Fogo Unia niespodziewanie pokonała Betard Spartę i pozbawiła wrocławian statusu jedynej niepokonanej drużyny w PGE Ekstralidze. Tym samym leszczynianie prawie zapewnili sobie udział w fazie play-off i na ostatni mecz do Krosna mogą pojechać ze spokojnym nastawieniem.
Od jego rozstrzygnięcia zależy jednak, z kim podopieczni Piotra Barona spotkają się w ćwierćfinale. Czy wobec tego kalkulowanie ma sens? Zdaniem Jacka Frątczaka, byłego menedżera Falubazu Zielona Góra i Apatora Toruń, działa to na zupełnie innych zasadach.
- Na pewno nie będę nikogo namawiał publicznie do tego, żeby podkładał mecz. Bez wątpienia leszczynianie w Krośnie nie będą hamować, symulować defektów ani jawnie się podkładać. Mogą natomiast przystąpić do meczu na pełnym luzie, w myśl zasady "tutaj się dzisiaj nie zabijamy". Jak przegramy, nie będzie źle, bo mamy układ taki, a nie inny. Można zawodników dystansować w kontekście wygrywania za wszelką cenę. Po prostu w tym starciu w obozie gości nikt nie będzie podejmował wielkiego ryzyka - mówi Jacek Frątczak w rozmowie z WP SportoweFakty.
ZOBACZ WIDEO: Bajerski o Gale: Motocykl prowadzi jego. Nie powinien gadać bzdur
"Będą chcieli się godnie pożegnać"
Cellfast Wilki zakończą pierwszy, historyczny sezon w elicie spadkiem. Nie zmienia to faktu, że krośnianie mogą powalczyć o trzecie zwycięstwo w tym sezonie.
- Jedzie się tak, jak przeciwnik pozwala. Trzeba mieć na uwadze, że po drugiej stronie również jest drużyna, która za wszelką cenę chce odnieść końcowy sukces i godnie pożegnać się z PGE Ekstraligą. Cellfast Wilki na pewno będą zdeterminowane, by wygrać i zrobią wszystko, żeby tego dokonać. Powiedzmy sobie szczerze, czy Unia będzie chciała mecz wygrać, czy przegrać... Wynik końcowy nie od nich w 50 proc. zależy. Czas pokaże. Na pewno układ tabeli sprawia, że w Lesznie nie będą się zabijać o zwycięstwo, ale jeśli do takiego dojdzie, nikt nie będzie zrozpaczony - zauważa Frątczak.
Były menedżer z pełnym przekonaniem twierdzi, że w czarnym sporcie pewne sytuacje nie mają miejsca.
- To nie działa na tej zasadzie, że sztab trenerski zrobi wyliczankę - ty zjeżdżasz z toru w tej odsłonie, ty symulujesz defekt, a ty udajesz upadek. Takie rzeczy nie tylko są haniebne i niezgodne z duchem sportu, zarówno amatorskiego, jak i zawodowego, ale karalne i piętnowane. W żużlu nie dzieje się tak, że drużyna jedzie z premedytacją po porażkę. Fakty są jednak takie, że niepowodzenie w Krośnie może być w pewnym sensie korzystne strategicznie dla Fogo Unii, natomiast jestem przekonany, że nikt celowo o nim nie myśli - twierdzi nasz rozmówca.
Sparta to nie jest przeciwnik z marzeń
Frątczak apeluje o rozsądek. - Unia przegrywa i trafia na Betard Spartę. Dobrze, z jednej strony kontuzjowany jest Piotr Pawlicki, z drugiej pewne kłopoty ma Tai Woffinden, który jednak najpewniej nie zostanie zawieszony na play-offy. Z tym, że wrocławianie to zespół, który przegrał dopiero pierwszy mecz na trzynaście rozegranych i przez wielu był stawiany jako murowany kandydat do złota. Jeśli mówimy o tym, że Fogo Unia celuje w Betard Spartę i widzi w tym swoją szansę, to powiem szczerze, byłoby to dość karkołomne przedsięwzięcie - mówi.
W Lesznie na miarę pokładanych oczekiwań zaprezentowali się właściwie tylko Artiom Łaguta (13 punktów w pięciu startach) i Bartłomiej Kowalski (9 "oczek" w takiej samej liczbie odjechanych biegów). Z kolei reszta zespołu ma z pewnością duże rezerwy.
- Może i wrocławianie różnie czują się na torze w Lesznie, ale to nie jest decydujący argument, bo bywały takie mecze, w których Spartanie jeździli na Smoku świetnie. Patrząc na zdobycze punktowe, jasno widać, gdzie były mankamenty po stronie wrocławskiej, a takowe można podreperować bardzo szybko. Mam na myśli głównie Maćka Janowskiego. Reasumując, nie sądzę, żeby Fogo Unia celowała w Betard Spartę. Leszczynianie będą chcieli dobrze się pokazać w play-offach przeciwko każdej drużynie, na którą trafią, a że w Krośnie zabijać się nie będą, bo nie muszą, to inna sprawa - podsumował Jacek Frątczak.
Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
- Starcie dwóch prędkości w pierwszym ćwierćfinale. Bydgoszczanie zgarniają pełną pulę przy Sportowej
- Zabójczy duet Trans MF Landshut Devils to za mało. Abramczyk Polonia przełamała złą passę