Tauron Włókniarz Częstochowa do niedzielnego meczu przeciwko Betard Sparcie Wrocław podchodził z bardzo dużymi nadziejami na to, że będzie pierwszą ekipą, która w tym roku zatrzyma podopiecznych Dariusza Śledzia.
Ta sztuka im się nie powiodła. Tym bardziej po tak fatalnym początku, kiedy to wrocławianie po pierwszych pięciu wyścigach prowadzili już 22:8.
- To był bardzo szalony i chaotyczny mecz. Od początku spotkania wszystko szło nie po naszej myśli i wydaje mi się, że to nas trochę zszokowało. To, że tak szybko straciliśmy tyle punktów. Cały zespół zawiódł, łącznie ze mną - powiedział po meczu kapitan zespołu z Częstochowy, Leon Madsen.
ZOBACZ WIDEO: Wiktor Przyjemski w Stali? "Nawet nie można podejść do zawodnika"
Duńczyk w niedzielę był liderem swojej drużyny, ale czuł duży niedosyt. - Miałem przyzwoite spotkanie, bo zdobyłem dwanaście punktów w pięciu startach, ale w jednym wyścigu byłem wykluczony, co zdarzyło mi się po raz pierwszy od dłuższego czasu. Mogłem się trochę bardziej postarać, aczkolwiek nadal uważam, że lepiej mieć zły dzień teraz niż w play-offach - dodał w rozmowie z klubową telewizją.
Gospodarze niedzielnej potyczki podkreślali po meczu, że jeśli spotkają się z wrocławianami w fazie play-off, to są w stanie sprawić, że wynik będzie całkowicie inny. Aby tak się stało musi jednak zagrać kilka detali.
- W żużlu zawsze kluczowe są dobre starty, a rywale mieli je naprawdę dobre. Jednak tor nie był taki, jaki chcieliśmy. Wiem, że to brzmi jak kiepska wymówka, ale tak było. Musimy o tym porozmawiać i być może wprowadzić kilka zmian, które w przyszłości zaowocują. Mieliśmy pecha z deszczem, który spadł przed spotkaniem, przez co obsługa nie mogła wykonywać prac torowych - przyznał Leon Madsen.
Czytaj także:
Po tych słowach na rywali Betard Sparty Wrocław padł blady strach!
Tym zaskoczyła ich Betard Sparta. Trener Tauron Włókniarza zabrał głos ws. toru