"Półtora okrążenia" to cykl felietonów Marty Półtorak, byłej prezes Stali Rzeszów.
***
Obecnie kluby w PGE Ekstralidze dość sprawiedliwie dzielą się tortem finansowym. Najlepsi dostają 6,9 mln zł, najgorsi - 6,4 mln zł. Niektórzy działacze chcieliby to zmienić, tak aby mistrz Polski zgarniał większy kawałek dla siebie. W jakiś sposób jestem w stanie to zrozumieć, bo są dwie szkoły. Jedna z nich mówi, że zdobywcy tytułu należy się dodatkowa nagroda.
Osobiście bliższa jest mi druga szkoła, w myśl której podział pieniędzy z transmisji telewizyjnych jest niemal identyczny. Wynika to z faktu, że wpływy z kontraktu telewizyjnego to w jakiś sposób rekompensata za brak kibiców na stadionach. Chyba nikt z nas nie ma bowiem wątpliwości, że pokazywanie meczów PGE Ekstraligi na małym ekranie odbiera jakiś procent fanów.
ZOBACZ Nicki Pedersen: Musiałem odstawić leki, bo wchodziły mi już na głowę
Jeśli wprowadzimy zasady, w myśl których wypłata z transmisji telewizyjnych będzie uzależniona od pozycji w tabeli, to doprowadzimy do podziału PGE Ekstraligi na dwie części. Najlepsze kluby będą jeszcze lepsze i bogatsze, a te z dolnych rejonów tabeli będą miały się gorzej, a przecież każdy z ośrodków ponosi podobne koszty.
Trzeba też pamiętać, że kluby z górnej części tabeli zyskują za sprawą organizacji meczów półfinałowych i finałowych, które zwykle gromadzą pełne stadiony i gwarantują działaczom pokaźny zysk. Dlatego nie widzę potrzeby, by jeszcze dodatkowo wypłacać im większe transze z kontraktu telewizyjnego.
Jeśli dyskutujemy o podziale środków z kontraktu telewizyjnego, to pomyślałabym nad jakimś formatem, który wynagradzałby klubom szkolenie. Mam jednak na myśli faktycznie szkolenie, czyli odnoszenie sukcesów wychowanków, a nie poprzez kupowanie gotowych młodzieżowców z innych ośrodków. Jestem w stanie wyobrazić sobie jakiś fundusz, który wynagradzałby za zdobycie DMPJ czy innych rozgrywek juniorskich, ale pod warunkiem korzystania z wychowanków.
Cieszy mnie natomiast, że przy okazji dyskusji prezesów PGE Ekstraligi nie pojawia się temat jakichś nagłych zmian w regulaminie. Jeśli planować przyszłość, to z wyprzedzeniem. To bardzo ważne dla telewizji i klubów, by nie kreślić scenariusza tylko na kolejny sezon, ale nawet kilka lat do przodu. Dobrze, by już teraz kluby wiedziały, co spotka je w roku 2026.
Jeśli PGE Ekstraliga chce rozszerzyć rozgrywki o nowe zespoły w roku 2026 albo wprowadzić KSM, to należy decyzję w tej sprawie ogłosić już teraz i przygotować na to działaczy oraz kibiców. Chociażby z tego względu, że mamy kluby, w których zawodnicy podpisują wieloletnie kontrakty. Chociażby w Betard Sparcie Wrocław kilku żużlowców ma umowy do końca 2024 roku, a klub z Dolnego Śląska lubi się zabezpieczać na przyszłość i kto wie, czy za chwilę zawodnicy nie przedłużą swoich kontraktów. Jeśli potem okaże się, że doszło do zmian w regulaminie, obie strony będą mieć kłopot.
Czytaj także:
Prezes Wilków Krosno po raz pierwszy skonfrontuje się z rywalami. Jak go przyjmą?
Znaleźli go w internecie. Podpisał nowy kontrakt w Motorze