Daniel Bewley ma na swoim koncie cztery zwycięstwa w turniejach cyklu Speedway Grand Prix, z czego dwa odniósł na krajowym podwórku - w walijskim Cardiff. Jednym z najbardziej pamiętnych momentów jego kariery była druga wygrana w brytyjskiej rundzie mistrzostw świata.
- Naprawdę trudno to opisać. Tak naprawdę najważniejsze były ostatnie dwa okrążenia - patrzyłem na ekran i widziałem, że mam sporą przewagę. Wtedy pomyślałem tylko: "Nie zmarnuj tego". To było jak sen na jawie - wspomina Bewley w rozmowie ze "Speedway Star".
Świętowanie tego triumfu rozpoczął dość nietypowo. - Po zawodach poszedłem do miasta. Trafiłem na znajomych i zjadłem kebaba, a potem ruszyłem na imprezę. Byłem na nogach do piątej rano, a następnego dnia poszedłem na motocross. To chyba nie był najlepszy pomysł - wcześniej wypiłem wtedy trochę wódki i następnego dnia naprawdę tego żałowałem - dodaje.
ZOBACZ WIDEO: Dokonał niemożliwego i pokonał Zmarzlika. Janowski o finale IMP
Choć Bewley jest znany z tego, że nie przywiązuje dużej wagi do swoich osiągnięć i chce się cieszyć jazdą, to 25-latek podkreśla, że nie zamierza spocząć na laurach i w 2025 roku chce zdobyć kolejne sukcesy, zarówno w cyklu Grand Prix, jak i w innych prestiżowych zawodach.
- Prawda jest taka, że ścigamy się tak często, że czasem nawet nie rejestrujesz, co wygrałeś. Dwa dni po triumfie w Cardiff jechałem już w Szwecji, potem w Polsce i w Manchesterze. To nasza codzienność – opowiada.
Droga Bewleya do ścisłej czołówki w Grand Prix była wymagająca. W 2022 roku wskoczył do mistrzostw świata wykluczeniu Artioma Łaguty i Emila Sajfutdinowa. - Starty w GP to zupełnie inne wyzwanie niż jazda w PGE Ekstralidze. Tory są inne, a do tego dochodzi ogromna liczba okrążeń. Trening rano, a potem 20 biegów, to jak trzy mecze w jeden dzień - tłumaczy.
Bewley podkreśla, że turnieje Grand Prix wymagają nie tylko umiejętności, ale i mentalnej odporności. - Nie znoszę zawodników, którzy mnie blokują i próbują odgrodzić się od rywali. Jeśli ktoś jest szybszy ode mnie i czysto mnie wyprzedza, szanuję to. Ale wolniejsi zawodnicy, którzy mnie przeszkadzają, naprawdę mnie irytują - przyznaje szczerze.