W sobotę poznaliśmy nazwiska trzech żużlowców, którzy na pewno pojawią się w cyklu SGP 2024. Poprzez Grand Prix Challenge jazdę w mistrzostwach świata zapewnili sobie Jason Doyle, Martin Vaculik i Szymon Woźniak. Ogromną radość w Gislaved przeżył zwłaszcza Polak, bo zawodnik ebut.pl Stali Gorzów po raz pierwszy w karierze awansował do elitarnego grona.
Wyniki turnieju w Gislaved ułożyły się w taki sposób, że poprzez GP Challenge do przyszłorocznych mistrzostw świata może awansować jeszcze jeden Polak - Przemysław Pawlicki. Jak to możliwe i co musi się wydarzyć, aby wychowanek leszczyńskiej Unii powrócił do grona najlepszych żużlowców na świecie?
Czwarte w miejsce w Challenge'u zajął Robert Lambert, piąty był Jan Kvech, a szósty właśnie Przemysław Pawlicki. Musimy przy tym pamiętać, że Doyle, Vaculik i Lambert są stałymi uczestnikami SGP 2023 i każdy z nich ma szansę, by ukończyć zmagania w czołowej szóstce cyklu. Oznaczałoby to dla nich automatyczną kwalifikację do przyszłorocznych zmagań.
ZOBACZ WIDEO: Pawlicki dostał pytanie o finał IMP. Zareagował śmiechem
Vaculik obecnie jest trzeci w klasyfikacji generalnej SGP z 85 punktami, Doyle czwarty z 81 "oczkami" na koncie. Jeśli obaj do końca sezonu zachowają miejsce w czołowej szóstce, to poprzez GP Challenge do mistrzostw w roku 2024 wjadą Lambert oraz Kvech. W ten sposób Czesi po raz pierwszy od sezonu 2008 mieliby swojego reprezentanta w SGP. Wtedy stałym uczestnikiem cyklu był Lukas Dryml.
Jednak Robert Lambert też może zakończyć zmagania w czołowej szóstce. Obecnie Brytyjczyk jest ósmy z 71 punktami. Do szóstego Daniela Bewleya traci tylko 7 "oczek". Jeśli Vaculik, Doyle i Lambert zostaną sklasyfikowani w czołowej szóstce, to wtedy z Challenge'u awansuje nie tylko Kvech, ale też Pawlicki.
Taki scenariusz wydaje się mało prawdopodobny, ale mimo wszystko może się zrealizować, dlatego warto o nim wspomnieć. Zwłaszcza że awans aż dwóch Polaków poprzez GP Challenge do przyszłorocznych mistrzostw oznaczałby najpewniej problemy dla Patryka Dudka i Macieja Janowskiego. Reprezentanci Polski zawodzą w tegorocznej kampanii, zajmując dopiero jedenaste i dwunaste miejsce w mistrzostwach. Dlatego, jeśli chcą rywalizować o miano najlepszego żużlowca globu w roku 2024, muszą liczyć na stałe "dzikie karty".
W SGP 2024 bez wątpienia zobaczymy też Bartosza Zmarzlika, który jak dotąd zdobył 122 punkty i pewnie zmierza po czwarty w karierze tytuł mistrza świata. Sytuacja, w której Polska miałaby aż pięciu reprezentantów w cyklu (Zmarzlik, Woźniak, Pawlicki, Dudek, Janowski) wydaje się niemożliwa do realizacji, więc jeden z doświadczonych Polaków musiałby się obejść smakiem przy wręczaniu stałych "dzikich kart".
Czytaj także:
- Kołodziej już myśli o przyszłym sezonie. Zdradził swój pomysł na tor w Lesznie
- Apator przekazał Przedpełskiemu decyzję! Chodzi o jego przyszłość klubową