Żużel. Sławomir Kryjom jest świadomy problemów. Kim Nilsson ma u niego duży kredyt zaufania

WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: Kim Nilsson
WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: Kim Nilsson

Landshut Devils po dwóch meczach w tym sezonie z zerowym dorobkiem punktowym zajmuje siódmą lokatę w ligowej tabeli, a większość zawodników nie prezentuje zbyt wysokiej formy. Przyczyny takiej postawy przedstawił opiekun drużyny Sławomir Kryjom.

[tag=937]

Trans MF Landshut Devils[/tag] od początku rozgrywek 1. Ligi Żużlowej spisuje się poniżej oczekiwań. Diabły najpierw poniosły porażkę 42:48 w Poznaniu z tamtejszym ebebe PSŻ-em, a później, już na swoim torze, przegrały 38:52 z Arged Malesą Ostrów. Szczególnie wynik na domowym obiekcie może dziwić, ponieważ niemiecka drużyna była do tej pory znana z dużej niegościnności. Tym razem w odpowiednim przygotowaniu nawierzchni nie pomogła pogoda, co może usprawiedliwiać podopiecznych Sławomira Kryjoma.

- Przede wszystkim przyjechał do nas bardzo mocny przeciwnik, który jest spadkowiczem z PGE Ekstraligi. Ten deszcz, który spadł rano, na pewno też nam nie pomógł, bo w sobotę, ci zawodnicy, którzy byli na miejscu, trenowali w zupełnie innych warunkach i to nie był nasz tor. Natomiast warunki były równe dla obu zespołów i zwycięską ekipą okazała się Ostrovia. My mieliśmy niewiele do powiedzenia w tym meczu i taka jest brutalna prawda - przyznał w rozmowie z WP SportoweFakty.

Martwić może fakt, że tak naprawdę wszyscy, oprócz Kaia Huckenbecka, zawiedli przynajmniej raz. Dimitri Berge z dobrej strony pokazał się w stolicy Wielkopolski, ale już w ostatnim spotkaniu zdobył zaledwie sześć punktów. Dobry początek spotkania z ostrowianami miał Martin Smolinski, ale w trzech ostatnich startach nie wywalczył nawet "oczka". Lukas Baumann także nie wniósł na razie za wiele do zespołu, a trochę więcej można było oczekiwać od młodzieżowców. Opiekun niemieckiej ekipy nie ukrywa, że jego drużyna ma problemy i nie jest to tajemnicą.

ZOBACZ WIDEO: Miał być następcą Zmarzlika. Były prezes o zjeździe formy juniora. "Do tego się nie przyzna"

- Zawodnicy odjechali zbyt małą liczbę oficjalnych imprez. Muszą się oni przede wszystkim dogadać ze swoim sprzętem. On jest dobry, tylko trzeba znaleźć do niego odpowiednie ustawienia. Ja zdecydowanie więcej oczekuję od postawy zespołu. Czeka nas trudny czas, bo przed nami mecze, w których będzie bardzo trudno o punkty. Musimy zacząć pracować nad tym, żeby ta forma poszła w górę, bo czas leci bardzo szybko, a sezon jest krótki i naprawdę tutaj nie ma miejsca na przestoje i tego będę wymagał od swoich zawodników w najbliższym czasie - powiedział.

- Myślę, że jedziemy zdecydowanie poniżej naszego potencjału i moim zadaniem jest ten potencjał wydobyć do 14. rundy tak, żeby wyjść zwycięsko z tej batalii o utrzymanie w lidze. Spodziewałem się trudnego sezonu, ale ten początek chyba mnie też troszkę zaskoczył. Będziemy na bieżąco reagować i zobaczymy. Ja widzę światełko w tunelu i myślę, że w momencie, kiedy podogrywamy kwestie sprzętowe, ruszy liga szwedzka i zawodnicy będą regularnie startować, to forma pójdzie do góry. Nie jest dobrze, ale nie ma tragedii - dodał.

W takiej sytuacji można się zacząć zastanawiać, czy jedną z odpowiednich reakcji nie powinny być wzmocnienia, które być może pomogłyby wskoczyć klubowi z Landshut na wyższy poziom. Tak poczyniła, chociażby Arged Malesa, która pozyskała Francisa Gustsa. Ten za to na niemieckiej ziemi wywalczył 13 punktów w sześciu startach. - Na tę chwilę rynek transferowy jest tak wyczyszczony, że albo mamy zawodników, którzy są poza naszym zasięgiem finansowym, albo po prostu tacy, którymi nie jesteśmy na ten moment zainteresowani - przekazał jednak Kryjom.

Poniżej oczekiwań do tej pory na torze prezentował się Kim Nilsson, który powinien być jednym z liderów swojej drużyny, a na ten moment legitymuje się dopiero czwartą średnią w zespole. W meczu w Poznaniu zdobył sześć "oczek", natomiast przeciwko Ostrovii zgromadził osiem punktów. Menadżer Diabłów uważa jednak, że wynik punktowy Szweda w domowym meczu na poziomie pierwszej ligi nie jest wcale powodem do wstydu. Dodatkowo ma on u swojego opiekuna duży kredyt zaufania, który niedługo powinien zacząć spłacać

Kim bardzo dużo zmienił w okresie zimowym w związku ze swoim awansem do GP. Ma nowy team i nowych mechaników. Rozpoczął współpracę z Peterem Johnsem, a jeśli spojrzymy na wyniki Grzegorza Zengoty i Jonasa Seifert-Salka, to widać, że cały czas potrafi on przygotować szybkie silniki. Myślę, że to jest kwestia czasu, kiedy Kim się po prostu z nimi dogada. Widzę, że moim zawodnikom brakuje objeżdżenia, ale pogoda była, jaka była i ciężko było normalnie wejść w ten sezon. Natomiast same treningi to nie jest to samo, co rywalizacja - przyznał szkoleniowiec.

Zaciekawieni postawą 33-latak są nie tylko kibice Landshut Devils, ale także sporo pozostałych fanów, ponieważ urodzony w Sztokholmie zawodnik już w sobotę zainauguruje swój pierwszy w życiu sezon w Speedway Grand Prix. Wiele osób już w momencie wywalczenia przez niego awansu skreśliło go i nie dało mu większych szans w cyklu. Nasz rozmówca twierdzi jednak, że Szwed wcale nie musi zajmować lokaty na szarym końcu, a jego ambicja oraz doświadczenie powinny pozytywnie wpłynąć na końcowy wynik.

- Wiadomo, że stawka Grand Prix i ściganie się w cyklu to jest zupełnie inny poziom. Natomiast uważam, że jego ambicja nie pozwoli mu na to, żeby być outsiderem w tych rozgrywkach. Dla mnie Kim jest świetnym startowcem. Wiele razy, szczególnie na torach jednodniowych, taka umiejętność się przydaje, co pokazał, chociażby w Glasgow podczas Grand Prix Challenge. Zobaczymy, ale ja bym go nie skreślał. Oczywiście nie oczekuję od niego, że będzie walczył o czołowe lokaty, aczkolwiek myślę, że kilku zawodnikom krwi napsuje i w paru turniejach na pewno pokaże się z dobrej strony - zakończył Sławomir Kryjom.

Czytaj także:
Żużel. Max Fricke szuka formy. Specjalna wizyta w Grudziądzu
Żużel. Do Piły jechali w ciemno. Tłumaczą czym to było spowodowane

Źródło artykułu: WP SportoweFakty