Żużel. Prezes Polonii odpiera zarzuty w sprawie toru. "To nie było świadome działanie"

WP SportoweFakty / Michał Szmyd
WP SportoweFakty / Michał Szmyd

Podczas ostatniego meczu w Bydgoszczy aż dziewięć razy doszło do przerwania biegu z powodu upadków. Niektórzy twierdzą, że przyczyną jest sposób przygotowywania toru przez miejscowy klub. Na te zarzuty odpowiada prezes Jerzy Kanclerz.

Nie ulega wątpliwości, że bydgoski tor sprzyja widowiskowej jeździe. Najwięcej emocji dostarczają kibicom akcje pod samą bandą. Niektórzy zwracają jednak uwagę, że ostatnio dzieje się coś niepokojącego. Zwłaszcza ostatni mecz ćwierćfinału Metalkas 2. Ekstraligi spowodował gorącą dyskusję na ten temat.

- Nie jestem fanem toru w Bydgoszczy w takiej formule. Gospodarz robi go pod siebie i ma takie prawo, lecz zaczyna to wyglądać niebezpiecznie. Tak przygotowany tor jest zgodny z regulaminem, choć myślę, że jest to robione mocno na limicie - powiedział w ostatnich dniach dla WP SportoweFakty nasz ekspert Jacek Frątczak. - Są przepisy, które mówią, że przyczepność może się zwiększać wraz z szerokością owalu. Jednakże tutaj mamy ścieżkę przy samej bandzie, a nie od połowy toru. To oczywiście widowiskowe, lecz niekomfortowe dla samych zawodników - dodał Frątczak.

Do zarzutów postanowił odnieść się szef Abramczyk Polonii Jerzy Kanclerz. - Jeśli komisarz toru twierdzi, że na cztery godziny przed meczem nawierzchnia jest regulaminowa, to przecież bierze za to odpowiedzialność. Tak było przed ostatnim spotkaniem. Tor został uznany za regulaminowy. Trudno z tym dyskutować - odpowiada szef Polonii.

ZOBACZ WIDEO: Stal Gorzów działa na rynku transferowym. Kogo obserwuje prezes klubu?

- Obserwuję również mecze w PGE Ekstralidze. Tory są różne. Każdy przygotowuje nawierzchnię pod siebie. Zdarza się też tak, że oglądamy spotkania, w których nie ma żadnych mijanek, bo jest jedna ścieżka przy krawężniku lub dwa trzy metry od niego. Wszyscy nią jeżdżą, ale nikt nie mówi o nieregulaminowym torze. U nas widowiska są naprawdę atrakcyjne i większości się to podoba - dodaje Kanclerz.

Prezes Polonii przyznaje jednak, że nawierzchnia podczas ostatniego meczu z #OrzechowaOsada PSŻ-em Poznań różniła się o tej z wcześniejszych pojedynków. - Być może na tym meczu była jedna ścieżka i każdy próbował do niej dojechać, by nabrać prędkości. Mogę się z tym zgodzić, ale jeśli chodzi o pozostałe zawody, to były różne ścieżki i ściganie na wysokim poziomie. Trochę tego nie rozumiem, bo po finale IMP wszyscy się zachwycali bydgoskim owalem i poziomem sportowym widowiska - podkreśla.

- Trudno mi powiedzieć, z czego wynikała różnica, ale to nie było świadome działanie. Trener zawsze stara się robić tor w sposób powtarzalny. Czasami się jednak nie udaje, ponieważ decyduje o tym wiele czynników. Być może ostatnio wpływ miała pogoda. Zapewniam, że nikt nie zrobił jednak nawierzchni w ten sposób, bo przyjechała do nas drużyna z Poznania - podsumowuje Kanclerz.

Przypomnijmy, że kolejne spotkanie na własnym torze Abramczyk Polonia odjedzie w najbliższą niedzielę. Jej rywalem będzie wtedy Arged Malesa Ostrów. Stawką pojedynku będzie awans do finału Metalkas 2. Ekstraligi. Początek rywalizacji o godzinie 16:30.

Zobacz także:
Vaclav Milik przeżył chwile grozy

Źródło artykułu: WP SportoweFakty