Żużel. Plusy i minusy. Pech nie opuszcza kolejnych zawodników. Kim Nilsson spełnił marzenia

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Kacper Woryna
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Kacper Woryna

Bez wątpienia największą sensacją tego weekendu jest awans Kima Nilssona do cyklu Grand Prix, po zwycięstwie w challengerze w Glasgow. Kontrastuje z tym słaby występ dwójki Polaków, których aspiracje były zdecydowanie większe.

[b]

PLUSY[/b]

Show Nilssona w Glasgow

Jeżeli znalazł się śmiałek, który obstawił, że Kim Nilsson pogodzi wszystkich faworytów na Wyspach i stosunkowo pewnie wygra turniej Grand Prix Challenge, na pewno zarobił fortunę. Szwed w końcówce zawodów nie miał sobie równych. Receptę na niego znaleźli tylko w ich środkowej fazie Jack Holder i Rasmus Jensen. Choć Nilsson był już pewny awansu po piątej serii, chciał jeszcze więcej. Pokonał w wyścigu dodatkowym Daniela Bewleya, tym samym odnosząc triumf w całych zawodach i wprawiając kibiców w osłupienie. To oznacza, że zobaczymy go w przyszłorocznym cyklu GP. Sensacja stała się faktem, chapeau bas.

Ani Madsen, ani Lindgren. Woryna

Wielokrotnie powtarzaliśmy, że Kacper Woryna rozwija się w szybkim tempie. Wychowanek ROW-u Rybnik ani myśli się zatrzymywać. Nie tylko fani zielona-energia.com Włókniarza Częstochowa z przyjemnością obserwują jego jazdę. I nikogo nie powinno to dziwić, biorąc pod uwagę, co dwudziestosześciolatek wyprawiał we Wrocławiu. Tam wziął na swoje barki odpowiedzialność za wynik i wybornie jeżdżąc, zgromadził 12 punktów z dwoma bonusami, podczas gdy żaden z pozostałych częstochowian nie sięgnął nawet po dwucyfrowkę! Liderowi Włókniarza przeciwstawił się tylko Maciej Janowski, który pokonał go w wyścigu ósmym.

Pogrom w Toruniu? Nic bardziej mylnego

Przetrzebiona kontuzjami Moje Bermudy Stal Gorzów była w Grodzie Kopernika z góry skazywana na pożarcie. Jak się okazało, na wyrost. Gorzowianie o mało co nie sprawili sensacji i mimo absencji dwóch liderów, byli o krok od remisu. Wielka w tym zasługa Bartosza Zmarzlika, który zgromadził na Motoarenie aż 19 punktów. Niemniej słowa uznania należą się całej ekipie trenera Chomskiego, bo ta spisała się na miarę oczekiwań. Z kolei szkoleniowca For Nature Solutions Apatora Toruń Roberta Sawinę końcowy wynik przyprawił o silny ból głowy. Teoretycznie, gdyby na torze pojawiliby się kontuzjowani Martin Vaculik i Anders Thomsen, goście mogliby pokusić się nawet o zdecydowane zwycięstwo.

MINUSY

Kwalifikacje zebrały krwawe żniwo

Plaga kontuzji w bieżącym sezonie zatrważa kibiców, a najgorsze jest to, że z każdym kolejnym weekendem niewiele się w tej kwestii zmienia. W obliczu takich faktów, można śmiało mówić o skandalu, oceniając to, co miało miejsce w Szkocji. Zbulwersowany Szymon Woźniak stwierdził, że bandy w Glasgow nie były podłączone do dmuchaw, a ich zawartość... stanowiła dla wszystkich tajemnicę. Mało tego, zdaniem wychowanka Polonii Bydgoszcz, właśnie przez to skończył się sezon dla Andersa Thomsena, który złamał kość strzałkową i piszczelową. Poza nim, na tym samym torze, urazów doznali Chris Holder, Oliver Berntzon i poobijał się Vaclav Milik. Ciemna strona czarnego sportu ponownie dała o sobie znać.

Polacy nic nie zwojowali w GP Challenge

Dominik Kubera udowadnia w tym roku na torach ekstraligowych, że jest zawodnikiem zaliczającym się do czołówki światowej. Niestety, nie udało mu się tego potwierdzić w Glasgow. Jego dorobek w postaci zaledwie trzech punktów to ogromne rozczarowanie. To samo trzeba powiedzieć o występie Szymona Woźniaka, przecież także solidnie punktującego w najlepszej żużlowej lidze świata, który zakończył zawody z dwoma "oczkami" na koncie. Rok temu polscy kibice mieli wiele powodów do radości, gdyż z challengera awansowali do GP Patryk Dudek i Paweł Przedpełski. Tym razem fanom przyszło przełknąć gorzką pigułkę.

Co się dzieje z Glebem Czugunowem?

Po raz kolejny w tym sezonie na miarę oczekiwań nie zaprezentował się Gleb Czugunow. Trzeba powiedzieć wprost, że trzy punkty w pięciu startach to dorobek mizerny jak na zawodnika, który już nie raz przywoził dwucyfrówki. W tym roku jednak coś poszło nie tak. Choć żużlowiec Betardu Sparty Wrocław miał pojedyncze dobre spotkania, to tych, w których zawodzi, było zdecydowanie więcej. Zważywszy, jak niewiele zabrakło jego drużynie do zwycięstwa nad Włókniarzem, jego zdobycz boli kibiców podwójnie.

Zobacz także:
Pawlicki powinien zejść ligę niżej? Były zawodnik GKM-u nie ma wątpliwości!
Błysk juniora nie wystarczył. Unia w beznadziejnej sytuacji przed rewanżem

ZOBACZ WIDEO Chomski czeka na propozycję Stali. Sadowski: Jestem spokojny

Źródło artykułu: