Przewodniczącego Stowarzyszenia Żużlowców "Metanol" nie było co prawda w niedzielę i poniedziałek w Krośnie, ale przez cały czas miał kontakt telefoniczny z zawodnikami i do dziś rozmawia z nimi o tych wydarzeniach. Wie też dokładnie jakie są postulaty żużlowców i o co mają oni największy żal do PZM.
- Mam wrażenie, że wydarzenia z Krosna każdy próbuje sobie dopasować pod własne wnioski. Ktoś zarzuca zawodnikom imprezowanie, ktoś inny uważa, że cała sytuacja to protest przeciwko cyklowi IMP. To wszystko nieprawda. Zapewniam, że nie ma żadnych szokujący kulis tej sprawy, a zaplanowany finał w Krośnie nie doszedł do skutku tylko dlatego, że tor nie pozwalał na bezpieczną jazdę. To była jedyna przyczyna, a zawodnicy do dziś są wkurzeni, że tak to się potoczyło - komentuje Krzysztof Cegielski.
- Dzięki temu, że żużlowcy nie zgodzili się na start w zawodach, uniknęliśmy jeszcze większej farsy. Na tym torze nie dało się ścigać w czwórkę i gdyby jednak uparto się na rozgrywanie turnieju w takich warunkach, to mielibyśmy mnóstwo upadków i kontuzji - dodaje.
Zawodnicy zarówno w niedzielę, jak i w poniedziałek zwracali uwagę na niebezpieczne miejsca na torze w Krośnie, które mogłyby uniemożliwić normalne ściganie w czwórkę. Ich zdaniem już próba toru pokazała, że każdy najmniejszy błąd może skończyć się bardzo niebezpieczną sytuacją.
Pierwszym, który publicznie zarzucił zawodnikom brak ochoty do ścigania był prezes Cellfast Wilków Krosno, Grzegorz Leśniak, który jeszcze na antenie Canal+ przyznał, że żużlowcy zarabiają w IMP na tyle mało, że po prostu nie mają ochoty brać udziału w turnieju. Jego słowa zabolały uczestników zawodów na tyle mocno, że po wywiadzie postanowili osobiście wyjaśnić z nim wszystkie wątpliwości.
- Wśród uczestników IMP nie ma przeciwników rozgrywania zawodów w formie cyklu trzech imprez. Rozmawialiśmy już o tym wcześniej i panuje przekonanie, że taka formuła jest ok i nikt się na tym nie skarżył. Nie chodzi też o pieniądze. Większość zawodników startowała przecież w ćwierćfinałach, czy półfinałach IMP, a tam nie dostawali za starty żadnych pieniędzy. Mimo to rywalizowali na najlepszym sprzęcie i robili wszystko, by załapać się do finału. Podważanie ich ambicji nie ma sensu, bo dla nich start w IMP to wciąż wielki prestiż - dodaje Cegielski.
Do końca tygodnia władze GKSŻ mają przedstawić plan na wyjście z kryzysu. Honorowy prezes PZM, Andrzej Witkowski na WP SportoweFakty już we wtorek zaproponował, by jak najszybciej zorganizować finałową rundę IMP w Łodzi i to właśnie tam wyłonić nowego mistrza Polski. Na szybkim zakończeniu sprawy powinno zależeć nie tylko działaczom, ale także samym zawodnikom.
ZOBACZ WIDEO: Kto pracodawcą Barona w przyszłym sezonie? Marek Cieślak podał zaskakujący typ
Czytaj więcej:
Kto rządzi polskim żużlem
W 1. LŻ sporo znaków zapytania