[tag=15523]
Krzysztof Gałańdziuk[/tag] był jednym z bohaterów ubiegłorocznego okienka transferowego. Doświadczony działacz zdecydował się zmienić Betard Spartę Wrocław na For Nature Solutions Apator Toruń. Został zatrudniony w roli dyrektora klubu, ale pełnił też rolę menadżera.
Jednak w nowym klubie nie udało mu się dojechać do końca rozgrywek ligowych. Zabrakło go na meczu półfinałowym w Lublinie, a dość absurdalne były tłumaczenia tej absencji przez Roberta Sawinę.
Pojawiały się informacje łączące go z różnymi ośrodkami. W rozmowie z "Tygodnikiem Żużlowym" sam zabrał głos w sprawie przyszłości.
- W klubie na pewno nie będę pracował. Żadnym. Przynajmniej w najbliższym sezonie. Już mnie Toruń wyleczył. Mam dość i muszę od tego odpocząć - przyznał otwarcie.
ZOBACZ Trener rozchwytywany jak renomowany zawodnik. Mówi, kiedy wszystko powinno się wyjaśnić
Doświadczony działacz przyznał, że w jego stosunkach ze sportem żużlowym nie zmienia się nic i nadal będzie kochał speedway całym sercem. Zapowiada pozostanie, ale w innej roli, niż dotychczasowa. - Tego na razie wolę nie mówić. Jak będzie pewne, to się dowiecie. Na razie mogę powiedzieć tylko, że dalej będę blisko żużla - dodał.
Gałańdziuk nie ma szczęścia, co do rozstań z klubami. W niezbyt dobrych relacjach odchodził z Betard Sparty Wrocław, a teraz z Apatora Toruń. Sam nie chce komentować powodów zaistniałej sytuacji.
- Oszczędźmy sobie nerwów, bo kibiców znacznie bardziej interesują inne sprawy. Te moje niech zostaną między mną i Apatorem. Było, minęło i tyle. Nie ma sensu już do tego wracać, nie ma co rozgrzebywać i nie ma po co o tym pisać. Apator niech sobie robi swoje, ja mam swoje cele i pomysł na przyszłość. I niech każda ze stron się tylko na tym skupi. Powiem szczerze, że nie wyobrażałem sobie, że dojdzie do czegoś takiego, ale to już sprawa między mną a klubem z Torunia - powiedział.
Czytaj także:
Mistrz świata, który 12 lat czeka na debiut w polskiej lidze
Stal Gorzów sięga po 15-latka, który w swoim CV ma medale mistrzostw świata i Europy