Z naszych informacji wynika, że to właśnie te dwa wielkie koncerny zgłosiły się do przetargu na prawa do pokazywania żużlowej PGE Ekstraligi. To jedne z najciekawszych praw pozapiłkarskich, bo żużlowe rozgrywki, w sezonie, co tydzień gromadzą przed telewizorami ponad 200 tysięcy fanów.
Już samo zgłoszenie swoich ofert w pierwszej odsłonie przetargu, to mocny sygnał dla żużlowych ośrodków. W klubach już mogą zacierać ręce. To wszystko oznacza bowiem, że za chwilę może rozegrać się jeszcze bardziej emocjonująca walka niż jeszcze trzy lata temu, gdy wartość praw telewizyjnych do PGE Ekstraligi osiągnęła rekordową wartość 60,5 mln złotych rocznie.
Dla Canal+ strata żużla byłaby bardzo dotkliwa, bo stacja od ponad 10 lat chwali się, że jest "domem" tej dyscypliny, a żużlowi fani stanowią istotną część ich odbiorców. Jeszcze do niedawna ze spółki płynęły sygnały, że władze C+ są gotowe zapłacić za prawa do PGE Ekstraligi nieznacznie więcej niż do tej pory. Teraz już wiadomo, że jeśli chcą utrzymać dyscyplinę w swoich rękach, to będą musieli sięgnąć do kieszeni.
ZOBACZ WIDEO: Mistrz świata juniorów wpuścił nas do swojego warsztatu. Ujawnił, jak upamiętnił zmarłego kolegę
To duża niespodzianka, bo jeszcze niedawno wydawało się, że w konkursie ofert, Canal+ nie będzie miało rywala i bez większego wysiłku przedłuży dotychczasową umowę o kolejne trzy sezony.
To już nieaktualne, bo choć do tej pory z Discovery Warner Bros (właściciela m.in. telewizji TVN) nie płynęły zbyt optymistyczne sygnały, to ostatecznie stacja postanowiła kontynuować swoją ekspansję na żużlowe rynki. Przypomnijmy, że od 2022 roku w rękach tej stacji są prawa do pokazywania relacji z żużlowych mistrzostw świata. Wszystkie rundy Grand Prix pokazywane są za pośrednictwem internetu w Playerze, a polskie turnieje dodatkowo transmituje popularny kanał TTV.
Choć Canal+ ma gigantyczne zasługi w promowaniu tej dyscypliny i podniesieniu jakości pokazywania tego sportu, to podczas przetargu nie będzie sentymentów. W ostatnim Magazynie PGE Ekstraligi, prezes ligi, Wojciech Stępniewski wprost przyznał, że kluczowym czynnikiem przy wyborze najlepszej oferty będzie czynnik finansowy.
Czas na składanie ofert minął 14 grudnia, ale okazuje się, że wcale nie oznacza, że przetarg musi zostać rozstrzygnięty w najbliższych tygodniach. Jeśli władze rozgrywek uznają, że żadna z ofert ich nie satysfakcjonuje, to mogą ogłosić kolejną turę negocjacji, a w ten sposób jeszcze podgrzać rywalizację dwóch telewizyjnych gigantów.
Jeszcze niedawno w żużlu marzono o rocznym kontrakcie telewizyjnym o wartości 100 mln złotych. Ostatnio te plany stały się mniej realne, ale za ostatni zwrot akcji sprawia, że te plany znów mogą ożyć.
Obecny kontrakt telewizyjny i tak wydawał się gigantyczny, a za jego sprawą budżety klubów osiągnęły średnią wysokość ponad 20 mln złotych, a czołowi zawodnicy rozgrywek zarabiają rocznie trzy miliony złotych.
Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
Dostała pracę w TVN. Na jej weselu był Gortat
Włókniarz zaplanował sparingi