Istniały obawy, że nie przeżyje wypadku. Niespełna rok później wrócił do sportu

WP SportoweFakty / Wojciech Szubartowski / Na zdjęciu: Adam Roynon
WP SportoweFakty / Wojciech Szubartowski / Na zdjęciu: Adam Roynon

Adam Roynon przez całą swoją karierę zmagał się z wieloma poważnymi kontuzjami. Po jednym z wypadków lekarze dawali mu tylko 50 procent szans na przeżycie. Tymczasem wrócił do ścigania na żużlu.

W tym artykule dowiesz się o:

Adam Roynon urodził się 30 sierpnia 1988 roku w Barrow-in-Furness, w mieście położonym nad Morzem Irlandzkim. Szybko przekonał się, że życie żużlowca wiąże się z bólem. I choć życie go mocno nie oszczędzało, to... - Tak, cały czas uwielbiam żużel - każdy szczegół związany z tym sportem. Zarówno te dobre jak i złe strony. Ten sport daje mi wspaniałe życiowe doświadczenia i bardzo się cieszę, że mogę to wszystko przeżywać - mówił w rozmowie z WP SportoweFakty.

Zaledwie dwa tygodnie po swoich 17. urodzinach złamał nadgarstek i rękę w straszliwym wypadku na torze w Glasgow. Najcięższym momentem w jego karierze był jednak wypadek, który wydarzył się 6 marca 2009 roku.

Roynon został powołany przez Roba Lyona na obóz treningowy reprezentacji Wielkiej Brytanii w King’s Lynn. Był w świetnej formie i miał spore szanse na wyjazd na zawody międzynarodowe, ale podczas treningu doszło do tragicznego wypadku - jego przednie koło poluzowało się i odpadło.

ZOBACZ WIDEO: Czy to powód słabszej formy Janowskiego? Zawodnik odpowiada

Skutek był dramatyczny. Roynon doznał obrażeń szyi, które zmusiły go do natychmiastowego transportu do szpitala Queen Elizabeth. Po wstępnych badaniach lekarze uznali, że jego stan jest na tyle poważny, że musiał zostać przetransportowany do szpitala Addenbrooke’s w Cambridge, gdzie wprowadzono go w śpiączkę farmakologiczną.

- Dowiedzieliśmy się, że ma skrzep w mózgu i prawdopodobnie uszkodzony kark. Dlatego zdecydowano się natychmiast przetransportować go prosto do specjalistycznego oddziału w Cambridge - mówił Keith Denham, ówczesny właściciel Workington Comets.

- To straszna wiadomość. Wiem, że Adam bardzo czekał na ten sezon, gdyż zeszły nie był dla niego udany ze względu na kontuzję (Roynon stracił część sezonu na skutek skomplikowanego złamania nogi - dop. red.). W tej trudnej chwili myślami jesteśmy wszyscy przy nim - dodał menedżer Workington, Ian Thomas.

Na wieści z Wielkiej Brytanii oczekiwano także w Rzeszowie, bowiem Roynon miał podpisany kontrakt z tamtejszą Stalą. - Adam bardzo chciał pokazać się w naszym klubie, ale niestety spotkała go wielka tragedia. Oby powrócił do zdrowia, to jest w tej chwili najważniejsze - powiedział trener rzeszowskiego zespołu dla oficjalnej strony Stali Rzeszów, Dariusz Śledź.

Stan Roynona był naprawdę poważny. Jego ojciec - Chris usłyszał, że szansa na przeżycie wynosi tylko 50 procent. Lekarze obawiali się, że żużlowiec nie przeżyje z powodu zakrzepu krwi blisko mózgu i złamania szyi. Jednak dzięki niezłomnej sile charakteru i wsparciu rodziny, Brytyjczyk opuścił szpital zaledwie 10 dni później. - Mogłem usiąść na miejscu pasażera w samochodzie ojca, który zabrał mnie na 270-milową podróż do domu w Barrow-in-Furness - wspominał później w rozmowie ze "Speedway Star".

Pomimo przymusu noszenia metalowego ochraniacza w celu zapobiegania dalszym uszkodzeniom kręgosłupa, Roynon obiecał sobie, że wróci na tor. I rzeczywiście, po roku rehabilitacji, znów zdobywał punkty dla Workington Comets w Premier Trophy podczas meczu przeciwko Berwick.

Gdyby był wtedy równie uparty, jak czasami bywa, możliwe, że wróciłby na tor już w 2019 roku, co mogłoby mu zaszkodzić na dłuższą metę. Lekarze nie byli przekonani, że jego ręka i bark są w pełni wyleczone, i doradzili mu, by nie wracał do wyścigów: - Powiedziano mi, że jeśli wrócę na tor, nie będą mogli przeprowadzić operacji, bo byłem już zwolniony z leczenia. Życie po żużlu jest długie, musiałem upewnić się, że będę sprawny i gotowy na życie po zakończeniu kariery, dlatego zdecydowałem się na przerwę. Opuściłem sezon 2009 przez kontuzję szyi, ale to była najdłuższa przerwa, jaką miałem od 15. roku życia - dodał Brytyjczyk.

Choć życie zawodowego żużlowca bywa pełne nieprzewidywalności, Udowodnił, że potrafi wrócić po najcięższych chwilach. - Teraz jestem szczęśliwie żonaty, a Jodie była ze mną przez cały ten czas, wspierała mnie, gdy byłem kontuzjowany - zakończył Roynon, wyrażając wdzięczność za wsparcie rodziny, które było dla niego kluczowe w tych trudnych momentach.

W polskiej lidze związany był kontraktami z KM-em Ostrów Wielkopolski (2008) i Stalą Rzeszów (2009). Odjechał zaledwie jeden mecz w kraju nad Wisłą i skończył go z trzema biegami, w których zdobył 3 punkty z bonusem. Marzył o powrocie do jazdy w Polsce, ale to mu się nie udało. Nie przydał się również kontrakt warszawski ze Śląskiem Świętochłowice w 2019 roku.

Komentarze (0)