27 stycznia 1983 roku w Lublinie urodził się Daniel Jeleniewski. To obecnie najstarszy wychowanek lubelskiej szkółki żużlowej, który wciąż ściga się na torach. Karierę zaczynał w czasach, gdy w Lublinie nikomu nawet nie śniło się, że zespół z tego miasta może zdominować rywalizację o Drużynowe Mistrzostwo Polski.
Nigdy nie zdobył medalu
W ligowych rozgrywkach "Jeleń" zadebiutował w 1999 roku w barwach LKŻ Lublin. Wtedy klub ledwo wiązał koniec z końcem i rywalizował w najniższej klasie rozgrywkowej. Z biegiem czasu Koziołki prezentowały się coraz lepiej, a i sam Jeleniewski był coraz skuteczniejszym zawodnikiem. Między innymi dzięki niemu lublinianie w 2002 roku wywalczyli awans do I ligi.
Tam Jeleniewski też prezentował skuteczną jazdę. Zwrócił na siebie uwagę klubów z Ekstraligi i ostatecznie w 2008 roku trafił do Wrocławia, gdzie spędził trzy sezony. Pomógł mu w tym niesamowity występ w finale Indywidualnych Mistrzostw Polski, który w sezonie 2007 odbył się właśnie we Wrocławiu.
ZOBACZ WIDEO: Był rewelacją PGE Ekstraligi. Co dalej?
Tam Jeleniewski był bliski zdobycia medalu. Zakończył na czwartym miejscu. Wyprzedzili go Rune Holta, Tomasz Gollob i Damian Baliński. To jego największy indywidualny sukces w karierze. I choć jeździł jeszcze w kilku finałach, startował w Złotym, Srebrnym i Brązowym Kasku, to nawet nie zbliżył się do tego osiągnięcia. W jego gablocie jest za to puchar za triumf w klasyfikacji generalnej Pucharu MACEC 2005.
Wielu było jednak w historii żużla zawodników, którzy indywidualnie nie święcili sukcesów, ale byli ważnymi ogniwami swoich drużyn. I właśnie Jeleniewski jest jednym z nich. W każdym klubie, w którym jeździł, wywiązywał się z powierzonych mu zadań. Ścigał się jeszcze dla zespołów w Łodzi, Częstochowy, Grudziądza, Krosna oraz Bydgoszczy, a przed sezonem 2024 związał się umową z Unią Tarnów.
- Mnie to nie przeszkadza. Moje ambicje, jak wspomniałem, są duże i chciałbym zdobywać jak najwięcej punktów, ale przecież nikt mi nie broni jazdy w charakterze doparowego. Na razie mogę występować z takiej pozycji i atakować z dołu, a pod koniec sezonu zobaczymy, którą będę linią (śmiech). Łatwiej startować z niższego pułapu, presja jest mniejsza, a zrobić można to samo albo nawet więcej. Na razie poczekajmy - mówił przed startem poprzedniego sezonu.
Upadek, który mógł zakończyć się tragedią
Jeleniewski sezon 2022 zakończył przedwcześnie. W 5. biegu meczu Abramczyk Polonia Bydgoszcz - H.Skrzydlewska Orzeł Łódź doszło do fatalnego karambolu. Na wyjściu z pierwszego łuku Adrian Miedziński wywoził na zewnętrzną Norberta Kościucha, a przy bandzie jechał jeszcze Daniel Jeleniewski, dla którego zabrakło miejsca. Zawodnik gospodarzy zanotował upadek, a wjechał w niego jeszcze Nowak.
Niestety, w wyniku uderzenia Jeleniewskiemu spadł kask z głowy. Na szczęście zawodnik nie uderzył nieosłoniętą głową o tor. Wiadomo, że u zawodnika Abramczyk Polonii doszło do rozcięcia skóry głowy. Przy Jeleniewskim natychmiastowo pojawiły się służby medyczne, które zabrały zawodnika do szpitala na szczegółowe badania.
Trudno to sobie wyobrazić, ale zakończyło się bez złamań. "Chyba mogę mówić o dużym szczęściu. Dziękuję wszystkim za wiadomości i słowa wsparcia. Dla tych, którzy oglądali wypadek i zastanawiają się jak to się stało, że kask spadł informuję, że był on zapięty (poddany oględzinom przez komisarza technicznego). Został zerwany z mojej głowy przez hak motocyklowy. Nie obyło się bez przykrych konsekwencji w postaci szwów, opuchlizny i otarć, ale wszystko się zagoi... oby jak najszybciej" - pisał wtedy na Facebooku.
Jeleniewski dalej się ściga, a kibice liczą, że zaliczy kolejny znakomity sezon.
Czytaj także:
Ta licytacja na WOŚP robi furorę. Pękła magiczna bariera
Ten pomysł Canal+ nie wypali? Ekspert stawia sprawę jasno