Żużel. Jakub Miśkowiak zdobył to złoto po raz ostatni. "W przyszłych latach będziemy również bardzo mocni" [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Jakub Miśkowiak
WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Jakub Miśkowiak

- Było trochę nerwowo i nie wiedzieliśmy do końca, co zastosować. Trochę się męczyłem i jechało mi się niewygodnie - mówi o początku zwycięskiego finału Speedway of Nations 2 Jakub Miśkowiak, w rozmowie z WP SportoweFakty.

[b]

Stanisław Wrona, WP SportoweFakty: Gratuluję zdobycia złotego medalu w Speedway of Nations 2. Traktując to jako Drużynowe Mistrzostwa Świata Juniorów, to dla ciebie trzecie w ostatnich trzech latach takie trofeum i jednocześnie 15. tytuł dla Polski w historii, a dziewiąty z rzędu. Co powiesz o tym finale? Strata Wiktora Przyjemskiego we wczesnej fazie zawodów mogła trochę "rozbić" plany drużyny?[/b]

Jakub Miśkowiak, zielona-energia.com Włókniarz Częstochowa, Lejonen Gislaved, złoty medalista w Speedway of Nations 2: Dziękuję. Szkoda, że tak wcześnie straciliśmy Wiktora, bo on również bardzo fajnie jechał w tych pierwszych wyścigach i był szybki. Życzę mu jak najszybszego powrotu do zdrowia. Te finałowe zawody były dla nas bardzo ciężkie. Wygraliśmy je po sporych męczarniach. W czasie finału dużo szukałem, zmieniałem również motor. Było zatem trochę nerwowo i nie wiedzieliśmy do końca, co zastosować. Męczyłem się trochę, jechało mi się niewygodnie. Wtedy wprowadziliśmy korekty, zmieniliśmy motor i na szczęście wybór padł na ten lepszy. Później już zarówno start, jak i szybkość były lepsze. Ten tor był tak przygotowany, że liczyło się głównie wyjście spod taśmy i od rozegrania tego fragmentu zależała większa część wyścigu.

Czy zatem po treningu przed finałem coś nie do końca zagrało, skoro mówisz, że w czasie zawodów finałowych żonglowałeś motocyklami? Tor w czasie rywalizacji zachowywał się inaczej?

Na treningu ten tor był może nieco inny, ale również dosyć twardy. Po tych próbnych jazdach też nie byłem jakoś super zadowolony. Później w czasie zawodów od razu po pierwszym biegu otrzymałem ostrzeżenie. Następnie startowałem z nim przez cały turniej, a tak nie jedzie się wygodnie. Nie myślałem jednak zbytnio o tym, stałem na tym starcie, patrząc na taśmę i chcąc spokojnie wystartować. Udawało się to dobrze i na szczęście w finale też fajnie to zagrało.

ZOBACZ WIDEO Co dalej z przyszłością Chomskiego? Trener Stali mówi o emeryturze i licznych obowiązkach menedżerów

Widzieliśmy, że po stracie Wiktora z "przytupem" do turnieju wszedł Mateusz Cierniak, który nie tracił punktów. Wiemy, że rezerwowy musi czekać na swój moment. On otrzymał szansę w sposób dosyć nagły, ale był na pewno bardzo ważnym ogniwem w tej "układance"?

Dokładnie. Rola rezerwowego nie jest łatwa. Cały czas z Mateuszem rozmawialiśmy o torze, o tym jak on się zmieniał i był on ciągle w gotowości. Ostatecznie dobrze wszedł w te zawody w czasie drugiej serii biegów, bo zakończył wtedy wyścig na drugim miejscu. Fajnie się to potoczyło, że gdy wyjechał on na tor, to od razu zdobył punkty. Był szybki i myślę, że jako para nieźle pojechaliśmy, a na torze dobrze się rozumieliśmy.

Wygraliście serię zasadniczą z 36 punktami. Regulamin tych zawodów jest jednak tak skonstruowany, że w wielkim finale wszystko to nie ma znaczenia. W decydującym wyścigu wyszliście na 4:5, taki był wynik przez dwa okrążenia i to Czesi byli wtedy złotymi medalistami. Ty się rozglądałeś i miałeś jakiś plan, aby przeszkadzać jakoś parze rywali przez dwa ostatnie okrążenia?

Tak, trener przed biegiem mówił o tym, że jak ktoś będzie prowadził - ja lub Mateusz - a drugi kolega będzie jechał z tyłu, to mieliśmy za zadanie spowolnić trochę wyścig albo zrobić coś innego. To mogło być jednak ciężkie. Na szczęście tak się to ułożyło, że wszystko zakończyło się po naszej myśli (Cierniak wyprzedził Petra Chlupaca - przyp. red.). Patrzyłem za Mateuszem, gdzie jedzie, widziałem również kolegę z Czech na wyjściu z pierwszego łuku. Oglądałem się i widziałem później, że jedziemy już na 6:3, więc dobrze się to zakończyło. Nie trzeba było zatem spowalniać rywali. Cieszymy się bardzo z tego, że wygraliśmy ten finał.

Jakub Miśkowiak zdobył drużynowo w juniorskich mistrzostwach świata swoje trzecie złoto z rzędu
Jakub Miśkowiak zdobył drużynowo w juniorskich mistrzostwach świata swoje trzecie złoto z rzędu

W zeszłym roku w finale w Bydgoszczy również wygraliście 6:3, wtedy jednak prowadziliście od początku, a tym razem wynik zmienił się w trakcie wyścigu. Czy taka wygrana po walce smakuje lepiej niż w ubiegłym sezonie?

Może faktycznie ta wygrana jest lepsza, bo udało nam się zwyciężyć po takich ciężkich przejściach. Dużo szukaliśmy odpowiednich ustawień. Ten obiekt w Vojens jest zresztą bardzo ciężki. Powiodło nam się i na pewno smakuje to trochę lepiej. Rok temu prawie wszystko wygrywaliśmy. Wtedy w pierwszym biegu było wprawdzie trochę nerwowo, bo miałem defekt motocykla - pękła mi linka sprzęgła. Później jednak wygraliśmy wszystko z Wiktorem Lampartem, również bieg finałowy. Jestem zadowolony, że dokonaliśmy tego po raz drugi z rzędu w tej nowej formule, takiej jak w Speedway of Nations. To z pewnością powód do dużej radości.

Kolejny, trzeci z rzędu medal mistrzostw świata juniorów zawisł na twojej szyi. Czas biegnie jednak do przodu, niedługo kończysz 21 lat i w tej kadrze nie będziesz mógł już walczyć. Widać jednak chyba, że zaplecze jest odpowiednie - są Mateusz, Wiktor oraz spora grupa młodszych kolegów. W kolejnych sezonach Polska może zatem sięgać ponownie po złote medale?

Zgadza się. Ja startowałem ostatni raz w Drużynowych Mistrzostwach Świata Juniorów. Cieszę się, że zakończyłem te występy ze złotym medalem. Myślę, że w przyszłych latach będziemy również bardzo mocni. W kadrze nadal mogą startować Mateusz i Wiktor, więc będzie miał kto jechać dla naszego kraju.

W finale rywalizowaliście z sześcioma drużynami. Byli wśród nich Łotysze, Australijczycy, Brytyjczycy, Duńczycy, Szwedzi, a to właśnie Czesi napsuli Polakom najwięcej krwi. Czy bardzo was to zaskoczyło?

Zdecydowanie tak. Chłopaki z Czech byli naprawdę bardzo szybcy i dobrze dopasowani do toru w Vojens. Trzeba było na nich bardzo uważać. Dzień wcześniej mieli oni na pewno dobre przetarcie przed naszym finałem, startując w półfinale Speedway of Nations. Jan Kvech miał wówczas dodatkowe zawody, więc poznał on już ten tor nieco lepiej. My byliśmy tu wszyscy pierwszy raz i po naszym treningu również pojawiły się znaki zapytania. Na szczęście jednak wszystko skończyło się dla nas bardzo dobrze i w tym finale udało nam się wywalczyć złote medale.

Czytaj także:
Jakub Krawczyk najlepszy w Żarnovicy. Trzech Polaków z awansem do finału IMEJ
Betard Sparta Wrocław zdobędzie medal? Były prezes nie ma wątpliwości

Źródło artykułu: