Dwukrotnie wiercili mu czaszkę i chcieli odłączyć od aparatury. Wrócił do sportu i... wpadł na dopingu

YouTube / Glasgow Tigers / Lee Complin
YouTube / Glasgow Tigers / Lee Complin

Nigdy nie osiągnął spektakularnych sukcesów w żużlu, ale jego burzliwe życie mogłoby posłużyć za scenariusz książki. Po ponad 10-letniej przerwie wrócił do rywalizacji, udowadniając, że pasja i wytrwałość mogą pokonać nawet najcięższe przeciwności.

W tym artykule dowiesz się o:

Lee Complin, choć nigdy nie zdobył wielkich laurów w świecie żużla, jest postacią, której historia zasługuje na uwagę. W 2008 roku walczył o życie po poważnym wypadku, by 14 lat później wrócić do sportu, który kocha. W 2022 roku jego powrót do ścigania po niemal dziesięciu latach nieobecności wzbudził ogromne zainteresowanie, zwłaszcza gdy po raz pierwszy pojawił się na torze podczas treningów w Newcastle, przyciągając spojrzenia wszystkich obecnych.

- Zawsze chciałem wrócić na tor, ale przeszkadzały mi w tym różne kwestie zawodowe - przyznał Complin w rozmowie z WP SportoweFakty, zaznaczając, że niełatwo było mu pogodzić pasję z obowiązkami życia codziennego. Co więcej, jego decyzji o powrocie nie popierała także rodzina, pamiętająca dramatyczny wypadek z 27 lipca 2012 roku na torze w Scunthorpe, po którym musiał zawiesić swoją karierę.

- Kontuzja była tak naprawdę jedną z przyczyn. Była też kwestia zmagania się z finansami. Jeśli chodzi o samo zdrowie, to odkąd odszedłem z żużla, to cały czas uprawiałem aktywność fizyczną, zajmowałem się kulturystyką. [...] Wcześniejsze urazy też już nie dają się we znaki - mówił Complin.

ZOBACZ WIDEO: Żużel. Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Janowski, Hampel i Cieślak

Po latach przerwy Lee Complin powrócił do rywalizacji 25 marca 2023 roku, biorąc udział w meczu o trofeum Tyne-Tees. Startując obok Jordana Jenkinsa, Jasona Edwardsa i George'a Congreve'a, udowodnił, że ma w sobie determinację i wolę walki. - Przez ten cały czas siedziałem może z dziesięć minut na motocyklu mojego taty, ale nie na żużlowym. [...] Miałem ten atut, że zawsze potrafiłem wskoczyć na jakikolwiek sprzęt i po prostu sobie na nim radziłem. Coś, jakbym się urodził na motocyklu - wspominał w rozmowie ze "Speedway Star".

Pomimo ogromnej motywacji, powrót na tor nie był łatwy. Chociaż w sezonie udało mu się dziewięciokrotnie zdobyć dwucyfrowy wynik, najczęściej rywalizował na najniższym poziomie ligowym. Jego najlepsze występy to komplet 15 punktów zdobyty w meczu z Plymouth Gladiators oraz podobny rezultat w spotkaniu SGB Championship przeciwko Poole.

Kariera Complina od początku była pełna wyzwań. Startował na torach trawiastych i początkowo nie wiązał swojej przyszłości z klasycznym żużlem, którym się nie interesował. Dopiero namowy innych sprawiły, że spróbował swoich sił na tradycyjnym torze, co szybko zaowocowało podpisaniem kontraktu.

Lekarze mówili "pas"

Jednak seria upadków, które odbiły się na jego zdrowiu, a także udział w dramatycznym wypadku drogowym w 2008 roku, pozostawiły trwały ślad.

- Wypadek miał miejsce na prostej drodze, a ślady poślizgu wskazywały, że nie jechałem zbyt szybko. Przez miesiąc byłem jednak podłączony do aparatury podtrzymującej życie. Powiedzieli mi, że przeżyłem tylko dlatego, że jestem bardzo wysportowany, zdrowy i umięśniony. Dwukrotnie musieli jednak wiercić mi w czaszce, aby odciążyć mózg - mówił po latach.

Początkowo podejrzewano, że wypadek mógł być spowodowany alkoholem lub narkotykami, ale późniejsze ekspertyzy wykazały, że winne było zatarcie silnika, co doprowadziło do zablokowania kół i poślizgu. Sytuacja była tak poważna, że lekarze przygotowywali rodziców Complina na najgorsze i sugerowali odłączenie aparatury.

Na szczęście dla niego, matka nie zgodziła się na ten krok. - Medycy powiedzieli, że jeśli przeżyję noc, to nie będę mógł chodzić i mówić z powodu urazów głowy - wspominał zawodnik.

Bez happy-endu. Winnym... ząb mądrości?

Powrót Lee Complina do ścigania po tylu latach przerwy to historia pełna determinacji i wiary we własne możliwości. Mimo wielu trudności Brytyjczyk udowodnił, że duch sportowej walki nigdy w nim nie zgasł. Niestety, ale nie ma ta historia szczęśliwego zakończenia.

W kwietniu 2024 wpadł w kolejne kłopoty, bowiem Brytyjczyk został wytypowany do testów antydopingowych i uzyskał wynik pozytywny. Panel dyscyplinarny Speedway Control Bureau przesłuchał w Rugby Complina, który do niczego się nie przyznawał. Wyniki jednak były jednoznaczne, a według działaczy Complin naruszył dwa przepisy. Jeden z nich dotyczył działań godzących w interes sportu, a drugi obecności w organizmie substancji zakazanych.

Po zapoznaniu się ze wszystkimi materiałami Komisja Dyscyplinarna uznała Complina winnym i po rozważeniu wszystkich złagodzeń zdecydowała się zawiesić licencję żużlowca na okres 20 miesięcy. W opinii Brytyjczyka zawinił... ząb mądrości.

- Znajduje się w kości szczęki. Musiałem dostać skierowanie na zabieg, bo dentysta tego nie zrobi w zwykłym gabinecie. Gdybym nie odczuwał takiego potwornego bólu zęba, gdzie robił się też ropień, to nie doszłoby do tej sytuacji - powiedział Complin w rozmowie ze "Speedway Star".

- Wszystko zaczęło się dwa miesiące przed Press Day. Na dzień prasowy jechałem praktycznie w stanie agonii. Zażywałem ibuprofenu, ale to tylko środek przeciwzapalny. Wszystko, co brałem, to było na receptę i przeciwbólowe. Nie zrobiłem niczego umyślnie i zdaję sobie sprawę z tego, że władze lig zastosowały konkretną procedurę - dodawał.

Jeśli Complin zdecydowałby się wrócić na tor, to może tu uczynić najwcześniej w 2026 roku. Wydaje się, że zważywszy na fakt, iż obchodzi 17 listopada obchodzi 40. urodziny, to koniec jego kariery.

W 2009 roku Complin był związany kontraktem z KMŻ-em Lublin. To była jego jedyna styczność z polskim żużlem, choć na tor w lidze nigdy nie wyjechał.

Komentarze (1)
avatar
sparki
17.11.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Podziwiam takiego człowieka, trzeba mieć ogromną haryzme,aby po takich przypadkach wracać do żużla, nie wszyscy to potrafią.