Były żużlowiec od kilkunastu tygodni zmagał się z coraz większym bólem chorej nogi, w której pojawiały się coraz liczniejsze przerzuty nowotworu. Stan kończyny był już na tyle kiepski, że lekarze zdecydowali się zmienić plany i przy okazji wizyty zawodnika w Narodowym Instytucie Onkologii w Warszawie, niemal od razu podjęli decyzję o amputacji.
Jeszcze miesiąc temu lekarze zrezygnowali z tak radykalnych kroków, bo liczyli, że negatywne zmiany w organizmie nieco się zmniejszą. Nic takiego jednak nie nastąpiło.
- Może to zabrzmi dziwnie, ale po amputacji odżyłem. Nie mam nogi, ale jednocześnie nie czuję już takiego bólu. Ostatnie tygodnie to był dramat. Nie mogłem normalnie spać, a nawet przewrócenie się z boku na bok było zadaniem ponad siły. Noga była opuchnięta, było na niej mnóstwo ran. Ból był nie do wytrzymania i nie dawał spokoju nawet przez chwilę - komentuje Andriej Kudriaszow, który jeszcze w grudniu normalnie przygotowywał się do sezonu żużlowego.
Zgodnie z informacjami lekarzy, z jego organizmu usunięto właśnie największe skupisko komórek nowotworowych. Wiadomo, że to jednak nie koniec walki z bardzo groźną chorobą. W najbliższym czasie były reprezentant Rosji będzie kontynuował leczenie chemioterapią i wciąż będzie przebywał pod ścisłym nadzorem czołowych specjalistów w Polsce.
- Powoli uczę się nowego życia. Na razie chodzę jedynie przy pomocy balkonika, ale czuję się dużo lepiej niż ostatnio. W końcu na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Przez ostatnie trzy miesiące pogodziłem się ze stratą nogi i dziś można powiedzieć, że nawet się z tego cieszę. Jestem w takiej sytuacji, że muszę szukać pozytywów. Mam nadzieję, że przede mną wiele szczęśliwych lat, a teraz już nie mogę się doczekać, jak wezmę na ręce swoją córkę. Ostatnio ból był tak duży, że nawet tego nie mogłem robić. Nie załamuję się i wiem, że życie nie skończyło się wraz z operacją - przyznaje z uśmiechem.
Amputacja nogi oznacza, że zawodnikowi bardziej niż kiedykolwiek będzie w najbliższym czasie potrzebne wsparcie finansowe. Chodzi nie tylko o funkcjonowanie jego rodziny, która przez chorobę została pozbawiona środków do życia, ale przede wszystkim dalsze leczenie. Do tej pory na ten cel kibice żużla zebrali blisko 200 tysięcy złotych.
- Trudno mi nawet wyrazić słowami, to wszystko, co zrobili dla mnie kibice. Jestem pod wrażeniem tego, jak mnie potraktowano. Do końca życia będę wdzięczny tysiącom osób, które okazały mi życzliwość w trudnej sytuacji. Dzięki wsparciu wiem, że sobie poradzę. Chciałbym podziękować każdej osobie z osobna, która w jakikolwiek sposób wsparła moją walkę - dodaje wyraźnie wzruszony sportowiec.
Nawet zebrane wcześniej 200 tysięcy złotych, nie wystarczy jednak na zakup specjalistycznej protezy. Lewą nogę amputowano Kudriaszowowi tuż przy samym biodrze, a to jeszcze utrudni mu powrót do sprawności. Decyzje w tej sprawie będą jednak podejmowane najwcześniej za kilka miesięcy, po zagojeniu się nogi. Po raz pierwszy od miesięcy żużlowiec nie musi jednak skupiać się tylko na walce z bólem. Zawodnika można wesprzeć na portalu zrzutka.pl oraz wysyłając wiadomości SMS pod numer 75365 o treści 0249672.
Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
Odwołano mecz. Prezes przeprasza
Kłótnie spychają żużel na margines