Anders Thomsen od kilku sezonów jest czołowym żużlowcem świata. Potwierdza to swoimi wynikami w PGE Ekstralidze, w której od 2022 roku znajduje się w czołowej dziesiątce najskuteczniejszych zawodników rozgrywek. W sezonie 2024 zakończył zmagania ze średnią 2,096 punktu na jeden bieg.
Nie było go jednak w Indywidualnych Mistrzostwach Świata, choć w Vojens wystąpił z jednorazową "dziką kartą". Swoje miejsce w cyklu stracił przed rokiem, gdy zajął dopiero 15. miejsce, na co wpłynęła kontuzja, przez którą opuścił trzy ostatnie rundy. Duńczyk w Speedway Grand Prix ścigał się także w latach 2021-2022. Teraz już wiadomo, że ponownie będzie to robił w 2025 roku.
Wszystko dzięki drugiemu miejscu w GP Challenge, które w piątek zostało rozegrane w Pardubicach. 30-latek rozpoczął przeciętnie, bo od trzech "oczek" w dwóch startach, ale później wygrał swoje trzy kolejne gonitwy, co przełożyło się na 12 punktów oraz drugą lokatę. Lepszy od niego był wyłącznie Brady Kurtz.
ZOBACZ WIDEO: Holder zawodził przez kilka meczów. Nadal był wierny jednej osobie
- Bardzo się cieszę. Nie mogę się doczekać swojego powrotu do Grand Prix. Będzie to na pewno duże wyzwanie dla mnie. W trakcie zimy muszę wykonać sporo pracy - powiedział Thomsen w rozmowie z portalem ekstraliga.pl.
Przyznał jednocześnie, że ponowne występy w mistrzowskim cyklu nie były dla niego priorytetem. Przede wszystkim chciał się dobrze bawić żużlem i skupić na jak najlepszej jeździe. Dopiero później miał zamiar zobaczyć, czy jest gotowy na starty w SGP. Aczkolwiek po dobrym sezonie czuje, że przynależy do IMŚ i zrobi, co tylko się da, aby zostać w nich dłużej.