Rune Holta: Byliśmy w stanie rozstrzygnąć ten mecz na swoją korzyść

Włókniarz Częstochowa stawił w niedzielę ogromny opór Caelum Stali Gorzów i po ciekawym pojedynku nieznacznie poległ 41:49. Pierwsze skrzypce w częstochowskim zespole grał Rune Holta. Norweg z polskim paszportem wywalczył trzynaście oczek w sześciu startach i tym samym potwierdził, że druga lokata w sobotnim Grand Prix Polski w Toruniu nie była dziełem przypadku. - Byliśmy w stanie rozstrzygnąć ten mecz na swoją korzyść - przyznał Holta po zawodach.

Niedzielne spotkanie miało niezwykle wyrównany obraz i do połowy zawodów do znudzenia przypominało poprzednie pojedynki rozegrane na częstochowskim owalu. Przełomowym momentem spotkania był upadek w siódmej gonitwie Petera Karlssona, który nie był w pełni sił i nie wystąpił w biegach nominowanych. Holta właśnie w upadku i późniejszej niedyspozycji Szweda upatrywał przyczyn porażki. - Mieliśmy trochę pecha w tym meczu w postaci upadku Petera Karlssona, przez który nie mógł on wystąpić we wszystkich biegach. Gdyby nie ta sytuacja, to byliśmy w stanie rozstrzygnąć ten mecz na swoją korzyść. Niemniej wstydu nie było, a trzeba przyznać, że drużyna z Gorzowa jest bardzo dobrym i wymagającym rywalem. Na pewno jednak bez wszystkich problemów, szczególnie z Peterem byliśmy w stanie odnieść wygraną - mówił Holta.

W czwartek podopiecznych Jana Krzystyniaka czeka arcyważne spotkanie z Tauronem Azotami Tarnów, jednym z bezpośrednich rywali częstochowian w walce o ligowy byt. Zwycięstwo może okazać się bezcenne dla ekipy spod Jasnej Góry w kontekście walki o utrzymanie. O wadze tego pojedynku zdaje sobie sprawę Rune Holta. - To będzie ważne spotkanie. Takie z gatunki tych, które musimy wygrać. Gorzów jest zespołem z najwyższej półki, jednym z faworytów do złotego medalu, z kolei my jesteśmy na podobnym poziomie, jak Wrocław, czy właśnie Tarnów. Następny mecz będzie niezwykle ważny i musimy zainkasować wygraną - zaznacza 36-latek.

W jedenastej gonitwie niedzielnego meczu Rune Holta nie porozumiał się na torze z Jonasem Davidssonem. Szwed jadący w ramach rezerwy taktycznej na jednym z okrążeń przyblokował wyraźnie szybszego Holtę, który miał szansę wyprzedzić prowadzącego Tomasza Gapińskiego. Norweg z polskim paszportem po zakończeniu wyścigu miał pretensję do partnera klubowego. - Byłem nieco sfrustrowany po biegu, bo naprawdę czułem, że jestem wystarczająco szybki i napędzony, by wyprzedzić Gapińskiego, który był przede mną. Naprawdę byłem w stanie to zrobić. Ciężko jest jednak, gdy prócz rywali na torze walczy się jeszcze z kolegą z zespołu, który przyblokował mnie przy bandzie, a decyzję na torze podejmuje się dosłownie w ułamku sekund. Szkoda, bo byłem w stanie wygrać ten bieg, bo kilka razy byłem naprawdę blisko Gapińskiego .

Obaj zawodnicy wyjaśnili sobie jednak wszelkie niejasności i jak podkreśla Holta, sprawa jest już historią. - Wszystko jest w porządku, nie ma żadnego problemu. Co jest naprawdę godne podkreślenie, atmosfera w zespole jest doskonała. Nie ma żadnych niesnasek, wszyscy pomagają sobie nawzajem i mam nadzieję, że to zaowocuje w następnym pojedynku i pokonamy zespół z Tarnowa - kończy Holta.

Komentarze (0)