Rosjanina uwielbiali kibice. Jedna akcja dała mu nieśmiertelność

Materiały prasowe / Na zdjęciu: Rinat Mardanszyn
Materiały prasowe / Na zdjęciu: Rinat Mardanszyn

Rinat Mardanszyn na zawsze został w pamięci kibiców dzięki jednej akcji, która klubowi z Ostrowa dała awans do elity. Jego życie zakończył oderwany skrzep krwi, blokujący aortę. Gdyby żył, obchodziłby 61. urodziny.

W tym artykule dowiesz się o:

Rinat Mardanszyn urodził się 24 grudnia 1963 roku. I choć w polskiej lidze startować stosunkowo krótko, to zaskarbił sobie sympatię fanów. W naszym kraju zaczął startować mając 29 lat. W tamtym okresie rynek dopiero zaczynał otwierać się na zawodników z zagranicy.

Najdłużej, bo trzy sezony, spędził w Iskrze Ostrów. Do drużyny z Wielkopolski trafił w 1997 roku po doskonałych występach w Śląsku Świętochłowice, gdzie wygrywał niemal każdy wyścig. Jego transfer do Ostrowa nastąpił kilka miesięcy po tragicznej śmierci jego rodaka, Rifa Saitgariejewa.

Pojawił się jako ten, który miał zapełnić pustkę i smutek po wielkiej stracie. Miał być liderem, którego Ostrów potrzebował, tym bardziej patrząc na jego bardzo dobrą jazdę w barwach Unii Tarnów i Śląska Świętochłowice. Miało mu to zjednać kibiców, a drużynie pomóc w osiągnięciu celu, którego nie udało się zrealizować z Rifem - wspominał w 2019 roku Andrzej Mizera, były menedżer ŻKS Ostrovia.

ZOBACZ WIDEO: Włókniarz może spaść z PGE Ekstraligi. Cieślak zaniepokoił kibiców

W 1997 roku Mardanszyn dokonał tego, co nie udało się Saitgariejewowi - wprowadził Iskrę Ostrów do I ligi po ośmiu latach przerwy. Awans został wywalczony w emocjonujących okolicznościach.

Przed ostatnią kolejką awans do I ligi miał zapewniony GKM Grudziądz, a o drugie miejsce rywalizowały trzy zespoły: z Gdańska, Tarnowa i Ostrowa. Unia Tarnów pokonała Wandę Kraków 57:33, Wybrzeże Gdańsk przegrało w Grudziądzu 33:57, co sprawiło, że decydujące było starcie RKM Rybnik z Iskrą Ostrów. Iskrze wystarczył remis, ale sytuacja była napięta - przed ostatnim biegiem wynik wynosił 43:41 na korzyść ostrowian.

W ostatnim wyścigu Eugeniusz Skupień i Eugeniusz Sosna objęli podwójne prowadzenie, co dawało zwycięstwo gospodarzom. Jednak Mardanszyn nie odpuścił, wcisnął się między rywali i zdobył dwa punkty, które zapewniły awans Iskrze. - Zamknąłem oczy i wjechałem między dwójkę rywali - wspominał wówczas Rosjanin.

Sezon zakończył z imponującą średnią 2,615 pkt/bieg. Nie startował jednak z Iskrą w elicie, przenosząc się na rok do Częstochowy. Po spadku klubu wrócił do Ostrowa, jednak ten sezon był dla niego pełen dramatów.

Na początku sezonu w Rawiczu brał udział w groźnym karambolu. W wyniku kolizji z motocyklem Krzysztofa Okupskiego stracił panowanie nad maszyną i uderzył w drewnianą bandę. Trafił na OIOM z pękniętym kręgiem lędźwiowym i brakiem czucia w stopie. Lekarze obawiali się, że nie będzie w stanie kontynuować kariery.

Pomocną dłoń wyciągnęli do niego sponsorzy - bracia Garcarkowie, dzięki którym przeszedł skomplikowaną operację. Wszczepiono mu implant, co pozwoliło mu wrócić na tor. W Polsce ścigał się do 2002 roku, reprezentując kluby z Tarnowa, Świętochłowic, Ostrowa, Częstochowy, Opola i Warszawy.

Największym osiągnięciem w karierze Mardanszyna było zdobycie srebra w Drużynowych Mistrzostwach Świata w 1996 roku. W Rosji dwukrotnie triumfował w lidze z Lukoilem Oktiabrskij (1997, 2000) oraz cztery razy zdobywał tytuł indywidualnego mistrza kraju (1989, 1996-1998). Karierę zakończył w 2004 roku.

19 stycznia 2005 roku Mardanszyn zmarł nagle podczas rutynowego zabiegu usuwania blach z obojczyka. W trakcie operacji doszło do przemieszczenia skrzepu, który zablokował aortę.

- Po zakończeniu kariery sportowej, Rinat Mardanszyn chciał u siebie w Rosji otworzyć warsztat samochodowy. Miał z tym związane poważne plany. Wiele u nas się nauczył, zobaczył, jak to wszystko funkcjonuje i chciał to przenieść na swój grunt, tak by mieć własną firmę na sportowej emeryturze. On już nawet zaczął w tym zakresie działać, bo bardzo interesowały go kwestie związane z mechaniką. W tym kierunku kształcił nawet swojego syna. Firmę mieli razem prowadzić ze swoją żoną - wspominał w 2021 roku Jan Garcarek, jeden ze sponsorów Mardanszyna.

Marzenie to nigdy się nie spełniło. Mardanszyn mógł osiągnąć znacznie więcej, gdyby nie liczne kontuzje. Nigdy nie wystąpił w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce. Od 2005 roku w Oktiabrskim organizowany jest memoriał jego imienia. W ostatniej edycji triumfował Ilja Czałow.

Komentarze (2)
avatar
Anonymous666
1 h temu
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Zawodnik, którego często w prasie i programach przekręcano nazwisko sugerując się słowem Mandaryn, mandarynka, a on był nie Mandarszin a Mardanszin! No jest też jakieś fatum ostrowskie dla Rosj Czytaj całość
avatar
Borsuk
3 h temu
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Wystąpił w najwyższej klasie rozgrywkowej w barwach Unii Tarnów, 1992 rok, 10 meczów, średnia biegowa 1.294. Czuwaj.