Adrian Miedziński to żużlowiec, którego chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Przez wiele lat ścigał się zarówno w Polsce, jak i ligach zagranicznych. To jednocześnie wielokrotny reprezentant naszego kraju. Na koncie ma między innymi złote medale mistrzostw świata, które zdobywał razem z drużyną w latach 2009 i 2010.
Do tego dochodzą liczne sukcesy na krajowym podwórku - między innymi medale Młodzieżowych Indywidualnych Polski, Drużynowych Młodzieżowych Mistrzostw Polski czy Drużynowych Mistrzostw Polski. To oczywiście tylko część jego osiągnięć.
Miedziński jest jedną z ikon toruńskiego speedwaya. Nic dziwnego w tym, że jego internetowy wpis o chęci sprzedaży motocykli i busa wywołał spore poruszenie. Od razu pojawiło się pytanie: czy to oznacza, że zawodnik kończy karierę?
- Na pewno serce by chciało. To nie jest łatwe pożegnać się z czymś, co robiło się od dziecka. Co innego, jak sportowiec sam decyduje, że to jest koniec, a co innego, jak o wszystkim postanowi los. Jest, jak jest. Fajnie, że można rozmyślać nad tym, czy uprawiać sport, czy nie i że człowiek wykaraskał się z różnych problemów. Z tego należy się cieszyć. Na pewno nie wrócę po to, by jeździć. W to mogę pobawić się sam na treningu. Jak wrócić to tylko na zasadzie, żeby normalnie zbudować team i zrobić to na poziomie. Nie po to człowiek przez tyle lat coś robił, żeby teraz bez sensu psuć. Nie o to chodzi. Tak w skrócie wygląda sytuacja, z którą się gdzieś męczę. Gdyby to było dziesięć lat temu, na pewno bym się po tym wszystkim otrzepał i bym to kontynuował, a teraz - wiadomo, PESEL-u nie zmienimy - powiedział w rozmowie z WP SportoweFakty.
ZOBACZ WIDEO: "Potwierdzam". Tego zawodnika w Fogo Unii na pewno nie będzie
Adrian Miedziński w żużlu był zakochany praktycznie od urodzenia. Speedway zatem od zawsze stanowił ważną częścią jego życia. - Gdy się urodziłem, to mój tata startował, więc człowiek od zawsze był z tym związany. Na pewno nie jest łatwo powiedzieć: "dobra, koniec, róbmy coś innego"- stwierdził.
- Gdzieś to trzeba w sobie wszystko przetrawić. Na pewno plus jest taki, że zrobiłem papiery instruktora i że pomaganie innym sprawia mi przyjemność. Gdy człowiek wspiera innych i to wychodzi, wówczas jest ta radość i nutka adrenaliny, która towarzyszyła przez całą karierę. Jest takie uzupełnienie - podkreślił.
Czy 39-latek czuje się dziś żużlowcem spełnionym? - Wiadomo, że człowiek sportowo zawsze mierzy w najwyższe cele i chciałoby się osiągnąć jeszcze więcej. Można powiedzieć, że w Polsce, oprócz indywidualnego mistrzostwa, zdobyłem chyba wszystko. Wiadomo, zabrakło mistrza świata juniorów, bo były różne kontuzje i sytuacje losowe. Zabrakło tam szczegółów - przypomniał.
- Dużo udało się zrobić i z tego należy się cieszyć. Każdy na pewno chciałby mieć taki problem, że udało się zdobyć tyle, a kilka rzeczy nie wyszło. Każdy sportowiec, który nastawia się na najwyższe cele, zawsze będzie czuć nutkę niespełnienia. Najważniejsze jest jednak to, że dużo zrobiłem i zaznaczyłem się jakoś w historii. Jeżeli będzie koniec, to istotne jest też to, że udało się skończyć w jednym kawałku, bo tych różnych przygód było kilka - podsumował Adrian Miedziński.
Czytaj także:
> Polonia Bydgoszcz zniesmaczona postawą ROW-u Rybnik. "Dla mnie to było naganne"
> Co z jego powrotem do Unii Leszno? Czeka go trudna decyzja