Plusy i minusy minionego tygodnia na polskich torach oceniają dziennikarze WP SportoweFakty.
Plusy według Katarzyny Łapczyńskiej:
+ Michael Jepsen Jensen. Trafiał do Grudziądza po to, aby ZOOleszcz GKM bezpiecznie się utrzymał w PGE Ekstralidze, a niewiele brakowało, a wprowadziłby zespół do półfinału rozgrywek. Niektórzy czekali, aż w końcu powinie mu się noga, a on każdym kolejnym występem udowadniał, że wciąż potrafi się ścigać na ekstraligowym poziomie. W spotkaniu przeciwko Betard Sparcie Wrocław (12 punktów i bonus) udowodnił, że zasłużył na nowy kontrakt.
+ Patryk Dudek. Stanął na wysokości zadania i stał się bohaterem KS Apatora Toruń. Zdobył 17 punktów w siedmiu startach, co było kluczowe w kontekście awansu do półfinału PGE Ekstraligi. Ostatnie tygodnie są dla Dudka nad wyraz udane i kibice "Aniołów" nie mieliby nic przeciwko, gdyby ten stan utrzymywał się aż do końca rozgrywek. W tym jedyna nadzieja na pokonanie Orlen Oil Motoru Lublin w drodze po finał.
+ Bartłomiej Kowalski. Warto docenić progres, jaki wykonał w meczach wyjazdowych względem początku sezonu. Jeszcze kilka miesięcy temu oglądaliśmy dwa oblicza Kowalskiego - zachwycającego na Stadionie Olimpijskim i przywożącego zera będąc w gościach. Obecnie znacznie lepiej odnajduje się poza domowym torem, a jego 7 punktów i 3 bonusy pozwoliły Betard Sparcie odnieść pierwsze zwycięstwo na obczyźnie.
ZOBACZ WIDEO: Miał konkurować ze Zmarzlikiem. Na razie nie potrafi się do niego zbliżyć
Tai Woffinden zapowiedział już, że nie pojawi się więcej na torze w sezonie 2024. Dla niektórych zawodników Betard Sparty oznacza to, że będą musieli z siebie dać 110 proc., jeśli zespół ma awansować do finału rozgrywek. Bartłomiej Kowalski, Francis Gusts i juniorzy zmierzą się ze sporą presją, ale mogą też udowodnić swoją wartość na przyszłość.
Minusy według Łukasza Kuczery:
- Piotr Pawlicki. Odchodził z Fogo Unii Leszno, by w innym otoczeniu poszukać nowych bodźców i motywacji. Tymczasem jego wyniki w barwach Betard Sparty Wrocław były jeszcze gorsze, co można było jednak tłumaczyć tym, że trafił do mocniejszej ekipy i startował z gorszymi numerami. Po ledwie roku przyszło mu pożegnać stolicę Dolnego Śląska i trafił do NovyHotel Falubazu Zielona Góra. Czy tam rozwinął skrzydła? Niekoniecznie.
Pawlicki niedzielnym występem w Lublinie zakończył sezon w PGE Ekstralidze ze średnią 1,675. To wynik jeszcze gorszy niż rok wcześniej we Wrocławiu (1,701). Tendencja spadkowa jest zauważalna, ale wobec deficytu klasowych polskich jeźdźców, były mistrz świata juniorów ma już klub na sezon 2025. Krono-Plast Włókniarz Częstochowa miał nóż na gardle, więc nie dziwi, że zdecydował się na angaż Pawlickiego. W tym momencie to jednak kupowanie kota w worku.
Jeśli Pawlicki w przyszłym roku nie odbije się od dna, to być może będzie musiał zejść ligę niżej, aby tam ustabilizować formę. Podobnie postąpił nie tak dawno jego brat Przemysław. Nie wyszedł na tym najgorzej.
- Jaimon Lidsey. Jeśli szukać powodów, dla których ZOOleszcz GKM Grudziądz nie pojedzie w półfinałach PGE Ekstraligi, to Australijczyk jest jednym z nich. W niedzielę zdobył tylko 3 punkty i bonus, będąc najsłabszym zawodnikiem formacji seniorskiej obok Kacpra Pludry. W Grudziądzu powinni się poważnie zastanowić, czy Lidsey jest dobrą opcją na sezon 2025. Może warto rozejrzeć się za innymi kandydaturami.
- Chris Holder. Jest obok Gleba Czugunowa drugim najskuteczniejszym zawodnikiem Arged Malesa Ostrów, ale w niedzielę w Bydgoszczy nie pojechał na miarę swojego talentu. Jeśli jeden z liderów drużyny nie wygrywa indywidualnie wyścigu, to trudno marzyć o końcowym sukcesie. Ostrowianie wywieźli znad Brdy tylko 36 punktów i ciężko im będzie w rewanżu o awans do finału Metalkas 2. Ekstraligi.
Czytaj także:
- "Dajcie mu spokój". Kościecha wziął w obronę zawodnika GKM-u
- Jeden punkt dzielił ich od półfinałów PGE Ekstraligi. "To boli"