Miał nie chodzić, a chodzi. Wrócił na tor, ale później powiedział pas [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Karol Słomka / Na zdjęciu: Mariusz Fierlej
WP SportoweFakty / Karol Słomka / Na zdjęciu: Mariusz Fierlej

- Lekarze mówili, że nie będę chodził, a chodzę. Naprawdę chciałem wrócić na tor, ale uznałem, że nic na siłę. Widocznie tak miało być. Skończyłem z żużlem przez kontuzję – mówi Mariusz Fierlej, który wspomina swój pożegnalny występ w Argentynie.

W tym artykule dowiesz się o:

Maciej Kmiecik, WP SportoweFakty: Co pan obecnie porabia po zakończeniu kariery żużlowej?

Mariusz Fierlej (były żużlowiec): Jakiej tam kariery? Bardziej chyba przygody żużlowej.

Niech będzie zatem przygody.

Nie jeżdżę już pięć lat. Po tej kontuzji próbowałem jeszcze delikatnie wrócić do tego sportu, ale nie wyszło. Obecnie pracuję zupełnie w innej branży. Jeżdżę trochę po Europie, serwisuję rafinerie. Odnalazłem się w innym świecie.

Serwisant rafinerii brzmi ciekawie.

Praca, jak praca. Wymaga dużo jeżdżenia tak jak wspomniałem po całej Europie. Z czegoś trzeba żyć.

Gdzie pan obecnie mieszka?

Osiedliłem się w Krośnie, gdzie mam cudowną dziewczynę i wygląda na to, że tutaj zostanę.

ZOBACZ Żużel. Piotr Pawlicki grzmi po słowach tunera. "Nie zachował się wobec mnie fair!"

Został pan zatem w mieście, w którym zakończył pan przygodę z żużlem.

Tak wyszło. Wcześniej 15 lat mieszkałem w Rzeszowie. Sprawy prywatne, jak wspomniałem wcześniej, przywiodły mnie do Krosna.

Śledzi pan to, co się dzieje w sporcie żużlowym?

Owszem. Jestem na bieżąco, ale bardziej za sprawą informacji z serwisów internetowych. Interesuję się tym, co dzieje się w sporcie, który uprawiałem przez lata, ale muszę przyznać, że dawno nie byłem na stadionie żużlowym i nie widziałem zawodów na żywo.

Wrócił pan po kontuzji na Indywidualne Mistrzostwa Argentyny. Chciał się pan tam sprawdzić, czy jest w stanie jeszcze ścigać po wyleczeniu ciężkiego urazu?

To był w ogóle zwariowany ruch z mojej strony. Nie siedziałem przez 1,5 roku na motocyklu, a później z marszu pojechałem do Argentyny na mistrzostwa. Po tak długiej przerwie, od razu podjechałem ścigać się pod taśmę. Było to szalone, ale ukończyłem szczęśliwie wszystkie turnieje.

Myślał pan po powrocie o kontynuowaniu jazdy na żużlu w Polsce?

Oczywiście. Chciałem związać się z Wilkami Krosno. Byłem w sumie pierwszym zawodnikiem, który podpisał kontrakt. Nie do końca jednak wszystko potoczyło się tak, jak zakładałem nie z mojej winy. Kiedy nie udało się wrócić na tor w Krośnie, powiedziałem pas.

Czuł się pan na siłach wrócić na tor po tak ciężkiej kontuzji na poważnie, a nie rekreacyjnie jak podczas zawodów w Argentynie?

Tak. Ludzie śmieją się z tych Mistrzostw Argentyny, że jest tam nisko poziom. Może nie jeżdżą tam najlepsi żużlowcy na świecie, ale ja potrafiłem odjechać tam świetne wyścigi. Przegrywałem starty, ale goniłem na dystansie i mogło się to podobać. O nodze, która była kontuzjowana nie myślałem. Nie przeszkadzało mi to zupełnie w jeździe. Z tyłu głowy gdzieś tam jednak to udo się pojawiało. Nabawiłem się poważnej kontuzji. Lekarze mówili, że nie będę chodził, a chodzę. Naprawdę chciałem wrócić na tor, ale uznałem, że nic na siłę. Widocznie tak miało być. Skończyłem z żużlem przez kontuzję i tyle.

Uraz, którego pan doznał daje się we znaki w życiu codziennym?

Powiem szczerze, że rehabilitację tej nogi to ja na końcu trochę odpuściłem. Po prostu musiałem wrócić do pracy i zarabiać pieniądze. Podejrzewam, że gdybym przypilnował tej rehabilitacji, to w 90 procentach udałoby się tę nogę odbudować sprzed kontuzji. Teraz mam ją może sprawną w 80 procentach, ale do codziennego życia w zupełności mi to wystarcza.

Ciągnie pana jeszcze do żużla? Może w innej roli?

Absolutnie nie. Obserwuję ten sport już trochę z dalszej perspektywy i nie zakładam, że wrócę do niego w innej roli.

Rozmawiał: Maciej Kmiecik, WP SportoweFakty
Zobacz także:
Adrian Miedziński nie ma ofert, ale wkrótce się to zmieni?
Łaguta przerywa milczenie: Nigdy nie chciałem pieniędzy

Źródło artykułu: WP SportoweFakty