Żużel. Bolało go totalnie wszystko. "Nie było miejsca na miękką grę"

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Kevin Fajfer
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Kevin Fajfer

Podczas meczu Ultrapur Start Gniezno - Unia Tarnów (49:41) Kevin Fajfer pokazał charakter. Mimo groźnej kraksy w pierwszym biegu, kontynuował walkę z rywalami i... z wielkim bólem.

Osiem punktów - to dorobek Kevina Fajfera podczas starcia Ultrapur Start Gniezno - Unia Tarnów. Początek tego meczu był trudny dla tego zawodnika. Już w swoim pierwszym biegu zaliczył on groźny upadek po ataku Timo Lahtiego.

- Na pewno ciężki był to mecz. Rywal bardzo mocny. Tak naprawdę topowi zawodnicy w drużynie Unii Tarnów. Całe szczęście, że udało nam się wygrać. My też mieliśmy swoje problemy. Ja w pierwszym biegu zaliczyłem upadek, kolega pojechał ze mną trochę ostrzej. Motocykl skasowany, ale nawet na krzywym idzie jechać i zdobywać punkty - mówił w rozmowie z Canal+.

Ta kraksa mocno dała mu się we znaki. W trakcie kolejnych wyścigów odczuwał dyskomfort.

- Dosłownie wszystko mnie boli - każdy element ciała. Dzwon był solidny, ale trzeba było pokazać charakter. Nie było miejsca na miękką grę i powiedzenie: "nie jadę". Tu trzeba było odstawić ból w inne miejsce i walczyć dla drużyny. Najważniejsze, że wygraliśmy ten mecz - podkreślił.

Zawodnik jest przekonany, że gdyby nie perturbacje, to byłby w stanie wywalczyć lepszy rezultat. - Na pewno byłoby ciut lepiej, jakbym jechał w pełni sił i motocykl byłby prosty. Był krzywy, ale zrobiliśmy z teamem wszystko, by go uratować i jechać na nim - podsumował.

ZOBACZ WIDEO: Żużel. Magazyn PGE Ekstraligi. Gośćmi: Glazik, Holder i Termiński

Czytaj także:
Zawodnik Wilków sprawdził się na tle światowej czołówki. "Takie błędy są potrzebne" 
Chce wrócić po dwóch latach. Mówi o presji związanej z nazwiskiem

Komentarze (0)