Żużel. Texom Stal Rzeszów ma wielki problem? "Nie jestem fanem takiej taktyki"

WP SportoweFakty / Jakub Malec / Na zdjęciu: Eduard Krcmar
WP SportoweFakty / Jakub Malec / Na zdjęciu: Eduard Krcmar

Jan Krzystyniak widzi w Texom Stali poważnego kandydata do awansu do eWinner 1. Ligi. Czy rzeczywiście rzeszowianie dopną swego? Były utytułowany żużlowiec nie ukrywa, że przyjęta koncepcja składu może źle wpłynąć na atmosferę i wyniki.

Bogumił Burczyk WP SportoweFakty: Texom Stal Rzeszów, jak na drugoligowe realia, zbudowała silną drużynę. Podziela pan ten pogląd?

Jan Krzystyniak, były zawodnik Falubazu, Unii Leszno i Stali Rzeszów: Widać, że wschodnia część żużlowej Polski rośnie w siłę i powoli powraca do dawnej świetności. Do Ekstraligi awansowały Cellfast Wilki Krosno, zbroi się również Texom Stal. Ja osobiście się cieszę z takiego rozwoju wydarzeń. Zresztą sam przecież jeździłem niegdyś w klubie z Rzeszowa. Nie ukrywam, że mogę nie być w stu procentach obiektywny, bo trzymam kciuki za Stal. Życzę, żeby im się dobrze wiodło.

A jak pan ocenia aktywność Stali na rynku?

Pozytywnie. Uważam, że szeregi tej drużyny zasiliło wielu dobrych zawodników, co ważne, również doświadczonych. Takie ruchy z pewnością stawiają rzeszowską ekipę w roli poważnego kandydata do awansu. Sprowadzeni żużlowcy sprawiają, że można poważnie o tym myśleć. Trzeba sobie też powiedzieć szczerze, ale brutalnie - fani z Rzeszowa oczekują czegoś więcej niż zaplecze eWinner 1. Ligi. Jeżeli klub myśli o rozwoju, musi iść do przodu i stawiać kolejne kroki.

Kto pana zdaniem ma największe szanse, żeby za rok wydostać się z najniższego poziomu rozgrywkowego?

Jak już wspominałem, nie do końca jestem obiektywny w kwestii rzeszowskiego żużla. Natomiast według mnie to właśnie Stal jest głównym faworytem do awansu. Ten klub przeszedł swoistą rewolucję. Zarząd zdecydował się wymienić ponad połowę dotychczasowego składu, jednak nie na byle kogo.

Niektórzy uszczypliwie komentują, że Stal to zespół zbudowany z wyrzutków, po których inne kluby sięgnąć nie chciały.

Jest w tym może ziarnko prawdy, ale uważam, że takie stwierdzenie jest nadto krzywdzące. Rzeczywiście, na przykład Peter Kildemand musiał zejść z pierwszej ligi do drugiej. Duńczyk zmagał się z kontuzjami i nieco obniżył loty, co jednak nie oznacza, że nie spisze się przyzwoicie w drugiej lidze. Wszyscy pamiętamy, że Kildemand jeździł już kiedyś w Rzeszowie. Szło mu na tyle dobrze, że odezwała się do niego nie byle jaka drużyna, bo tak należy mówić o Unii Leszno. Wprawdzie jego przygoda z najwyższą klasą rozgrywkową nie była zbytnio udana, ale tego doświadczenia nikt mu nie zabierze.

Na zdjęciu: Peter Kildemand
Na zdjęciu: Peter Kildemand

Z tym, że przywołuje pan wydarzenia z przeszłości.

Zgadza się, ale nie widzę przeszkód, żeby Kildemand do niej nawiązał. Według mnie, w Rzeszowie będzie miał wszystko, co niezbędne, żeby tak się stało. Świetnie odnajduje się na tamtejszym torze, który jest wręcz skrojony pod jego styl jazdy. Nie należy wprawdzie bagatelizować drugiej ligi, ale poziom w niej nie jest tak wysoki jak szczebel wyżej. Kildemand ma wielkie doświadczenie, zdarzyło mu się pokazać z dobrej strony nawet w turniejach Grand Prix. Reasumując, Duńczyk ma zadatki na lidera rzeszowian, weźmie udział w projekcie nastawionym na awans, mając jednocześnie coś do udowodnienia. Myślę, że to materiał na bardzo skutecznego zawodnika przyszłorocznych rozgrywek.

Są jeszcze inni, którzy zasilili Stal. Jonas Jeppesen, Jacob ThorssellMarcin Nowak, Rafał Karczmarz, Philip Hellstroem-Baengs. To w większości zawodnicy, którzy także przeżywali trudne chwile. Stabilnie spośród nich wygląda na dobrą sprawę tylko Marcin Nowak.

Zgadzam się. Notabene Marcin Nowak to kolejny zawodnik rodem z Leszna. Roman Jankowski wykonuje kawał dobrej roboty i wypuszcza kolejnych chłopaków w żużlowy świat. Ja o Nowaka kompletnie się nie martwię. On w drugiej lidze zrobi swoje z naddatkiem.

A pozostali?

Wyliczankę zacząłbym od Jeppesena. Duńczyk nie poradził sobie we Włókniarzu, ale to był zupełnie inny kawałek chleba. Jeżdżąc w takiej drużynie, na takim poziomie, staje się pod taśmą w niemal każdym biegu bark w bark z zawodnikami ze ścisłego światowego topu. To były za wysokie progi dla Jeppesena, ale zebrał cenne doświadczenie i myślę, że wie, jak zrobić z niego pożytek. Teraz Duńczyk zejdzie dwie ligi niżej i zdobywać punkty będzie mu o niebo łatwiej. I tu nie byłbym przesadnie sceptyczny, myślę, że to kolejny zawodnik, który swoje zrobi.

Mimo wszystko znaków zapytania jest wiele.

Są pewne powody do obaw, ale należy pamiętać, że konkurencja także nie szaleje. Nikt nie robi niesamowitych rzeczy. Żeby awansować, trzeba rozprawić się ze wszystkimi rywalami, w związku z tym miernikiem jest ich siła. Na tle innych drużyn Stal wygląda w tej chwili najsolidniej.

Każda drużyna ma jakieś słabe punkty. Jakie widzi pan w Rzeszowie?

Każda ma, ale ja nie chcę na starcie wytykać nikogo palcami. Zawodnicy powinni się w spokoju przygotowywać do sezonu, nie chce teraz nikogo deprymować. Wiosna pokaże, kto wywalczy sobie miejsce w składzie, a kto nie. Chętnych jest wielu. Stal zakontraktowała sporo zawodników.

Już teraz wiadomo, że do składu nie zmieści się co najmniej trzech spośród tych teoretycznie lepszych, bo bardziej objeżdżonych. To może być problem?

Nie jestem fanem takiej taktyki i moim zdaniem ona się nie sprawdza. Budując skład, należy postawić na konkretną piątkę, wytypować rezerwowego i mieć jakiś plan B na wypadek kontuzji. Tutaj kolejka do składu jest rzeczywiście spora. Gdybym to ja był odpowiedzialny za wybór zawodników, nie dopuściłbym do takiej sytuacji.

Tego typu koncepcje mogą też szkodzić atmosferze.

Naturalnie, bo każdy chce jeździć. Już teraz wiadomo, że z szóstki Kildemand, Jeppesen, Nowak, Kevin Woelbert, Eduard Krcmar, Thorssell, dwóch zawodników nie będzie mogło liczyć na regularne starty, jeżeli w ogóle dostaną jakąkolwiek szansę. A to nie służy w żaden sposób atmosferze. Szczerze mówiąc, najczęściej takie projekty nie wypalają. Czasami powstaje myśl, żeby się zabezpieczać, budować szeroką kadrę, ale według mnie to nie jest właściwe działanie.

Na zdjęciu: Eduard Krcmar, Kevin Woelbert, Marcin Nowak
Na zdjęciu: Eduard Krcmar, Kevin Woelbert, Marcin Nowak

Chyba pan nie zazdrości szkoleniowcowi Stali?

Ani trochę. Jedyne wyjście to poczekać do wiosny i otworzyć drzwi przed dwoma zawodnikami, którzy nie wywalczą miejsca w składzie. Nie ma sensu nikogo blokować, a skoro w klubie są lepsi... Żużlowcy muszą z czegoś żyć, zarabiać na siebie. Jeżeli znajdą chętnego na swoje usługi, wydaje mi się, że będą naciskać na klub, by przychylił się do ewentualnego wypożyczenia. Choć z drugiej strony trzeba sobie powiedzieć, że każdy podpisując kontrakt w Rzeszowie wiedział, na co się pisze i świadomie podjął taką decyzję.

Na czym zatem budować Stal? Na przykład Woelbert i Krcmar mają fundamenty, znają rzeszowski tor i pokazywali się w minionym sezonie z przyzwoitej strony.

Miejsce w składzie nikomu nie powinno się należeć z urzędu. Jeżeli Woelbert i Krcmar chcą jeździć, to muszą być lepsi od nowo sprowadzonych kolegów z drużyny. Nie ma czegoś takiego jak jazda za zasługi. Liczy się dobro klubu. W zawodowym sporcie jest miejsce wyłącznie dla najlepszych.

A pana zdaniem, który Stalowiec okaże się najlepszy?

Widzę trzech zawodników, których bym wyróżnił. Zestawienie zacząłbym od Kildemanda, ale Nowak i Jeppesen wcale nie muszą spisywać się gorzej. Myślę, że to właśnie ten tercet ma szanse liderować drużynie znad Wisłoka. Niemniej poczekajmy do wiosny.

Czy Stal mogła świadomie sięgnąć po tylu niezłych żużlowców, żeby ograniczyć pole manewru konkurentom?

Wydaje mi się, że rzeszowianie nie chcieli osłabiać rywali, ale po prostu martwili się o siebie. Przecież inne kluby także mogły zakontraktować żużlowców, po których ostatecznie sięgnęła Stal. Skoro tak się nie stało, widocznie nie miały takiego ciśnienia. A jeżeli niektórzy zostaną wiosną wypożyczeni, to nie będzie dla Rzeszowa osłabienie. Wypożycza się zawodników, którzy przegrywają walkę o skład ze swoimi kolegami z drużyny. A skoro są gorsi od nich i w konsekwencji tego muszą zmienić miejsce pracy, nie można mówić o spadku potencjału. 

Choć widzi pan problemy Stali, jednak właśnie jej daje największe szanse na awans.

Dokładnie. Każdy ma swoje kłopoty, ze Stalą nie jest inaczej, ale nadal argumentów za awansem jest wiele. Jak już wspomniałem, oceniam rzeszowian w porównaniu z konkurentami i widzę, że to właśnie oni mają najwięcej atutów. Zdaję sobie sprawę i akceptuję, że nie wszyscy się zgadzają z moimi poglądami, być może jest to połowa osób czytających wypowiedzi, albo nawet nieco więcej. Staram się być autentyczny.
Nie będę czegoś przecież mówił wbrew sobie. Stal jest dla mnie głównym faworytem. Ma doświadczonych zawodników i widać, że parcie na awans w Rzeszowie jest duże. Inaczej klub nie sięgnąłby po takie nazwiska. A te z pewnością umożliwiają osiągnięcie upragnionego celu.

Rozmawiał Bogumił Burczyk, WP SportoweFakty

Zobacz także:
To oni będą najsilniejszą drużyną w lidze? Były menedżer nie ma wątpliwości
Artur Mroczka, król kontrowersji. Charakter go hamował, ale czy bezpowrotnie? Ekspert odpowiada

Źródło artykułu: