Żużel. Maciej Janowski idzie w górę w Grand Prix. Pracuje na stałą "dziką kartę"?

WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Maciej Janowski
WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Maciej Janowski

Bardzo udane Grand Prix Danii ma za sobą Maciej Janowski. Indywidualny mistrz Polski dotąd nie miał dobrych wspomnień z Vojens, ale w końcu odczarował dla siebie tamtejszy tor. Być może po cichu pracuje nad powrotem do elitarnego cyklu na stałe.

Pomimo tego, że Maciej Janowski w latach 2015-2023 tylko dwa razy ukończył rywalizację w Indywidualnych Mistrzostwach Świata poniżej 7. miejsca, a w 2022 roku zdobył brązowy medal, organizatorzy Grand Prix nie przyznali mu stałej "dzikiej karty" na tegoroczną edycję tego cyklu. Polakowi przypadła jedynie rola drugiego nominalnego rezerwowego.

Na fali wznoszącej

Liczne kontuzje pełnoprawnych uczestników sprawiły jednak, że pierwszy oczekujący Max Fricke, a także Janowski mają od czerwca regularne okazje do jazdy na arenie GP. Nasz reprezentant rozpoczął jeszcze od falstartu, ponieważ w Gorzowie, mimo tego że był najszybszy w próbie czasowej, w samym turnieju spisał się słabo, kończąc go na 16. miejscu. W sierpniu i wrześniu 33-latek jeździ już wśród najlepszych znacznie lepiej.

Jak wiadomo, w Cardiff został skrzywdzony przez jury zawodów i niesłusznie nie wystąpił w półfinale, będąc sklasyfikowanym na 9. pozycji. O jedną wyżej uplasował się we Wrocławiu, gdzie przeszkodził mu defekt motocykla w półfinale, natomiast na 5. miejscu ukończył zmagania w Rydze. Z kolei w minioną sobotę w Vojens w końcu wjechał do finału, w którym do mety dotarł za Robertem Lambertem i Bartoszem Zmarzlikiem.

Długo czekał na podium

W Vojens polski zawodnik upiekł na jednym ogniu więcej niż jedną pieczeń. Przełamał się na tamtejszym torze, na którym w przeszłości osiągał niezadowalające wyniki. Dość powiedzieć, że we wcześniejszych trzech występach w GP na Speedway Center nigdy nie awansował do półfinału. Ponadto stanął wreszcie "na pudle" po trzynastu rundach elitarnego cyklu bez takiego osiągnięcia. Poprzednia taka sytuacja miała miejsce przed dwoma laty w Malilli.
 
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Przyjemski, Miśkowiak i Rusiecki

Podium numer 27 w karierze Janowskiego w GP daje mu trzeci taki wynik spośród Polaków w historii. Więcej razy od niego szampana kosztowali tylko Tomasz Gollob i Bartosz Zmarzlik (po 53). A za kilkanaście dni wrocławianin będzie obchodzić wspaniały jubileusz. W Toruniu czekać go będzie 100. turniej w tym cyklu. Z "Biało-Czerwonych" więcej ma tylko Gollob (164).

Pracuje na stałą "dziką kartę"?

Janowski pokazuje, że cały czas ma w sobie pokłady, aby na najwyższym poziomie jeździć z powodzeniem. W klasyfikacji generalnej jest na 15. miejscu po tym, jak wyprzedził Jana Kvecha, choć ten ściga się w GP od początku sezonu. A wszystko wskazuje na to, że 28 września po ostatniej rundzie na Motoarenie jeszcze podskoczy w tabeli i kto wie, czy nawet nie o dwie lub trzy lokaty i np. kosztem Szymona Woźniaka.

Spoglądać trzeba powoli także już na to, jak ukształtuje się przyszłoroczna lista startowa GP. Składowych jest wiele, bo choćby finał TAURON SEC i GP Challenge dopiero przed nami. Janowski poprzez te ścieżki nie awansuje (w mistrzostwach Europy ma dużą stratę do prowadzącego Andrzeja Lebiediewa, a w eliminacjach światowych w ogóle nie startował), więc będzie mógł liczyć tylko na stałe zaproszenie.

Nie można wykluczać scenariusza, że przed ich przyznaniem tylko Zmarzlik będzie mieć z grona Polaków pewne miejsce w obsadzie na sezon 2025. Na pewno wysoko stoją akcje Dominika Kubery, który jeśli nie wskoczy do TOP6 i nie awansuje z Challenge'u, powinien otrzymać "dziką kartę". Tyle że dwóch naszych reprezentantów przy organizacji trzech turniejów i wsparciu sponsorów to mało prawdopodobna sytuacja. Dlatego Janowski czy oprócz tego Patryk Dudek będą mieć w Toruniu, o co jechać.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty