- Nie ja decyduję o tym, co tu się dzieje. Od decyzji jest Komisarz Ligi i sędzia. To oni jedynie decydują o tym czy mecz się odbędzie czy nie. Tak mówi regulamin i takie jest prawo. Zawodnicy widzą, co się dzieje i jak wygląda tor. Patrząc na nawierzchnię, wygląda ona jakby wrzuciło się na nią sto ton albo i więcej gumy balonowej. Ciężko po nim chodzić, a co dopiero jeździć. Zresztą zawodnicy obu drużyn pokazali jak to wygląda. Wyjechali na tor doświadczeni jeźdźcy, którzy nie od wczoraj jeżdżą na żużlu i pokazali, że po prostu na tym nie da się pojechać - poinformował Wojciech Stępniewski, prezes Unibaksu.
Zdaniem sternika Unibaxu Falubaz popełnił błąd bronując tor przed zapowiadanymi opadami deszczu. - Moim zdaniem błędem było bronowanie toru w momencie, kiedy według zapowiedzi miał padać deszcz. Myślę o 11 października, wtedy się wszystko zaczęło. Uważam, że na tym torze kolejne zawody mogłyby być w kwietniu. Temperatura będzie spadać, o tej porze roku już się przecież nie będzie zbytnio podnosić. My nie jesteśmy w kwietniu, gdzie możemy poczekać tydzień czy dwa, aż nagle przyjdzie front, który po prostu przyprowadzi jakąś późną wiosnę. Jesteśmy prawie że na początku zimy. Już były mrozy, więc teraz przekładanie tego o tydzień czy o półtora tygodnia nic nie zmieni. Takie jest moje zdanie. Temperatury będą już minusowe w nocy, a w ciągu dnia powiedzmy, że będą wahać się od zera do może jednego stopnia. A przy takim nasączeniu nawierzchni i takiej temperaturze tor nie oddaje wody. Mogliśmy to więc odjechać 11 października.Cztery razy Falubaz miał szansę rozegrać te zawody i cztery razy tego nie zrobił. A tylko gospodarz przygotowuje przecież tor. My w Toruniu potrafiliśmy po całotygodniowych opadach w czwartek odjechać zawody, gdzie tor był też naprawdę w czasie przygotowany pod to, że będzie padać. Bo tak się postępuje w jesieni. Takie jest moje zdanie - skwitował sternik toruńskiego żużla.
Podczas rozmów zaproponowano, by najpierw mecz odbył się na toruńskiej MotoArenie. Następnie parę dni później dopiero przy ulicy Wrocławskiej w Zielonej Górze. Taka propozycja nie spodobała się jednak przyjezdnym -Z jakiej racji mecz miałby się odbyć najpierw u nas? Nie po to jechaliśmy 14 meczy w rundzie zasadniczej, żeby oddawać teraz komuś możliwość koronacji. Jeśli będzie taka potrzeba, wtedy się nad tym zastanowimy - zakończył Wojciech Stępniewski.
Oba kluby porozumiały się już w sprawie nowego terminu. Piąte podejście do finału odbędzie się w sobotę o godzinie 15.45. Tymczasem w Zielonej Górze, tak jak zapowiadały prognozy pada rzęsisty deszcz. Czy sobotni finał dojdzie więc do skutku? Czy nadal będzie to niekończąca się opowieść? O tym przekonamy się już niebawem.