Damian Gapiński: Polski junior - gatunek na wymarciu

Problemy z obsadzeniem półfinałów Srebrnego i Brązowego Kasku oraz postawa naszych juniorów w eliminacjach do Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów powodują, że konieczne są zmiany regulaminowe w zakresie szkolenia młodzieży w polskich klubach.

Złote lata 1996-2007

W ostatnim piętnastoleciu Polska była potentatem w Indywidualnych Mistrzostwach Świata Juniorów. W latach 1996 - 2007 Polacy zdobyli łącznie 7 złotych, 4 srebrne i 4 brązowe medale tej imprezy. Złote medale zawisły na szyi kolejno Piotra Protasiewicza, Roberta Dadosa, Dawida Kujawy, Jarosława Hampela, Roberta Miśkowiaka, Krzysztofa Kasprzaka i Karola Ząbika. W 2007 roku brązowy medal zdobył Paweł Hlib. Na tym sukcesy Polaków w IMŚJ w ostatnich latach się skończyły. W tym sezonie awans do finału wywalczyli jedynie Maciej Janowski i Patryk Dudek. Trener reprezentacji Polski Marek Cieślak nie ukrywa, że liczył na lepszy występ swoich podopiecznych. - Liczyłem, że czterech naszych awansuje. Nie przypuszczałem, że Przemek Pawlicki czy Artur Mroczka odpadną, bo w tym sezonie spisują się bardzo dobrze. Co ciekawe, odpadli zawodnicy, którzy mają możliwość systematycznych startów w lidze.

Klasyfikacja medalowa IMŚJ po 1990 roku

Rok
Złoto
Srebro
Brąz
1991 Brian Andersen (DEN) Morten Andersen (DEN) Jason Lyons (AUS)
1992 Leigh Adams (AUS) Mark Loram (GB) Joe Screen (GB)
1993 Joe Screen (GB) Mikael Karlsson (SWE) Rune Holta (NOR)
1994 Mikael Karlsson (SWE) Rune Holta (NOR) Jason Crump (AUS)
1995 Jason Crump (AUS) Daniel Andersson (SWE) Ryan Sullivan (AUS)
1996 Piotr Protasiewicz Ryan Sullivan (AUS) Jesper B. Jensen (DEN)
1997 Jesper B. Jensen (DEN) Rafał Dobrucki Scott Nicholls (GB)
1998 Robert Dados Krzysztof Jabłoński Matej Ferjan (SLO)
1999 Lee Richardson (GB) Ales Dryml (CZE) Nigel Sadler (AUS)
2000 Andreas Jonsson (SWE) Krzysztof Cegielski Jarosław Hampel
2001 Dawid Kujawa Lukas Dryml (CZE) Rafał Okoniewski
2002 Lukas Dryml (CZE) Krzysztof Kasprzak Dawid Howe (GB)
2003 Jarosław Hampel Chris Harris (GB) Rafał Szombierski
2004 Robert Miskowiak Kenneth Bjerre (DEN) Matej Zagar (SLO)
2005 Krzysztof Kasprzak Tomas Suchanek (CZE) Fredrik Lindgren (SWE)
2006 Karol Ząbik Antonio Lindbaeck (SWE) Christian Hefenbrock (GER)
2007 Emil Sajfutdinow (RUS) Chris Holder (AUS) Paweł Hlib
2008 Emil Sajfutdinow (RUS) Chris Holder (AUS) Jurica Pavlic (CRO)
2009 Darcy Ward (AUS) Jurica Pavlic (CRO) Patrick Hougaard (DK)

Cudze chwalicie, swego nie znacie

Wynik osiągnięty przez polskich juniorów w półfinałach IMŚJ nie jest najgorszy. Nie można bowiem przekreślać szans Janowskiego czy Dudka na zdobycie medalu. O wiele bardziej niepokojący jest fakt, że Główna Komisja Sportu Żużlowego w sezonie 2010 ma duże problemy z obsadzeniem półfinałów Srebrnego i Brązowego Kasku. To świadczy o tym, że w Polsce najzwyczajniej w świecie zaczyna brakować juniorów na odpowiednim poziomie. Potwierdzeniem tego są rozgrywki o Młodzieżowe Drużynowe Mistrzostwo Polski. Część z klubów poważnie podeszła do tematu i stosunkowo wcześniej rozpoczęła szkolenie młodzieży, aby zgodnie z wymogiem licencyjnym zgłosić trzyosobowy zespół do rozgrywek MDMP. Są również kluby, które niezależnie od wymogów regulaminowych i licencyjnych od lat słyną z dobrego szkolenia młodzieży. W tym zakresie brylują przede wszystkim RKM Rybnik i Unia Leszno. Znaczna większość klubów rozgrywki o MDMP potraktowała jednak po macoszemu. W składach tych zespołów znajdziemy nazwiska zawodników, którzy dopiero stawiają pierwsze kroki na torze. Część z nich została również wypożyczona "na sztukę" po to tylko, aby klub mógł się pochwalić spełnieniem wymogu licencyjnego.

Kiedy popatrzymy na wyniki trzech ostatnich finałów IMŚJ, to łatwo dojdziemy do wniosku, że medale zdobyli zawodnicy, których... wychowała Speedway Ekstraliga. To w głównej mierze możliwość startów w najlepszej lidze świata pozwoliła tym zawodnikom na zdobycie odpowiedniego doświadczenia, jak również pieniędzy. W tej sytuacji zaczyna brakować polskich juniorów, bo kluby zamiast szkolić, wolą zatrudniać młodzieżowców zagranicznych. Jak podkreślają prezesi klubów, głównym czynnikiem jest rachunek ekonomiczny. - Szkolenie niestety kosztuje. Kluby w tym momencie są biedne. Może nie wszystkie, ale większość ledwo wiąże koniec z końcem. Poza tym w pierwszej kolejności wypłaca się pieniądze zawodnikom zagranicznym, a dopiero później myśli się o szkoleniu młodzieży - przyznaje trener Marek Cieślak. Fakt pomocy zawodnikom zagranicznym w osiąganiu dobrych wyników na arenie międzynarodowej dostrzegają również prezesi polskich klubów. - Pewnie, że im pomagamy! Ale może powinniśmy pójść w kierunku równości startów, tak jak jest wszędzie. Wtedy przebiją się najbardziej zdeterminowani. W składach zespołów powinni jeździć zawodnicy niezależnie od wieku, ale zależnie od poziomu - przekonuje Marian Maślanka.

Oszczędności na polskich juniorach powodują, że siła rażenia naszych juniorów w starciu z młodzieżowcami innych krajów spada. Zawodnicy, którzy awansowali do finału IMŚJ oraz ci, którzy byli rozpatrywani jako kandydaci do awansu są wyjątkami. Maciej Janowski, Patryk Dudek, Artur Mroczka czy Przemysław Pawlicki to zawodnicy, w których kluby zainwestowały duże pieniądze. Efekt jest widoczny. Widzimy go przede wszystkim w Drużynowych Mistrzostwach Świata Juniorów, gdzie Polska dominuje od kilku lat. Nie bez znaczenia jest również wsparcie udzielane zawodnikom przez GKSŻ. - W zeszłym roku po raz pierwszy od lat osiemdziesiątych GKSŻ zorganizowała zimowy obóz dla kadry Polski w kategorii juniorów. W tym roku planujemy kilkudniowe zgrupowanie przed Roy House w Polsce lub w Anglii Staramy się naszym młodym reprezentantom pomagać na miarę naszych możliwości. W tym roku kolejny raz ( w zeszłym roku po raz pierwszy w historii) otrzymają oni dofinansowanie na start w finałach DMŚJ i DMEJ. Jako ciekawostkę mogę wyjawić, że w sumie były to wyższe kwoty niż od FIM i UEM za zdobyte tytuły. Kwoty wydawane na jednego zawodnika są duże mimo, że przecież nie prowadzimy bezpośredniego szkolenia - wyjaśnia przewodniczący GKSŻ Piotr Szymański.

Polscy juniorzy udowodnili zatem, że warto w nich inwestować, bo potrafią nawiązać walkę z najlepszymi juniorami na świecie. Mimo to prezesi zatrudniają obcokrajowców tłumacząc, że ci kosztują nawet dwa razy mniej. Czy dysproporcje w kosztach wyszkolenia polskiego juniora, a zatrudnieniu młodzieżowca zagranicznego są faktycznie aż tak duże? - Trudno w tym przypadku generalizować. Na pewno junior zagraniczny kosztuje mniej, niż junior polski. Poza tym biorąc zawodnika zagranicznego, kontraktujemy juniora już na odpowiednim etapie rozwoju. Najbardziej kosztowne jest szkolenie zawodnika, który nie rokuje dużych nadziei, nie przynosi spodziewanych wyników, ale trzeba go szkolić ze względu na wymogi regulaminowe - mówi prezes Włókniarza Częstochowa.

Czy jednak finanse są jedynym powodem zaniedbań w zakresie szkolenia juniorów w Polsce?

Ambicja - choroba polskich prezesów

Prezesi polskich klubów z jednej strony narzekają na duże koszty szkolenia młodzieży, a z drugiej strony lekką ręką wydają astronomiczne sumy na kontrakty największych gwiazd światowego speedwaya. W cyklu Grand Prix nie ma zawodnika, który nie startowałby w polskiej lidze. Prezesi kontraktują ich mimo, że jak sami przyznają dysproporcje w płacach pomiędzy gwiazdami, a juniorami są bardzo duże. - Dysproporcje są duże, ale presja wyniku w niektórych klubach jest tak duża, że stawiają na wynik. Niestety o wszystkim decydują pieniądze. Z pewnością na oszczędnościach wprowadzanych przez niektóre kluby cierpią młodzieżowcy. Zgodzę się z trenerem Cieślakiem, że konieczna jest rewolucja i schłodzenie finansów klubów - tłumaczy Marian Maślanka prezes Włókniarza Częstochowa, który może pochwalić się najdłuższym stażem spośród prezesów w Polsce.

Prezes Włókniarza porusza chyba najistotniejszy problem polskiego żużla, czyli niezaspokojone ambicje prezesów. To właśnie one powodują, że kontrakty niektórych zawodników dalece wykraczają poza granice zdrowego rozsądku. Pęd za dobrym wynikiem przesłania zdolność długofalowego i racjonalnego planowania. Liczy się to co jest tutaj i teraz. Nie ma znaczenia to, że w składach zespołów coraz częściej brakuje wychowanków. A to właśnie oni powodują, że kibice identyfikują się z klubem. To właśnie kibice wielokrotnie podkreślali, że punkt zdobyty przez młodego wychowanka cieszy ich dwa razy bardziej, niż trzy punkty zdobyte przez najemników z innych klubów. Niestety jednak trzeba będzie się coraz bardziej przyzwyczaić nie tylko do braku wychowanków w składzie, ale braku jakichkolwiek Polaków w składzie. Gdyby nie obowiązkowe starty Polaków i juniorów w składach, pewnie już dzisiaj wiele klubów posiadałoby w drużynie samych obcokrajowców.

Jakie są tego konsekwencje? Wszyscy widzimy. Ogromne problemy finansowe niektórych klubów spowodowały, że prezesi szukają rozwiązań, które ich zdaniem uleczą polski żużel. Prezesi są zgodni, że zmiany są konieczne. Nie mają jednak pewności, w którym powinny one pójść kierunku. - Nie podlega dyskusji, że powinniśmy myśleć o rozwoju naszej krajowej bazy żużlowców. Cały czas mam jednak wahania, jaki kierunek ostatecznie przyjąć, bo przecież jak spojrzymy chociażby na takiego zawodnika jak Tomasz Gollob, to dojdziemy do wniosku, że nie potrzebował on specjalnych warunków, aby rozwinąć swój talent. Wchodził do składu, bo był dobry. Szkolił się w zawodach młodzieżowych, a do składu wchodził ze względu na skład. Nie decydował wiek, ale poziom - tłumaczy Marian Maślanka. Właśnie możliwość startów zawodników na odpowiednim poziomie, niezależnie od wieku, jest jednym z pomysłów polskich prezesów. Przemawia przez niego po raz kolejny chęć dążenia do wyniku za wszelką cenę. W tym wszystkim brakuje rządów silnej ręki, która w odpowiedni sposób pokierowałaby działaniami prezesów wszystkich lig. Potrzebę zmiany myślenia prezesów, a przede wszystkim zmian regulaminowych dostrzega również trener Marek Cieślak. - Kluby potrafią zdobyć pieniądze, aby płacić za kontrakty gwiazd, a nie mają siły na szkolenie młodzieży. Tutaj potrzebne są zmiany regulaminowe. Przepisy muszą zmuszać do tego, że jeden, czy dwóch juniorów polskich ma zagwarantowane starty, a nie tak jak teraz, że tworzymy fikcję. Polak jedzie jeden bieg, a w pozostałych zastępuje go zawodnik zagraniczny. Zatem w tym zakresie najwięcej do powiedzenia mają ustawodawcy. Wiem, że takie pomysły są, bo prezesi przejrzeli na oczy i zaczynają się martwić, że brakuje polskich młodzieżowców. Zmiany są konieczne, bo za 3-4 lata nie będziemy mieli polskich zawodników- grzmi trener reprezentacji Polski i Betardu Wrocław.

GKSŻ i Speedway Ekstraliga do tablicy

Największe pole do popisu mają Speedway Ekstraliga odpowiedzialna za organizację rozgrywek najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce, jak również Główna Komisja Sportu Żużlowego odpowiedzialna za rozgrywki I i II ligi. O stanowisko Speedway Ekstraligi w zakresie szkolenia młodzieży trudno, bo równie beztrosko jak do problemu szkolenia młodzieży, podchodzi do problemu kontaktów z mediami. Fakt jest jednak taki, że to właśnie Speedway Ekstraliga pozwoliła na starty juniorów zagranicznych w niemalże nieograniczonym zakresie. Uległa w ten sposób naciskom prezesów, którzy chęć wprowadzenia tego przepisu tłumaczyła kwestiami finansowymi. Pewne działania w zakresie szkolenia młodzieży podejmuje GKSŻ. - Przypomnę, że to właśnie tej Komisji udało się obniżyć o rok wiek adeptów, którzy chcą rozpocząć treningi i to my otworzyliśmy drogę do startów w oficjalnych zawodach już piętnastolatkom. Muszę przyznać że stało się to po ciężkich bojach z Zespołem Medycznym PZM. W chwili obecnej mocno staramy się o stworzenie studiów podyplomowych dla instruktorów sportu żużlowego, którzy ukończyli studia wyższe. Stymulatorem szkolenia jest na pewno wprowadzenie trzech obowiązkowych biegów dla juniorów co w tym roku zostało dopracowane. Obowiązek uczestnictwa w MDMP też idzie w tym kierunku. Jest wielu przeciwników takich rozwiązań, ale moim zdaniem jeżeli zrezygnujemy z nich szybko znajdziemy się w podobnej sytuacji jak Anglicy, którym brakuje rodzimej młodzieży żużlowej. Z jakim oporem w kwestiach szkoleniowych się niekiedy spotykamy obrazuje następujący przykład. W sezonie 2009 chcieliśmy stworzyć dla tych najmłodszych rozgrywki w rodzaju ligi regionów w formie rywalizacji Śląsk, Wielkopolska, Południe, Pomorze. Gwarantowaliśmy noclegi, wyżywienie i pokrycie kosztów organizacyjnych. Ponieważ założyliśmy sobie cykl takich imprez poprosiliśmy jedynie o przyjazd zawodników na własny (klubowy) koszt. I co się stało ? Nagle 35% zawodników było chorych lub miało ważne zajęcia w klubach a my wszystkiego nie jesteśmy w stanie przyjąć na siebie. Takie są realia - wyjaśnia przewodniczący GKSŻ Piotr Szymański.

Prawda jest jednak taka, że to właśnie GKSŻ powinna narzucać klubom rozwiązania w zakresie szkolenia młodzieży. Powinna, bo to właśnie w jej gestii leży również problem juniorskiej i seniorskiej reprezentacji kraju. I o ile w tym momencie nie mamy problemu ze skompletowaniem dobrego składu na DMŚJ, o tyle za kilka lat możemy mieć z tym poważne problemy. Właśnie dlatego GKSŻ powinna narzucić rozwiązania właściwe z punktu widzenia dobra reprezentacji Polski. Tymczasem podczas spotkań środowiskowych nie brakuje propozycji klubów, przez które przemawiają partykularne interesy poszczególnych ośrodków, a nie dobro polskich żużlowców.

Brak perspektyw

Prezesi polskich klubów w rozmowach bardzo często narzekają, że jeszcze niedawno na nabory do szkółki żużlowej przychodziło nawet kilkuset chętnych. Teraz jest problem, żeby znaleźć jakiegokolwiek chętnego do uprawiania tego sportu. Jako przyczyny podaje się wszechobecność efektu postępu technologicznego, która skutecznie odciąga młodzież od uprawiania sportu. Wydaje mi się jednak, że dużo większym problemem jest to, że młodzi chłopcy nie widzą perspektyw związanych z uprawianiem sportu żużlowego. Warto w tym momencie podkreślić, że setki chętnych do uprawiania sportu żużlowego pojawiały się w czasach, kiedy polski junior miał zagwarantowane miejsce w składzie i wiedział, że klub będzie stawiał na najlepszych z tej grupy. Dzisiaj, kiedy widzi, że nade wszystko promuje się zawodników zagranicznych, po prostu zniechęca się do uprawiania sportu żużlowego. Trzeba zrobić zatem wszystko, aby powróciły czasy, kiedy młodzież licznie uczestniczyła w naborach do szkółek żużlowych. Ten problem dostrzega również trener Marek Cieślak. - Dlaczego zainteresowanie żużlem spada? Dlatego, że każdy kto chodzi na żużel widzi, jakie są problemy, aby stać się wartościowym żużlowcem. Nie wie, czy zdobędzie na to fundusze? Czy klub mu pomoże? Wreszcie co będzie dalej, jak skończy wiek juniora? Składy drużyn ekstraligowych są za mocne. Dla młodych zawodników jest to barierą. Widzą, że tylko zawodnicy bardzo utalentowani mają możliwość rywalizacji z najlepszymi. Konieczne jest wprowadzenie KSM, która spowoduje, że w składzie potrzebni będą zarówno liderzy, jak również zawodnicy robiący w meczu po 4-5 punktów. Wtedy się okaże, że ten chłopak, który skończył wiek juniorski właśnie się do tego nadaje. Juniorom trzeba stworzyć perspektywy, żeby widzieli oni, że nie są potrzebni tylko w czasie, gdy startują jako juniorzy, ale również po zakończeniu startów w kategorii młodzieżowców. Wszystko ma swoje plusy i minusy. Z jednej strony uważam, że konieczne jest zapewnienie miejsca polskiemu juniorowi w składzie. Z drugiej strony wiem, że prędzej czy później dojdzie do sytuacji, w której przyjdzie tatuś takiego zawodnika i stwierdzi, że jeżeli jego syn jest potrzebny w składzie, to on kosztuje tyle i tyle. Kwoty te niejednokrotnie są oderwane od rzeczywistości. I co z tego, że jeden klub się postawi i nie zapłaci zawodnikowi tych pieniędzy, jak znajdzie się taki, który chętnie położy te pieniądze? To jest rola dla prezesów. Oni muszą zejść na ziemię i oferować rozsądne pieniądze. Jestem za tym, aby zawodnicy zarabiali. Wszystko musi się jednak mieścić w granicach rozsądku - podkreślił trener reprezentacji Polski.

Złoty środek

Kiedy dokładnie przeanalizujemy moment, w którym Polacy zaczęli się liczyć w stawce najlepszych juniorów globu, dojdziemy do wniosku, że sukcesy były efektem odpowiedniego szkolenia młodzieży w klubach oraz systemu rozgrywek w lidze polskiej, która dawała szanse startów polskim juniorom. Wielu zawodników podkreśla, że system, w którym bieg siódmy był wyścigiem młodzieżowców, był optymalnym rozwiązaniem. Dobre strony tego systemu dostrzega również trener Marek Cieślak, choć zaznacza jednocześnie, że obecnie mamy inne realia. - Ten system był bardzo dobry. Ja w czasach kiedy prowadziłem Włókniarza Częstochowa miałem parę juniorską Rafał Osumek i Sebastian Ułamek. Jedynym obcokrajowcem był Joe Screen. System był dla juniorów korzystny. Powodował, że nie mieli dużych problemów z wejściem w wiek seniorski i wywalczeniem miejsca w składzie. Nie możemy jednak porównywać tamtych czasów do dzisiejszych. Mieliśmy inne przepisy. Nie byliśmy w Unii Europejskiej. Nie jestem zwolennikiem drastycznych zmian. Tak jak polscy zawodnicy mają możliwość startów w innych ligach, tak obcokrajowcy muszą mieć możliwość startów w polskich ligach. Problem polega jednak na tym, że polscy zawodnicy zbyt mało jeżdżą w obcych ligach. Juniorzy z innych krajów zabijają się o to, aby móc startować w polskiej lidze. Nasi już takiego parcia na ligi zagraniczne nie mają. Nie wiem. Może wynika to z faktu, że jesteśmy generalnie narodem biedniejszym? - pyta retorycznie Marek Cieślak.

System rozgrywek, w którym bieg siódmy był biegiem juniorskim być może jak twierdzi Marek Cieślak sprawdzał się w innych realiach. Fakt jest jednak taki, że to właśnie wychowankami tego systemu byli tacy zawodnicy jak Piotr Protasiewicz, Rafał Dobrucki, Grzegorz Walasek czy Sebastian Ułamek, czyli zawodnicy, którzy stanowią dzisiaj o sile zespołów ekstraligowych. Ten system dawał im nie tylko możliwość obowiązkowego startu w trzech biegach. Mogli również w jednym z biegów wystąpić jako rezerwa za zawodnika pod pozycją 1-5 i dodatkowo pojechać w biegu nominowanym. Możliwa była również rezerwa taktyczna. System ten pozwalał zatem zawodnikom na bardzo dużą liczbę startów. To między innymi ona powodowała, że wspomniani zawodnicy nie mieli problemów z wejściem w wiek seniorski. Oczywiście nie można im odmówić talentu i wyniki jakie osiągali uzyskiwali głównie dzięki swojej pracy. System był jednak wyjątkowo sprzyjający rozwojowi młodzieży w Polsce. Prezes Marian Maślanka uważa jednak, że dzisiejszym juniorom nie brakuje startów. Problemem jest jednak ich jakość. - Jak na nasze warunki to generalnie nasi juniorzy mają możliwości startu, bo są przecież rozgrywki o MDMP, młodzieżowa Liga Juniorów, są te wszystkie ligi pomorskie, śląskie i tym podobne. Wydaje mi się, że problem polega bardziej na jakości tych startów. Jak widać, te rozgrywki mają bardzo często kadłubowy przebieg. Zwiększenie jednak możliwości startów ekstraligowych niewiele by im dało, bo jednak poziomem odbiegają od tego, co jest wymagane w Ekstralidze. Kiedy para Ułamek - Osumek skończyła starty w wieku juniorów, to ten system był nadal utrzymywany. Nie mieliśmy już jednak tak zdolnej młodzieży, która byłaby w stanie osiągnąć podobny poziom, co wspomniana dwójka i było nam ciężej. Rozwiązanie problemu szkolenia młodzieży nie jest proste, bo proszę zauważyć, że w innych ligach nie ma tego obowiązku, że junior jest w składzie, a jednak talenty się pojawiają i się rozwijają w warunkach o wiele trudniejszych niż w Polsce - wyjaśnia prezes Włókniarza.

Pocieszający jest fakt, że przewodniczący GKSŻ dostrzega konieczność zmian w polskim żużlu. Niesłusznie chyba jednak nadzieje wiąże z rozgrywkami o MDMP. - Problem szkolenia młodzieży jest dla nas bardzo istotny. Dodam, że bardzo żałuję, że nie udało się nam do dnia dzisiejszego przekonać klubowych prezesów do tego, żeby w lidze na pozycjach juniorskich startowali wyłącznie Polacy. Może krokiem do tego będzie zmiana w Regulaminie przyznawania licencji, która mówi o obowiązku wystawienia trzyosobowych zespołów w MDMP przez kluby I i II ligi od tego sezonu. Z kolei trener Marek Cieślak zauważa, że nadal w Polsce pojawiają się zawodnicy, w których warto zainwestować. Wszystko zależy jednak od postawy prezesów. - Podczas ostatniego egzaminu na licencję "Ż" egzamin 14 chłopców i kilku z nich jest bardzo utalentowanych. Mam na myśli Pawlickiego juniora czy Zmarzlika. I chodzi teraz o to, aby tych talentów nie zmarnować. A to zależy od klubu. Bo gdy ja jestem trenerem we Wrocławiu i widzę, że pojawia się talent Maciej Janowski, to on jeździł w składzie niezależnie od tego jak punktował już od szesnastego roku życia. W Polsce jest jednak zbyt duże ciśnienie na wynik i nie każdy jest w stanie zdecydować się na taki krok.

Prezesi klubów Ekstraligowych wreszcie dostrzegli, że pogoń za wynikiem zaprowadziła ich w ślepy zaułek. To dobry znak, że widzą konieczność zmian. Niekoniecznie jednak za ich propozycjami kryje się zdrowy rozsądek. Przypomniany przeze mnie system z siódmym biegiem juniorskim z pewnością nie jest idealny i nie rozwiąże wszystkich problemów. Na pewno jest jednak dobrą podstawą do rozmów na temat przyszłości polskiego speedwaya. Konieczność zmian i znalezienia złotego środka jest bowiem nieodzowna. Zatrudnianie obcokrajowców choć zdaniem prezesów tanie, może bowiem doprowadzić do sytuacji, w której za kilka lat w polskich ligach startować będą w większości obcokrajowcy. Powstaje tylko pytanie, czy ktoś te ligi będzie chciał jeszcze oglądać?

Komentarze (0)