Żużel. To nie tak miało wyglądać. Nieudany powrót Poznania do 1. Ligi

WP SportoweFakty / Sandra Rejzner / Na zdjęciu: Kevin Fajfer
WP SportoweFakty / Sandra Rejzner / Na zdjęciu: Kevin Fajfer

Przygoda PSŻ-u z zapleczem PGE Ekstraligi trwała tylko rok. Skorpiony okazały się najsłabsze w rundzie zasadniczej i spadły do 2. Ligi Żużlowej, choć praktycznie w każdym meczu zabrakło im niewiele, aby przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść.

Podsumowanie sezonu w wykonaniu InvestHousePlus PSŻ-u Poznań oczami serwisu WP SportoweFakty.

***

KOMENTARZ. Poznańska ekipa po wieloletnich staraniach wreszcie awansowała do 1. Ligi Żużlowej. W sezonie 2023 nie miała ona najłatwiejszego zadania, gdyż nie dysponowała ogromnym budżetem, a dodatkowo na przełomie września i październiku na rynku transferowym nie było już tak wielu ciekawych zawodników. Mimo wszystko PSŻ podszedł do rywalizacji ambitnie, choć wszędzie zaznaczano, że głównym celem będzie utrzymanie, a wszystko ponadto będzie dodatkową nagrodą. Skład także zbudowano w taki sposób, że zespół przy odpowiednim szczęściu mógł zaskoczyć wszystkich.

Antonio Lindbaeck, Adrian Cyfer, Aleksandr Łoktajew, Adrian Gała czy Karol Żupiński mieli coś do udowodnienia. Szybko jednak okazało się, że część z nich nie spełni pokładanych w nich oczekiwań. Cyfer został nawet wypożyczony do Enea Polonii Piła, a o Gale powiedziano już wiele. Początek sezonu był obiecujący. Zwycięstwa z Trans MF Landshut Devils i z ROW-em Rybnik oraz niewielka porażka w Ostrowie Wielkopolskim dały powody do uwierzenia, że cel można zrealizować. Tak się jednak nie stało, a odpowiadać za to będzie przede wszystkim druga część sezonu. Ostatecznie Skorpiony walczyły do ostatniej rundy, ale spadły do 2. Ligi Żużlowej.

ZOBACZ WIDEO: Żużel. Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Pawlicki, Zengota, Kępa i Chomski

BOHATER SEZONU. Złośliwi mogliby powiedzieć, że był nim Adrian Gała, który jest wymieniany wśród głównych odpowiedzialnych za brak utrzymania klubu z Wielkopolski. W końcówce sezonu z kolei świetnie spisywał się Oskar Hurysz. Mimo wszystko to miano należy się Aleksandrowi Łoktajewowi, który jeszcze rok temu nie wiedział, czy powróci do żużla przez wojnę na Ukrainie. 29-latek w trakcie sezonu miał swoje problemy, ale z meczu na mecz prezentował się coraz lepiej, aż stał się zdecydowanym liderem i jednym z czołowych zawodników zaplecza PGE Ekstraligi. Łoktajew zakończył rundę zasadniczą ze średnią 2,197, co przełożyło się na szóstą pozycję wśród najskuteczniejszych w lidze. Co więcej, linię mety na ostatniej pozycji przekroczył wyłącznie raz. Ukrainiec pokazał, że może wrócić jeszcze na światowe salony.

KLUCZOWY MOMENT. Takich było wiele. Wypożyczenie do Piły Cyfera, zakontraktowanie Gały, zwolnienie Bajerskiego, sprowadzenie Krakowiaka itd. Można tutaj także wymienić porażkę u siebie z Abramczyk Polonią Bydgoszcz lub przegraną w Gdańsku. Mimo wszystko wydaje się, że największe znaczenie w kontekście końcowego miejsca w tabeli miał brak tryumfu na swoim torze z H.Skrzydlewska Orłem Łódź. Poznaniacy musieli sobie wówczas radzić bez Łoktajewa, a fatalnie spisał się Gała. Gdyby Skorpiony odniosły sukces, to wymieniłyby się pozycjami z podopiecznymi Marka Cieślaka. Oczywiście to tylko przypuszczenia, ponieważ nie wiadomo, jak dalej potoczyłby się sezon. Jednakże trudno nie odnieść wrażenia, że to był bardzo ważny moment.

CYTAT. "Ewidentnie nie radzi sobie dzisiaj na torze. Nie chciałbym już pastwić się nad jego techniką jazdą, ale ewidentnie coś jest nie tak i coś nie działa. Po prostu trzeba przemyśleć pewne sprawy. Trzeba się zacząć uczyć, jeździć od nowa. Nie można tak jeździć na torze żużlowym" - powiedział Patryk Malitowski odnosząc się do jazdy Adriana Gały w Gdańsku w meczu przeciwko Zdunek Wybrzeżu. Wydaje się, że to mogłoby być idealne podsumowanie tegorocznych występów 28-latka. Gnieźnianin nie tylko bardzo słabo spisywał się w polskiej lidze, ale tak naprawdę praktycznie w każdych zawodach stanowił na torze zagrożenie dla siebie i innych.

LICZBA. 43 - tyle punktów w obecnym sezonie w meczach ligowych średnio zdobywał PSŻ. W tym aspekcie był lepszy od Orła i Landshut, ale to i tak nie pozwoliło na utrzymanie. Nikt tak pięknie nie przegrywał w tym roku jak poznaniacy. Skorpiony nie przekroczyły bariery 40 "oczek" wyłącznie w Zielonej Górze, gdzie przegrały 37:53, co i tak nie było złym wynikiem. O ich końcowych rezultatach najczęściej decydował jeden wyścig. Prezes Jakub Kozaczyk po ostatnim meczu powiedział, że klub za każdym razem płacił praktycznie jak za wygraną, których nie było. Nie da się z tym nie zgodzić. W sporcie jednak tak bywa, że czasami o wszystkim decydują detale lub szczęście.

CO DALEJ? Wspomniany wcześniej Jakub Kozaczyk zapewnił, że żużel w Poznaniu nie zniknie i zarząd klubu pomału będzie brał się za budowanie silnego składu w drugiej lidze, co ma pomóc w jak najszybszym powrocie na wyższy szczebel rozgrywkowy. Dodał również, że chciałby, aby był to tylko roczny rozbrat z zapleczem PGE Ekstraligi. Zaapelował także do sponsorów, władz miasta i kibiców, aby ich nie opuszczali i dalej wspierali. Wydaje się, że w stolicy Wielkopolski powstaje solidny ośrodek żużlowy, który cały czas się rozwija. Momentami brakuje tam pewnych aspektów, ale silne fundamenty już są i kibice raczej nie powinni martwić się o przyszłość PSŻ-u.

Czytaj także:
Żużel. Gwiazdy PGE Ekstraligi zawitają do Piły. Znamy pierwsze szczegóły
Canal+ wywalczy odszkodowanie? "Wszystko jest w umowach"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty