Cały dochód z drugiej edycji imprezy organizowanej przez fundację Speedway Riders Benevolent Fund przeznaczony zostanie na leczenie kontuzjowanych żużlowców. - Oczywiście głównym celem tego turnieju jest zbiórka pieniędzy, ale nie ulega wątpliwości, że będą to trudne zawody, ponieważ zawsze tak jest w przypadku inauguracji sezonu. Fajnie byłoby wygrać, ale najważniejsza jest pomoc dla kontuzjowanych kolegów - powiedział Nicki.
Co 32-latek sądzi o torze, na którym rozegrane zostaną marcowe zawody? - W życiu nie miałem okazji jeździć na Rye House Stadium, pomimo że znajduje się on jedynie 20 minut drogi od mojego domu w Stevenage. Mimo to nie mogę się już doczekać tego turnieju - dodał 3-krotny Indywidualny Mistrz Świata.
Duńczyk ma opinię nieustępliwego oraz twardego zawodnika, wobec czego wielu kibiców jest zdziwionych, że zaproszono go do udziału w imprezie, w której wynik nie jest najważniejszy. - Kiedy byłem młodszy, byłem naprawdę twardym zawodnikiem. Teraz, kiedy mam na koncie trzy tytuły mistrza świata, ludzie powinni jednak zauważyć, że nie da się tego osiągnąć, będąc jeźdźcem bez głowy. Nadal jestem twardy, ale już nie kontrowersyjny. Oczywiście wciąż chcę wygrywać, ale można powiedzieć, że dorosłem - kontynuował żużlowiec Stali Gorzów.
Turniej w Hoddesdon będzie dla Pedersena przetarciem przed walką o odzyskanie tytułu IMŚ, która rozpocznie się 24 kwietnia w Lesznie. Jaki jest nastrój 32-latka przed zbliżającymi się zmaganiami w cyklu Grand Prix? - Cieszę się, że mam już 32 lata, a nie 22. W przeciwnym razie byłbym pewnie nieźle wkurzony ze względu na to, co działo się w zeszłym sezonie. Teraz jednak wiem, że mam doświadczenie oraz wsparcie całego teamu, więc wierzę, iż stać mnie na sięgnięcie po kolejny tytuł - zakończył Duńczyk.