Fani czarnego sportu do dziś pamiętają, jak w Opolu Sylwia Pszon długo walczyła o to, by móc jeździć na motocyklach bez hamulców, bowiem w jej czasach kobiety miał kategoryczny zakaz jazdy w lewo. Tymczasem w Danii w 2001 roku byliśmy świadkami ważnego wydarzenia, bowiem to przedstawicielka płci pięknej została mistrzynią kraju. Sabrina Bogh pokonała wówczas Rune Knudsena i Ulricha Oestergaarda.
Był to niewątpliwie ważny moment dla innych kobiet. Siedem lat później w Polsce podczas zawodów Eurospeedway w Tarnowie zaprezentowała się jej rodaczka - Nanna Jorgensen. Zwróciła na siebie uwagę. Na tyle, by po kilku miesiącach podpisać kontrakt w kraju nad Wisłą.
- Jestem pierwszą dziewczyną w polskiej lidze. To dla mnie spora szansa na wypromowanie siebie, ale także przy okazji innych dziewcząt, które chciałyby uprawiać speedway, a do tej pory nie miały na to szans. Występy w Polsce są dla mnie okazją do potrenowania i podniesienia swoich umiejętności - wspominała w rozmowie z WP SportoweFakty.
ZOBACZ WIDEO: Włókniarz wciąż szuka trenera. Cieślak o potencjalnym powrocie
Dołączyła do KM Ostrów. Jej transfer wzbudził zainteresowanie nie tylko mediów sportowych, ale także plotkarskich. - Koleżanki wspominały, że odbiło się to sporym echem w polskich mediach. Cieszę się, bo może dzięki temu w Polsce dziewczyny na żużlu będą postrzegane jako normalne zjawisko, a nie coś dziwnego - mówiła w rozmowie z naszym portalem.
Liczyła na debiut w barwach ostrowskiego klubu, ale niekorzystne warunki często stawały jej na drodze. W parku maszyn wspierał ją tata, choć wiele spraw potrafiła rozwiązać sama. Pokazała swoją ambicję, gdy na przedsezonowej prezentacji KM Ostrów zaczęła rozpakowywać sprzęt i oświadczyła, że chce wziąć udział w sparingu.
Debiutu nigdy nie doczekała. - Rozmawiałam jakieś dziesięć miesięcy temu z działaczami i powiedziałam im, że bardzo zależy mi na tym, by startować w polskiej lidze. Wstępnie dogadaliśmy się, że dostanę szansę wyjechania w co najmniej jednym biegu, najprawdopodobniej po letnich wakacjach. W tym sezonie jednak sporo się działo w Ostrowie, zmarł prezes klubu, ludzie w zarządzie się pozmieniali, było trochę bałaganu. Miałam kontuzję, przez pewien czas nie jeździłam i myślę, że jest to też ważny czynnik, dlaczego nie jeździłam. Później rozmawiałam jeszcze z paroma ludźmi z Ostrowa i dowiedziałam się o sporych problemach finansowych, wtedy też nastąpiły zmiany w zarządzie - dodała.
Żeńska drużyna utarła nosa chłopakom
W 2010 roku Joergensen, wraz z koleżankami, utworzyła pierwszą żeńską drużynę w duńskiej Division 2 - EMS Esbjerg Girl Power. Oprócz niej w zespole startowały Stefanie Jensen, Cebine Randrup, Michelle Schoeler oraz Chatrine Friman Brantvik. - Robimy to dlatego, że wreszcie jest odpowiednia liczba dziewcząt reprezentujących pewien poziom sportowy - tłumaczyła.
Panie bardzo długo płaciły frycowe i musiały oglądać plecy swoich kolegów z toru. Nadszedł jednak moment, kiedy to udało im się pokonać przeciwników. W dziewiątej rundzie na torze we Fladbro podopieczne Sorena Matthijesena zostawiły w pokonanym polu drugą drużynę klubu z Randers.
- Kiedy staję pod taśmą startową nie myślę, z kim się ścigam, czy jest to mężczyzna, czy kobieta. Po prostu jest to przeciwnik, z którym chcę zwyciężyć. Każda wygrana daje taką samą radość i satysfakcję - mówiła.
Choć przygoda Joergensen z polskim żużlem nie była związana zbyt długo, jej przykład otworzył drzwi dla przyszłych pokoleń, które kontynuują jej misję na torach całego świata. Po jej epizodzie licencje uzyskało kilka Polek - Klaudia Szmaj, Weronika Burlaga, Wiktoria Garbowska i Monika Nietyksza. Z kolei w 2019 roku Niemka Sindy Weber została pierwszą kobietą, która zadebiutowała w lidze, a rok później Celina Liebmann jako pierwsza zdobyła ligowe punkty.
Bohaterka tego artykułu przyszła na świat 20 lipca 1989 roku. Miała zaledwie cztery lata, kiedy zaczęła swoją przygodę z czarnym sportem. Pasją do ścigania w lewo zaraził ją syn sąsiadów, który posiadał mały motocykl. Postanowiła, że ona też chce taki posiadać i rozwijać swoje umiejętności w motorsporcie.
- Nie wiem, kiedy moi rodzice wzięli na serio to, co mówię, ale na pewno tak się stało. Rzeczywiście sporo na ten temat rozmawialiśmy. Tak właściwie, to nigdy nie byłam taką prawdziwą dziewczynką, miałam w sobie zawsze coś z chłopca, można nawet powiedzieć, że byłam trochę chłopcem. Nosiłam zazwyczaj ciuchy dla chłopaków, miałam krótkie włosy. Chyba mogę więc powiedzieć, że nigdy nie byłam dziewczynką - skomentowała.