zrobił różnicę

Punkty Kjastasa Puodżuksa miały być decydujące dla wyniku spotkania Startu z Lokomotivem. To on zawalił ostatni występ na torze w Gnieźnie, a mimo to jego koledzy zdołali wywalczyć aż 41 punktów. Tymczasem bohaterem ostatniej konfrontacji, która zakończyła się remisem, był młodziutki Wadim Tarasienko.

Polska usłyszała o siostrzeńcu braci Łaguta w maju, kiedy ten rewelacyjnie zaprezentował się w Gdańsku w rundzie kwalifikacyjnej Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów. Zawodnik, który trzy dni przed tym występem obchodził szesnaste urodziny zajął trzecie miejsce, wielokrotnie zawstydzając dużo bardziej doświadczonych kolegów. Dwa miesiące później, Wadim Tarasienko debiutował w lidze w drużynie Lokomotivu Daugavpils. Z mocnym rywalem - jakim bez wątpienia był GTŻ Grudziądz - zdobył dwanaście punktów, wygrywając cztery swoje wyścigi. W ostatnim zanotował upadek na punktowanej pozycji. - Drugi rok już startuję w Rosji, ale chciałem sprawdzić się tutaj, w innej lidze - mówił po zawodach. - No i chyba się sprawdziłem - sam jestem zdziwiony, że zdobyłem tyle punktów. Muszę podziękować mojemu wujkowi, Grigorijowi Łagucie, który mnie asekurował w pierwszych biegach.

Kolejne jego występy nie były już tak okazałe, ale przecież nikt nie wymagał tego od tak młodego zawodnika. Sukcesem było samo wywalczenie miejsca w składzie Łotyszy, którzy są przecież jednym z najsilniejszych zespołów w pierwszej lidze.

Miesiąc temu, kiedy Start po raz pierwszy w tym roku podejmował Lokomotiv na swoim torze, Tarasienko zdobył zaledwie dwa punkty. Wynik marny, chciałoby się powiedzieć. Jest to jednak złudne, gdyż Rosjanin zaprezentował się całkiem poprawnie, tocząc wyrównane boje z liderami gospodarzy. Niestety, pokazał też swoją gorszą stronę, z premedytacją powodując upadek Kacpra Gomólskiego (po przerwaniu biegu!), który chwilę wcześniej starł się ze starszym z braci Łaguta.

Tamten mecz Łotysze przegrali zaledwie ośmioma punktami, co uznano za sukces, tym bardziej, że fatalnie spisał się Kjastas Puodżuks. Zawodnik, który dwa lata wcześniej z powodzeniem ścigał się w barwach klubu z Gniezna, zupełnie rozczarował. W trzech biegach zdobył tylko jedno "oczko", kończąc wyścigi z dużą stratą do rywali. Wydawało się, że Łotysz drugiego tak słabego występu w Gnieźnie nie powtórzy i właśnie od jego postawy będzie zależał końcowy wynik kolejnej konfrontacji ze Startem. I faktycznie, Puodżuks pojechał dużo lepiej, zdobył cztery punkty, ale jego wynik przyćmił występ Tarasienki.

Wadim Tarasienko (B) na prowadzeniu. Za jego plecami G. Łaguta i gnieźnianie

Szesnastolatek zaprezentował się fenomenalnie, kończąc spotkanie z dorobkiem siedmiu punktów i dwóch bonusów. Do tego należy jeszcze dodać wykluczenie za zerwaną taśmę. Plecy Tarasienki musiał oglądać m.in. Krzysztof Jabłoński, który w Gnieźnie rzadko przegrywa z rywalami. Kolejny raz nie obyło się bez kontrowersji z jego udziałem, kiedy tuż po starcie jednego z wyścigów niemal doprowadził do upadku kapitana Startu. Jednak oddać mu trzeba, że jeździł też mądrze, zupełnie jak dużo bardziej doświadczeni zawodnicy. Konkretnie chodzi tu o sytuację z ostatniego biegu, decydującego o wyniku całego meczu. Kiedy widział, że nie jest w stanie dogonić prowadzącego K. Jabłońskiego, wspólnie z G. Łagutą skutecznie bronił się przed atakami Michała Szczepaniaka. Remis w tym wyścigu, był bowiem równoznaczny z podziałem punktów w spotkaniu.

Komentarze (0)