Wydarzenie to miało miejsce w trzecim wyścigu zawodów. Bartosz Zmarzlik, który startował do tego biegu z trzeciego pola, chciał wykorzystać przyczepniejszy fragment toru po zewnętrznej jego części. Polak napędził się tam na pierwszym łuku i na prostej przeciwległej startowej był na dobrej drodze, by wyjść na prowadzenie.
Zamiary Zmarzlika przewidział jednak Jack Holder. Australijczyk nieco opóźnił wejście w drugi wiraż, co sprawiło, że dla Polaka zabrakło miejsca by się złożyć, zaś dmuchana banda nieubłagalnie się zbliżała.
Zmarzlik stracił równowagę, przechylił się na lewą stronę i wpadł w pierwsze elementy dmuchanego ogrodzenia. Całe szczęście, że nie uderzył w drewnianą część bandy, bo konsekwencje mogłyby być dużo bardziej poważne. Tymczasem mistrz świata dość szybko pozbierał się z toru i o własnych siłach wrócił do parku maszyn.
W powtórce jednak nie pojechał, bowiem arbiter uznał go za winnym przerwania biegu. Trudno z tą decyzją polemizować, choć zapewne znajdą się i tacy, którzy dopatrzą się winy Australijczyka. Sędzia nie miał jednak innego wyjścia i musiał kogoś wykluczyć, a to Zmarzlik był w tym momencie stroną atakującą.
Cała sytuację można zobaczyć poniżej:
ZOBACZ WIDEO: Nicki Pedersen sprzedał jeden z najlepszych silników. Wyjaśnia powody