Jadą mi pojedynczy zawodnicy, a nie drużyna - rozmowa z Dariuszem Momotem, menadżerem RKM-u ROW Rybnik

Lotos Wybrzeże Gdańsk pewnie pokonał RKM ROW Rybnik 55:35. O spotkaniu wypowiedział się pełniący rolę menadżera w rybnickim zespole Dariusz Momot, który martwił się przede wszystkim postawą lidera zespołu.

Michał Gałęzewski: W spotkaniu do połowy trzymaliście wynik. Co się stało potem?

Dariusz Momot: Co ja tu mogę powiedzieć? Nasz lider Daniel Nermark zdobył tylko pięć punktów. Bardzo na niego liczyłem, a gdyby jego postawa była lepsza, to byśmy mogli ugrać około 40 punktów. Dobrze pojechali Klindt i Karpow, reszta pojechała poniżej swojego poziomu. Mariusz Węgrzyk potrafi pojechać lepiej, Daniel Nermark miał najsłabszy mecz w sezonie, a Jamroży jest po kontuzji i nie mogę mieć mimo wszystko do niego pretensji. Jadą mi pojedynczy zawodnicy, a nie drużyna.

Przegraliście różnicą 20 punktów. To dużo w kontekście rewanżu?

- Tak, to dużo do odrobienia...

... szczególnie, że Gdańsk zawsze dobrze jeździł w Rybniku...

- ... tak jak Rybnik w Gdańsku. Tym razem było jednak odwrotnie. U siebie jest jednak inna bajka i będziemy robić wszystko, aby wygrać. Będzie jednak z pewnością ciężko odrobić stratę 20 punktów.

Do ostatniego biegu, tylko raz gdański zawodnik przyjechał na ostatnim miejscu. Chyba to zadecydowało o wyniku...

- Wszyscy zawodnicy gospodarzy są dobrze spasowani na ten tor. Gdańszczanie starali się dopasować pod siebie tor, polewając odpowiednie pola. Stasiu Chomski to jednak stary wyga. Żużel to dziwny sport. Czasami stawia się na zawodnika, który zdobył w poprzednim meczu dużo punktów, a tym razem zero. Monolitem było Wybrzeże, szacunek dla nich - wygrali zasłużenie.

Słabo spisali się wasi juniorzy, a akurat ze szkolenia zawodników Rybnik jest bardzo znany...

- W sobotę zajęliśmy trzecie miejsce w MMPPK. Niestety w ostatnim biegu para z Leszna pojechała ostro i Rafał Fleger stracił motor, a poza tym sam ucierpiał i mocno się potłukł, dlatego pojechał Sławek Pyszny. Mamy dobrych juniorów, jednak na wyjazdach to jeszcze tak dobrze nie wygląda. Liczę jednak, że wszystko się unormuje.

Przed wami mecz z Miszkolcem. Pierwszy mecz przegraliście, więc patrząc na ostatnie wyniki Speedway Miszkolc, dokonaliście na Węgrzech chyba czegoś niemożliwego...

- Nie jest to do końca powiedziane. Rozmawiałem z Arturem Mroczką i również stwierdził, że tor w Miszkocu jest dziwny. My w Miszkolcu mieliśmy półtorej zawodnika, czyli Nermarka i Węgrzyka. Karpow był rozbity, w pierwszym biegu kontuzję złapał Sławek Pyszny. Chyba ciąży jakieś fatum nad Rybnikiem w tym roku. Myślę, że zlejemy ich u siebie porządnie i zapomnimy o porażce.

Co się dzieje w tym sezonie z meczami wyjazdowymi w wykonaniu klubów I ligi? Poza pojedynczymi wpadkami nie da się tam wygrać...

- Tak, to prawda. Staramy się na wyjazdach, jedziemy z nastawieniem aby powalczyć, ale wychodzi jak wychodzi. Gdańsk u siebie jest mocny, a my po porażce z Grudziądzem już zapomnieliśmy. Przygotowanie toru jest odpowiednie i będziemy starali się wygrywać i gonić czołówkę.

Pocieszające jest dla was to, że Wybrzeże wygrało 55:35 i z liderem i z outsiderem?

- Jesteśmy w tej chwili na dole tabeli, ale na sześć kolejek mieliśmy cztery wyjazdy, więc tylko dwa mecze u siebie. Myślę, że zaczniemy gonić po meczach u siebie.

Źródło artykułu: