Sam zawodnik żałuje jednak, że nie udało mu się pomyślnie przejść do ćwierćfinałów już przy pierwszym podejściu, zwłaszcza, że miał do dyspozycji obecnie swój "domowy" tor. - Straszna szkoda. Zależało mi okropnie na tym, aby awansować. No ale co zrobić... - mówi lekko załamany.
Na zakończenie czwartej serii Jędrzejak uczestniczył w groźnej kolizji. Na drugim łuku o jego motocykl zahaczył Damian Baliński, a oprócz tej dwójki na torze wylądował jeszcze Rafał Dobrucki. Do czasu przerwania biegu zawodnik Tauron Azotów Tarnów znajdował się na prowadzeniu. W powtórce musiał już jednak uznać wyższość Dobruckiego, co zaważyło o tym, że w ostatecznym rozrachunku to właśnie "Rafi" przebrnął dalej. Na dodatek wychowanek Iskry Ostrów Wielkopolski po tym feralnym szesnastym wyścigu nie czuł się już najlepiej. - Jestem poobijany, bolą mnie plecy, mostek i mógłbym tak wyliczać. Ogólnie rzecz ujmując jestem totalnie rozbity. Będą prawdopodobnie potrzebne jakieś szybkie badania - wyjaśnia.
Mimo to były zawodnik Atlasu Wrocław nie ma zamiaru rezygnować ze startu w rozgrywanym za ubiegły sezon Złotym Kasku. - Będę chciał mimo wszystko pojechać w piątek w Zielonej Górze i tam skorzystać z drugiej szansy na awans do dalszej fazy eliminacji o cykl Grand Prix 2011 - zapowiada Jędrzejak.
Niespełna 31 - letni zawodnik stara się jednak w każdym występie szukać pozytywów. Tym razem zwrócił uwagę na to, że w porównaniu do pierwszych słabszych treningów, zaczyna powoli rozgryzać tarnowski owal. - Mimo, że nie awansowałem jedna rzecz jest w tym wszystkim pocieszająca. Zaczynam rozumieć ten obiekt, a co za tym idzie coraz szybciej jeździć. Nie widzę z kolei różnicy w torze po dosypaniu nawierzchni. Dla mnie jest wciąż tak samo - kończy "Ogór".