Większość fanów liczyła na wyrównany pojedynek pomiędzy NovyHotel Falubazem Zielona Góra a Fogo Unią Leszno. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna, ponieważ gospodarze prowadzili od samego początku i nie pozostawili żadnych złudzeń przyjezdnym, tryumfując 53:37.
Tym samym Wielkopolanie są już w naprawdę trudnym położeniu. Do końca rundy zasadniczej pozostały cztery mecze, a podopieczni Rafała Okoniewskiego zajmują ostatnią pozycję i tracą do siódmego ZOOleszcz GKM-u Grudziądz trzy punkty. Wiele osób uważa, że niedzielne starcie mogło właśnie zadecydować o spadkowiczu z najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce.
- Nie uważam, że to jest koniec Unii w PGE Ekstralidze. W tym sezonie jest wiele nieprzewidywalnych wyników. Cały czas twierdzę, że ostatnia kolejka będzie decydowała o tym, kto pozostanie w najlepszej żużlowej lidze świata. Leszczynianie mają jeszcze trzy spotkania na własnym torze - przekonuje w rozmowie z WP SportoweFakty Jan Krzystyniak.
ZOBACZ WIDEO: Świetne wieści dla fanów Fogo Unii. Ważny zawodnik za chwilę wznowi treningi?!
Jak zaznacza, w potyczce z Falubazem zespół z Wielkopolski przyjął na początku mocne ciosy, po których nie mógł się otrząsnąć i tak naprawdę właśnie to zadecydowało o przegranej. Można również zastanowić się, czy lepszym rozwiązaniem nie było wpisanie do zestawienia meczowego Andrzeja Lebiediewa i stosowanie za niego zastępstwa zawodnika. Ostatecznie pojechał Bartosz Smektała, który zdobył zaledwie dwa "oczka" oraz bonus w dwóch startach.
- Unia w ostatniej domowej konfrontacji nie miała słabego zawodnika. Wszyscy wówczas wypełnili swoje zadanie. Po takim pojedynku raczej nie wchodziła żadna inna możliwość wyboru składu, jak tylko wystawić ośmiu żużlowców. Ben Cook był w niedzielę genialny, dobrze zaprezentował się też Janusz Kołodziej, ale zawiedli wszyscy pozostali. Leszczyńscy kibice muszą wierzyć, że ta drużyna pojedzie w kolejnych spotkaniach tak, jak z KS Apatorem Toruń (56:34 dla Unii - dop.red) - mówi nasz rozmówca.
Tak naprawdę trudno stwierdzić, czy to goście byli tak słabi, czy może miejscowi tak mocni, ponieważ wszyscy zielonogórscy seniorzy byli skuteczni. Nawet najsłabszy Jan Kvech zapisał obok swojego nazwiska pięć punktów oraz bonus w czterech startach. Dodatkowo młodzieżowcy dorzucili osiem "oczek".
- Jeżeli na zielonogórskim torze jazda jest po całej szerokości, to Falubaz jest trudny do pokonania. Zazwyczaj jest to niemożliwe. W niedzielę było podobnie. Obie drużyny pokazały prawdziwą walkę. Takie mecze nieraz są bardziej widowiskowe niż potyczki o mistrzostwo Polski, a zwycięstwa czasami bardziej cieszą niż zdobycie tytułu - podsumowuje Jan Krzystyniak.
Czytaj także:
- Żużel. Pawlicki nie mógł przyjechać do Zielonej Góry. Na przeszkodzie stanęły dwa pożary
- Żużel. Ostre starcie Kvecha i Zengoty! "Jest słaby psychicznie"