- Zwycięzca fazy zasadniczej w Lesznie uzbierał zaledwie 11 oczek, co pokazuje, że tutaj każdy jest w stanie wygrać z każdym. To mi się podoba - powiedział Andersen.
Duńczykowi raz w karierze udało się wygrać turniej GP w Goeteborgu, a było to w sezonie 2004, kiedy w pokonanym polu zostawił Jasona Crumpa oraz Tony'ego Rickardssona. - To wydarzyło się aż sześć lat temu, ale tamto zwycięstwo na pewno będzie mi przypominać, że teraz także stać mnie na triumf - dodał Hans.
"Ugly Duck" w tegorocznym czempionacie startuje dzięki stałej dzikiej karcie, przyznanej mu przez organizatorów cyklu. 29-latek w ubiegłym sezonie w klasyfikacji generalnej serii zajął bowiem dopiero 10. miejsce. - W zeszłym sezonie pomiędzy szóstą a dziesiątą nie było zbyt dużej różnicy punktowej, więc szykuje się kolejny ciężki bój. Teraz jednak doszedłem z wieloma rzeczami do ładu i powinno być dobrze - kontynuował jeździec Aniołów.
Czy Andersen wyznaczył sobie konkretny cel, który zamierza osiągnąć w trwających IMŚ? - Stawka uczestników w tym roku jest najsilniejsza od lat, ale ja czuję wielki głód. Po słabszym sezonie zawsze ma się większy zapał do pracy, prowadzącej do poprawy wyników - zakończył Duńczyk.
Przypomnijmy, że największym sukcesem Hansa Andersena w Indywidualnych Mistrzostwach Świata jest 5. lokata, wywalczona w latach 2007 i 2008.