W czwartek informowaliśmy o zaskakującym pomyśle chorwackiej federacji żużlowej. Jak przekazała nam działaczka FIM z tamtego kraju, zaproponowano Artiomowi Łagucie oraz Emilowi Sajfutdinowowi występ w eliminacjach do Speedway Grand Prix z tamtejszą licencją. Co ważne, jest to plan już wdrażany w życie (więcej TUTAJ).
- Dziwię się, że nie doszło do tego wcześniej, jeśli są federacje, które są w stanie zgłosić ich do eliminacji. W przeszłości byli zawodnicy, którzy startowali na innych licencjach. Nie zaskakują mnie słowa Dariji Pavlic. Nie mam nic przeciwko takiemu rozwiązaniu - mówili w rozmowie z WP SportoweFakty Krzysztof Cegielski.
Rosjanie, Polacy czy Chorwaci?
Naszemu rozmówcy nie wydaje się, aby Polski Związek Motorowy miał zamiar powstrzymywać takie rozwiązanie, a sam Michał Sikora nie chce, tylko aby Łaguta i Sajfutdinow blokowali miejsca w mistrzowskim cyklu Biało-Czerwonym. Jego zdaniem sama inicjatywa jest bardzo dobra i wszystkie strony powinny być z niej zadowolone.
ZOBACZ WIDEO: Holder zawodził przez kilka meczów. Nadal był wierny jednej osobie
Problem mógłby jednak pojawić się w przypadku ich występów w PGE Ekstralidze na pozycji krajowego seniora. Zgodnie z regulaminem tacy żużlowcy nie mogą posiadać licencji międzynarodowych wydanych przez inną federację niż Polski Związek Motorowy. W takim razie musiałoby dojść do pewnego wyjątku.
- Jeśli PZM utrzymałby obu polską licencję, to sytuacja chyba byłaby korzystna dla wszystkich. Nie sądzę, aby nasz związek nagle miał zamiar wycofywać polskie licencje. On chce tylko uniknąć sytuacji, w której Emil i Artiom zajmowaliby w Grand Prix miejsca Polakom - zwraca uwagę nasz rozmówca.
Nie chciał być niewolnikiem i dał przykład
Ten zresztą mógłby być doskonałym przykładem takie rozwiązania. Krzysztof Cegielski w przeszłości był w podobnej sytuacji, choć jak przyznaje, nie chciałby porównywać obu spraw, ponieważ on licencji z cudzego kraju nie musiał szukać z powodu napaści swojego prezydenta na inne państwo.
- Polski Związek Motorowy zupełnie zlekceważył moją sytuację z Wybrzeżem Gdańsk, które nie zamierzało rozliczać się z płatności ani wprowadzić mnie na listę transferową po zerwaniu kontraktu. Wszystko było w rękach związku, który nie zajął się sprawą. To był mój znak protestu. Nie może być sytuacji, że ktoś traktuje człowieka jak niewolnika. Ole Olsen, ale też brytyjska federacja, pomogli mi i skończyło się tak, że od 2002 roku startowałem na tamtejszej licencji - przypomina były żużlowiec.
Mimo tego dalej reprezentował Polskę. Przyszył sobie nawet na kevlarze na wysokości uda biało-czerwoną flagę. - Swoje udowodniłem, wygrałem sprawę, ale przy tej licencji pozostałem już do momentu mojego wypadku. Myślę, że wielu zawodników mogłoby wziąć z tej sytuacji przykład, że jeśli komuś się coś nie podoba, to naprawdę można działać i zaryzykować - podsumowuje Krzysztof Cegielski.