Tomasz Chrzanowski: Na regulamin i decyzje GKSŻ nie mamy wpływu

Drużyna GTŻ-u Grudziądz jechała do Poznania walczyć o zwycięstwo, bowiem w przypadku korzystnego wyniku pojedynku w Gdańsku podopieczni Roberta Kempińskiego mogli liczyć na awans do czołowej czwórki. Ostatecznie oba mecze nie zakończyły się pomyślnie dla grudziądzan.

- Myślę, że duże znaczenie miał w niedzielę ten pechowy wypadek Rory Schleina. Wirażowy powinien stać na wejściu w łuk i sugerować jego przerwanie. W rezultacie Rory nie zauważył czerwonego światła i z impetem uderzył w bandę. Australijczyk skasował motocykl i musiał korzystać z drugiego. Poza tym był poobijany a wiadomo, jak się wtedy jedzie. Kevin Woelbert nie był w stanie go dzisiaj zastąpić - oceniał niedzielny mecz z PSŻ-em Lechma Poznań zawodnik GTŻ-u Grudziądz, Tomasz Chrzanowski.

Chrzanowski był tego dnia bardzo szybki i niedzielne zawody może zaliczyć do udanych. - Osobiście jeździło mi się bardzo dobrze. Niestety przed 15 wyścigiem miałem dłuższą przerwę i nie wprowadziłem odpowiednich korekt. W efekcie zabrakło mi dobrego wyjścia spod taśmy w biegu, który kończył całe zawody. Generalnie jestem jednak zadowolony - podsumował swój występ.

Niedzielne zwycięstwo GTŻ-u w stolicy Wielkopolski i tak by wiele nie zmieniło, ponieważ do znalezienia się w najlepszej czwórce ekipa z Grudziądza potrzebowała jeszcze korzystnego rozstrzygnięcia spotkania w Gdańsku. - Przed ostatnim wyścigiem dostałem informację od trenera, że Gdańsk wygrywa wysoko z Gnieznem. Nasza wygrana w Poznaniu niczego by nie zmieniła, może poprawiłaby jedynie nasze notowania, które spadły w ostatnich dniach. Co do meczu w Poznaniu, to zabrakło nam też szczęścia. Gratuluję gospodarzom, którzy byli bardzo zmobilizowani. Nie było w ich składzie Adama Skórnickiego, ale ten żużlowiec pomagał im w parkingu. Na torze były ścieżki, którymi można było jechać. Trzeba było tylko dobrze czytać ten tor i wyciągać wnioski - tłumaczył zawodnik GTŻ-u.

Brak awansu do najlepszej czwórki jest w przypadku ekipy z Grudziądza dużym rozczarowaniem. - To naprawdę duży zawód. Jednak na regulamin i decyzje GKSŻ nie mamy wpływu. Myślę, że sporo rozstrzygnął mecz w Rzeszowie, niestety na naszą niekorzyść. To był przysłowiowy gwóźdź do trumny. Decyzje odnośnie tego meczu się zmieniały. Proponowany był termin rezerwowy dla Gdańska, z którego ta drużyna nie chciała skorzystać. Później przepychanki i odgórna decyzja. Kluby musiały się podporządkować i jechać takimi składami, jakie miały - wyjaśnił na zakończenie Chrzanowski.

Komentarze (0)