Żużel. Pauzował dwa miesiące, a gdy wrócił, od razu był liderem Wilków. "Dużo szybszy powrót, niż przypuszczano"

WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Dimitri Berge na pierwszym planie
WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Dimitri Berge na pierwszym planie

19 maja w Rybniku kontuzji doznał Dimitri Berge. Lider Cellfast Wilków Krosno pauzował dwa miesiące, a po powrocie ponownie był najskuteczniejszym zawodnikiem ekipy z Podkarpacia, zdobywając w meczu z Innpro ROW-em Rybnik 12 punktów z bonusem.

Rozgrywki tak się ułożyły, że pierwszym pojedynkiem Berge w Metalkas 2. Ekstralidze po jego powrocie było ponownie starcie z zespołem ze Śląska. Głównie dzięki postawie Francuza Cellfast Wilki wygrały z Innpro ROW-em w stosunku 47:43. Jak ocenił ten mecz jego główny bohater?

- To spotkanie było dosyć ciężkie. Rywale z Rybnika są mocnym zespołem. Przez cały mecz musieliśmy mocno z nimi walczyć. Ostatecznie udało nam się wygrać, co jest oczywiście bardzo dobre dla naszej drużyny - mówił Dimitri Berge o meczu z rybniczanami w rozmowie z WP SportoweFakty.

Pomimo wyraźnej przerwy występ Francuza wyglądał tak, jakby nie miał on zbyt długiego rozbratu z motocyklem. Domowy owal był dla niego zatem wyraźnie "przyjazny" w pierwszym ligowym starciu po kontuzji.

ZOBACZ WIDEO: Zmiana systemu rozgrywek w Polsce? Jerzy Kanclerz przedstawia propozycje

Nie przepada za torem w Grudziądzu

- Tor w Krośnie nieco się zmienił, jeśli porównam go do tego, na którym startowałem na początku tego sezonu. Nie powiedziałbym, że był on całkiem nowy, nawierzchnia jednak trochę się różniła od tej, jaką znałem tutaj w pierwszych spotkaniach. Znaleźliśmy jednak dobre ustawienia oraz dokonaliśmy kilku zmian, które się opłaciły. Ogólnie czułem się na tym torze dobrze i komfortowo. Jeśli używa się odpowiednich ustawień, startuje się na nim całkiem przyjemnie (uśmiech).

Dzień przed ligowym meczem w Krośnie nasz rozmówca startował w drugim tegorocznym finale Indywidualnych Mistrzostw Europy w Grudziądzu. Występ w TAURON SEC jednak wyraźnie mu nie wyszedł, ponieważ zdobył on w nim tylko trzy punkty. Grudziądzki owal nie jest chyba jednym z jego ulubionych, wcześniej bowiem w sparingu przed rozpoczęciem sezonu Francuz zdobył tam sześć punktów z bonusem w pięciu biegach.

- Tor w Grudziądzu jest dla mnie dosyć specyficzny. Startowałem tam do tej pory tylko dwa razy. Dodatkowo finał SEC był moim pierwszym występem po przerwie, nie byłem zatem być może zbyt pewny siebie na torze. Tak czy inaczej dobrze było przejechać kilka kółek na tym torze przed niedzielnym spotkaniem z drużyną z Rybnika. Teraz już wróciłem na dobre - podkreślił Berge.

Nie miało znaczenia, z kim się ścigał

Majowa kontuzja naszego francuskiego rozmówcy była wynikiem zdarzenia torowego, a winowajcą jego upadku uznano wówczas Australijczyka Brady'ego Kurtza. Obaj zawodnicy spotkali się na torze w Krośnie dwukrotnie i w obu tych starciach górą był Berge. Szczególnie mogła podobać się jego pogoń za rywalem w biegu siódmym, kiedy zwycięstwo zapewnił on sobie dosłownie na samej mecie. Czy w tym biegu miał on z tyłu głowy świadomość, że ściga się konkretnie z tym zawodnikiem i spowodowało to dodatkową motywację?

- Tak naprawdę każdy wyścig jest taki sam. Zawsze chcę być pierwszy. Chcę pokonać każdego, kto w danym biegu znajduje się z przodu. Tym razem był to Brady i z całą pewnością chciałem być lepszy od niego, co mi się udało. Cieszyłem się z tego zwycięstwa, jednak w każdym wyścigu daję z siebie wszystko. Dlatego to nie ma znaczenia, kto w danej sytuacji jedzie przede mną - skomentował krótko.

Dyspozycja Francuza z meczu w Krośnie chyba uspokoiła nieco kibiców Cellfast Wilków. Wszystko zatem wskazuje na to, że forma fizyczna tego zawodnika jest już odpowiednia i nie ma podstaw do obaw o jego wyniki.

Niespodzianki się zdarzają

- Od mojego urazu do momentu powrotu na tor minęło około ośmiu tygodni. To był zatem dużo szybszy powrót do formy, niż przypuszczano. Pracowałem jednak nad swoją rehabilitacją naprawdę ciężko, ze świetnymi ludźmi. Ostatecznie możliwy był mój powrót na tor już teraz - wyjaśnił Berge.

Niewykluczony jest scenariusz, w którym krośnianie spotkają się z rybniczanami już w pierwszej rundzie play-off sezonu 2024. Czy zatem poprzedni mecz ligowy mógł mieć jakieś psychologiczne znaczenie przed ewentualnym kolejnym starciem między tymi ekipami?

- Nigdy nie wiadomo, jeszcze jest za wcześnie na spekulacje. Pozostały nam nadal dwa spotkania do odjechania, więc wiele rzeczy może się zmienić. Z pewnością jednak dobrze było z nimi wygrać ten mecz, aby pokazać im, że również jesteśmy mocni, zwłaszcza na domowym torze. Zobaczymy, co wydarzy się w fazie play-off.

Niespodzianki się zdarzają

W kolejnej rundzie Cellfast Wilki Krosno udadzą się na wyjazdowy pojedynek z Arged Malesą Ostrów Wlkp.. Gospodarze tego pojedynku w ostatnich tygodniach prezentowali się wybornie, będzie to zatem wyjątkowo niewygodny rywal. Należy jednak pamiętać, że również ostrowianie ulegli niedawno na własnym torze zespołowi, który nie był faworytem.

- Każde spotkanie jest ciężkie. Nigdy jednak nie wiadomo, jak zakończy się kolejne. To jest żużel i wszystko może zmienić się naprawdę szybko. Widzieliśmy, że w Ostrowie wygrała wcześniej drużyna z Poznania. Zobaczymy, tak naprawdę wszystko się może zdarzyć - podsumował z uśmiechem rozmowę z WP SportoweFakty Dimitiri Berge.

Stanisław Wrona, WP SportoweFakty

Czytaj także:
Jeden z liderów ROW-u Rybnik nie był do końca sobą. "Nie miałem zbyt dużo energii"
Zwycięstwo niepokonanego Stępienia. Pech w debiucie Kowalskiego

Komentarze (0)