Żużel. Lindgren zaskoczył rywali inną technologią i wygrał. Za chwilę to będzie hit?

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Fredrik Lindgren
WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Fredrik Lindgren
zdjęcie autora artykułu

Fredrik Lindgren dość niespodziewanie wygrał piątkowe kwalifikacje przed Grand Prix Polski na PGE Narodowym. Szwed wygrał, choć w swoim motocyklu zastosował rozwiązania technologiczne, które jeszcze niedawno były wyśmiewane przez konkurencję.

Całkiem możliwe, że w piątek to właśnie one okazały się kluczowe i mogą okazać się nowym trenerem podczas kwalifikacji. Zresztą Fredrik Lindgren już raz w Warszawie zasłynął "nowinką", gdy w 2017 roku wygrał warszawską rundę na silniku od Marcela Gerharda. Po tamtym triumfie, rywale Lindgrena z Grand Prix tłumnie ruszyli po sprzęt od Szwajcara.

Tym razem o rewolucji sprzętowej nie może być mowy, bo Lindgren zastosował doskonale znane, ale najczęściej wyśmiewane paski sprzęgłowe zamiast łańcuchów. Doświadczony zawodnik miał je testować podczas ostatnich meczów ligi szwedzkiej. Rozwiązanie wydaje się idealne na kwalifikacje, ale nie do końca musi się sprawdzić podczas rywalizacji spod taśmy i może się okazać, że Szwed w ogóle nie będzie chciał ryzykować.

Przypomnijmy, że w zeszłym roku jedynym zawodnikiem z PGE Ekstraligi, który korzystał z pasków sprzęgłowych był Patrick Hansen. Gdy Duńczyk przyjechał na pierwszy trening, w gorzowskim parku maszyn zapanowała konsternacja, a już wtedy wielu zapowiadało, że na takim sprzęcie 24-latek nie ma co myśleć o walce z najlepszymi. Przepowiednie się sprawdziły, a od tego czasu nikt nie myślał już o eksperymentach z paskami. Hansen z czasem zaczął co prawda korzystać z normalnych łańcuchów, ale nie pomogło to odbudować formy.

ZOBACZ WIDEO: Kolejne szczegóły w sprawie Pedersena. Prezes GKM mówi o wynikach badań i odczuciach Duńczyka

Teraz temat wraca za sprawą Lindgrena. Niektórzy twierdzą, że paski sprzęgłowe są idealnym rozwiązaniem właśnie na kwalifikacje, bo nieco gorzej spisują się podczas startów spod taśmy, ale za to z lotnego startu dają minimalną przewagę nad rywalami.

- Fredrik testował to w ostatnim czasie, więc widać, że coś w tym musi być. Trudno powiedzieć, czy akurat dzięki temu wygrał kwalifikację, ale skoro spisał się tak dobrze, to na pewno mu to nie przeszkodziło. Sam zresztą testowałem to rozwiązanie i też byłem zadowolony. Wcale nie wykluczałbym jednak, że spróbuje wystartować na tym samym sprzęcie w sobotę. Widać było, że jest bardzo szybki - komentuje czterokrotny mistrz świata, Greg Hancock, który z bliska przyglądał się piątkowym kwalifikacjom.

Czytaj więcej: PSŻ przekonał się o sile Falubazu Groźny upadek Polaka podczas kwalifikacji Grand Prix

Źródło artykułu: WP SportoweFakty