Mateusz Domański, WP SportoweFakty: Na wstępie oczywiście muszę zapytać o twoje zdrowie. Jak się czujesz po tych upadkach, których na przestrzeni ostatnich miesięcy nie brakowało?
Kevin Fajfer, w sezonie 2024 zawodnik Ultrapur Startu Gniezno: Z dnia na dzień jest coraz lepiej. W czwartek mam ściągnięcie szwów z ręki. Gorzej jest ze stopą. Pewnie jeszcze trochę czasu potrzeba, żeby to wszystko doszło do siebie i wtedy będzie można popracować na siłowni nad formą na przyszły sezon.
Czyli rozumiem, że pod kątem zdrowotnym spokojnie uda się wszystko poskładać na sezon 2025.
Tak, tak, bez żadnego problemu. Co roku zima była dobrze przepracowana i także tym razem nie powinno być żadnych kłopotów.
Ten sezon miał dla ciebie taki słodko-gorzki smak. Z jednej strony - fajne wyniki przy twoim nazwisku, a z drugiej - upadki i brak awansu z drużyną. Jeżeli chodzi o kolizje, to pod koniec sezonu było ich więcej. Z czego to się wzięło? Trochę też z tego, że za bardzo chciałeś dobrze się prezentować?
Ciężko to określić. Na pewno zawsze daję z siebie tyle, ile potrafię, a czasem nawet za dużo i później są konsekwencje. Jeżeli chodzi o ten upadek w finale w Gnieźnie, to mogę przyznać, że to ewidentnie była moja wina. Reszta? Nie do końca była z mojej winy.
ZOBACZ WIDEO: Finansowe eldorado? Gwiazda ligi wprost o swoich zarobkach
Te upadki mocno ciebie doświadczyły? Słyszałem, że momentami trudno było tobie wstać z łóżka.
To naprawdę był trudny sezon dla mnie. Wynikowo wszystko okej, ale ciężko przechodziłem te wszystkie upadki. Mam jednak przy sobie ludzi, dzięki którym mogę uprawiać żużel. Każda z tych osób mocno mi pomaga: zarówno najbliżsi, jak i fizjoterapeuta Norbert Synoracki, który robi cuda. Super, że mam ich przy sobie.
Czy summa summarum, wyłączając te upadki, jesteś zadowolony ze swojej postawy na torze?
Poza finałem, powiedziałbym, że było okej. Ta końcówka niestety naprawdę była fatalna. Nie tego oczekiwałem od siebie. Przykre...
Jak myślisz, czego generalnie zabrakło Startowi w kontekście tej finałowej potyczki z Unią Tarnów?
Na pewno zabrakło zdrowia. Szwankowało ono zarówno u mnie, jak i u Mikołaja Czapli. Sądzę, że to było kluczowe. Mikołaja zabrakło w Tarnowie. Ja zaś tak naprawdę cały sezon jeździłem z jakąś kontuzją. To wszystko się nawarstwiło. Organizmu tak długo nie da się oszukiwać. Na koniec sezonu wszystko się skumulowało.
A ze sprzętu byłeś zadowolony, czy pojawiły się jakieś perturbacje?
Jakoś specjalnie nie mogłem narzekać. Fajnie trafiliśmy ze wszystkim. Motocykle były bardzo posłuszne.
Czy czujesz, że po tym sezonie w Starcie Gniezno poradziłbyś sobie na wyższym poziomie rozgrywkowym, czy jednak uważasz, że potrzebujesz jeszcze jednego roku w Krajowej Lidze Żużlowej?
Gotowym jest się zawsze. Później jednak trzeba dobrze trafić ze sprzętem. Ja oczywiście zawsze mam nadzieję, że wszystko dobrze się poukłada i odjadę kolejny fajny sezon.
To ile ofert masz na stole?
Nie chcę o tym mówić. Rozmowy są, ale dokładnie jeszcze nic nie wiadomo. Sam jestem ciekawy, jak to wszystko się potoczy.
Ale bardziej skłaniasz się ku Metalkas 2. Ekstralidze, czy bardziej ku Krajowej Lidze Żużlowej?
Oczywiście bardziej chciałbym ścigać się z najlepszymi, więc fajnie byłoby jeździć w Metalkas 2. Ekstralidze. Będą tam nawet niektórzy zawodnicy z PGE Ekstraligi, więc jak najbardziej podjąłbym rękawicę.
Masz oferty z Metalkas 2. Ekstraligi?
Jak już wspomniałem, za dużo na ten temat rozmawiać nie chcę. Propozycje są i trzeba je dobrze przeanalizować.
A na ile prawdopodobne jest to, że zostaniesz w Gnieźnie? Słyszałem, że jakieś rozmowy już były.
Jedna rozmowa była. Czy skończyła się happy endem? Nie za bardzo.
Jak w ogóle zapatrujesz się na kwestię pozostania w Gnieźnie?
Dla mnie ten klub jest bardzo ważny, więc chęć zawsze jest. Reszta jednak należy do działaczy.
Wiemy, że w tym roku w Starcie znów były problemy finansowe. Na ciebie jakoś to wpłynęło?
Szczerze powiem, że to jest duży problem. W drugiej lidze nie zarabia się kokosów, a jak jeszcze są problemy finansowe, to trudno to wszystko sobie poukładać. Nie zawsze sponsorzy chcą dokładać dodatkowe fundusze. Na pewno byłoby łatwiej, jakby wszystko było na bieżąco. Ale to takie marzenia.
Wiadomo, że do przyszłego sezonu zostało jeszcze sporo czasu, ale czy już jakiś plan w głowie się rysuje? Jakiś nadrzędny cel?
Mogę powiedzieć, że czasem potrzeba zimnej głowy. I to trzeba będzie mocno przestudiować - żeby mieć w sobie duże opanowanie.
Za to pod artykułem o kłopotach Unii Tarnów ich pełno.