Rafał Szombierski w składzie częstochowskiego Włókniarza zadebiutował 30 maja w meczu 8. kolejki, w którym rywalem "Lwów" był Betard WTS Wrocław. "Szumina" wywalczył wtedy 9 punktów i został ojcem zwycięstwa częstochowian nad klubem z Dolnego Śląska. Kolejne mecze nie wychodziły temu zawodnikowi najlepiej. - Nie umiem startować jak jest twardo. Zawsze mówię trenerowi, żeby start był przyczepny, a dalej może być twardo - tłumaczy przyczynę swoich słabych występów zawodnik Włókniarza.
"Szumina", podobnie jak pozostali zawodnicy, był zdania, że mecz powinien zostać przerwany po ośmiu wyścigach. - Można było te zawody przerwać wcześniej. To co dzisiaj zobaczyłem mnie zdziwiło. Trenowaliśmy ostatnio na normalnym torze, przyczepniejszy miał być tylko start. Jak przyjechałem dzisiaj, to była jedna wielka rozpierducha. Wjeżdżam na własny tor, a muszę się od nowa przygotowywać - oceniał wychowanek RKM-u Rybnik.
Zawodnik "Lwów" był podczas starcia z "Jaskółkami" silnym punktem swojej ekipy. Wygrał dwa wyścigi, a w swojej pierwszej gonitwie zdobył jeden punkt wraz z bonusem. W biegu jedenastym Rafał Szombierski po dobrym starcie i wejściu w pierwszy łuk zrezygnował z dalszej jazdy, przez co nie powiększył swojego imponującego dorobku punktowego. - W czwartym starcie nie miałem defektu. Po jeździe parę lat na żużlu można coś takiego zrobić, bo szanuję swoje kości i kości innych. Dlatego wolałem odpuścić. Nie czułem się na siłach - mówił po meczu Szombierski.