Olivier Buszkiewicz od początku sezonu 2024 znakomicie spisywał się w Metalkas 2. Ekstralidze. W połowie lipca junior brał udział w groźnym wypadku podczas eliminacji MIMP w Opolu. Wówczas doznał poważnej kontuzji oka. Przerwa wybiła go z rytmu i choć wrócił do rywalizacji w fazie play-off, już nie udało mu się odzyskać formy. Młody zawodnik w szczerej rozmowie z nami podsumowuje tegoroczne rozgrywki ligowe.
Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty: Jesteś spokojny, że w nadchodzącym sezonie obejdzie się bez perturbacji? Za tobą pechowy rok. Wokół Orła jest również wiele kontrowersji.
Oliver Buszkiewicz, nowy nabytek H.Skrzydlewska Orła Łódź: Wydaje mi się, że kolejny sezon będzie spokojniejszy, a przynajmniej taką mam nadzieję. Nie znalazło się dla nas miejsce w Abramczyk Polonii Bydgoszcz i musieliśmy szukać nowego klubu. Dlatego podjęliśmy taką, a nie inną decyzję. Okazało się, że Orzeł jednak wystartuje w rozgrywkach i po rozmowach z zarządem podpisaliśmy umowę.
Liczyłeś, że kontynuacja współpracy z bydgoskim klubem będzie możliwa?
Chcieliśmy zostać w Polonii. Niestety nie udało się. Nie mamy wpływu na decyzję zarządu. Każdy prezes wybiera kogo chce. Robi to poniekąd w ciemno, bo w ostatecznym rozrachunku i tak wszystko weryfikuje tor. Nie mam żadnego żalu do Polonii. Jeśli w przyszłości obie strony wyrażą chęć napisania drugiego rozdziału, ja absolutnie nie zamykam drogi. Rozstaliśmy się w dobrych relacjach.
Pod koniec października w mocnych słowach na temat twojego byłego klubu wypowiedział się jeden z mechaników, Marcel Kajzer.
To prawda, ale wszystko zostało szybko wyjaśnione. Nikt nie ma do nikogo żalu. Marcel napisał wtedy, co czuł. To oczywiście była subiektywna opinia. Działał pod wpływem emocji. Ja mogę tylko powiedzieć, że na pewno liczyłem na więcej w tym sezonie. Jestem natomiast daleki od obwiniania kogokolwiek. Sam odpowiadam za swoją karierę i podejmowane przeze mnie decyzje. Nikt nie zmuszał mnie, żebym po kontuzji wracał na tor.
Z perspektywy czasu, wydaje mi się, że popełniłem błąd. Chciałem pomóc klubowi w awansie, a zostawiłem po sobie złe wrażenie. Niestety, wiele osób kieruje się końcówką sezonu, oceniając potencjał zawodnika. Ta była słaba w moim wykonaniu.
ZOBACZ WIDEO: Włókniarz może spaść z PGE Ekstraligi. Cieślak zaniepokoił kibiców
Jesteś spokojny o to, że od początku przyszłego sezonu nie będzie widać skutków tamtego urazu?
Kontuzje zdarzają się w tym sporcie. Nie ma się czego obawiać. Przepracujemy ostro zimę, żeby przygotować się do przyszłorocznych rozgrywek. Będziemy jeździć jak najwięcej, gdy tylko pogoda na to pozwoli i starać się, by moja dyspozycja była jeszcze lepsza, niż miało to miejsce przed kontuzją.
Uraz należał do poważnych. Obawiałeś się o to, czy będziesz mógł kontynuować karierę?
Nie dopuszczałem do siebie takiej myśli. Wciąż jestem tym samym zawodnikiem, którym byłem od początku, do połowy rozgrywek. Po powrocie brakowało mi jazdy, co zaowocowało słabszymi wynikami. Nic już z tym nie zrobię. Musiałem znaleźć kogoś, kto mi zaufa, co zrobił H.Skrzydlewska Orzeł. Jestem skupiony, by odwdzięczyć się zarządowi dobrą jazdą.
Czego spodziewasz się przed nadchodzącym sezonem?
Widzę szansę na poprawę wyników z ubiegłego. Jestem optymistycznie nastawiony i mam nadzieję, że się uda. Nie mogę natomiast brać tego za pewnik. Do tej rozmowy będziemy mogli wrócić jesienią za rok.
Lubisz łódzki tor?
Jest w miarę podobny do bydgoskiego. Odjechałem tam dobre zawody, zdobywając 6 punktów. Gdyby nie pech, byłem zdolny dołożyć jeszcze więcej "oczek" do dorobku drużyny. Na przeszkodzie stanęły defekt i upadek. Wydaje mi się, że damy sobie radę w Łodzi i będziemy dobrze jeździć. Zwłaszcza po przepracowanych treningach na tamtym owalu.
Rozmawiał Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty