- W żużlu nie chodzi o to, by dwóch zawodników zdobyło komplety, a reszta nic. Jeśli wszyscy członkowie drużyny zrobią 8-10 punktów to jest zwycięstwo i tak było w Gdańsku - przyznał Norbert Kościuch. - Druga sprawa to jazda parą, jazda drużynowa. Trzeba sobie pomagać na torze i w parkingu - dodał. Przykład takiego rozegrania wyścigu Skorpiony zaprezentowały np. w biegu nr 5., gdy najlepsza para PSŻ-u Kościuch-Szczepaniak przez cztery okrążenia współpracowała ze sobą, by odpierać ataki bardzo szybkiego Renata Gafurowa.
W Gdańsku poznaniacy mieli świetną pierwszą połowę meczu, od 8. gonitwy gospodarze zaczęli jednak odrabiać starty. - Jeśli chodzi o mnie, to dwa pierwsze biegi miałem bardzo dobre, a potem kilka biegów przerwy. Miałem dużo zajęć w parkingu i nie zauważyłem, że nie było polewania toru. Przez to nie zmieniłem odpowiednio ustawień i stąd ta pierwsza "jedynka". Druga była efektem tego, że zmiany, które zrobiliśmy nie były jeszcze odpowiednie. Dopiero na ostatni mój bieg wprowadziliśmy właściwe korekty i zrobiłem "dwójkę". Trzy punkty były w zasięgu, ale zrobiłem błąd na pierwszym łuku, potem siedziałem Gafurowowi "na ogonie", ale on przez cztery okrążenia nie zrobił błędu - wyjaśnił Kościuch.
W środę Skorpiony czeka kolejny trudny wyjazd - do faworyta I-ligowych rozgrywek - Marmy Hadykówki Rzeszów. Czy i w tym meczu poznaniacy pokuszą się o niespodziankę? - Na pewno nie złożymy broni - zapewnił Norbi. - Pojedziemy powalczyć, ale Rzeszów to przecież bardzo mocna drużyna.
Kościuch (B) szuka wzrokiem Mateusza Szczepaniaka (Ż)