W 11. biegu we Wrocławiu doszło do niemałej kontrowersji. Po ataku Mikkela Michelsena z nawierzchnią toru zapoznał się Gleb Czugunow. Sędzia zawodów Artur Kuśmierz uznał, że sprawcą upadku Rosjanina z polskim paszportem jest zawodnik Motoru Lublin i to właśnie Duńczyka zabrakło w powtórce.
Co ciekawe, sam Czugunow był jednak przekonany, że to on zostanie wykluczony z powtórki. Tak się jednak nie stało, dzięki czemu Betard Sparta Wrocław odskoczyła rywalom na dwa punkty.
- Myślałem, że ja zostanę wykluczony. Wyjechałem na śliskie i zacząłem kierować się w lewą stronę, ale nie widziałem Mikkela. Jak on dojechał, to przestraszyłem się, a do tego zabrało mi przednie koło. Nie jestem pewien, czy Mikkel był winny, czy też ja. Myślę, że moja wina też w tym była - powiedział w pomeczowej mixzonie Gleb Czugunow.
ZOBACZ WIDEO Marcin Majewski: KSM? Nie tędy droga
Z decyzją sędziego nie zgadzał się Leszek Demski, który potwierdził, że Artur Kuśmierz popełnił błąd. Ta pomyłka miała zatem ogromny wpływ na końcowy wynik spotkania, bowiem lublinianie mogliby pokusić się o wywiezienie z Wrocławia trzech punktów meczowych.
- Duży szacunek dla Gleba, że na spokojnie potrafi ocenić sytuację i widzi swój błąd. Michelsen uderzył w Czugunowa, ale z ujęcia kamery z tyłu widać, jak zawodnik w kasku czerwonym schodzi do wewnętrznej. Zawodnik w kasku żółtym jechał swoim torem, jechał prosto - mówił Demski na antenie Canal+ Sport 5.
- Sędzia ocenił to inaczej, że Michelsen uderzył w Czugunowa. Uderzył jednak tylko dlatego, że zawodnik w kasku czerwonym zmienił swój kierunek jazdy i zaczął zjeżdżać do krawężnika. Ja bym wskazał winnego zawodnika w kasku czerwonym - podsumował szef sędziów.
Zobacz także:
- Kibice nie rozumieli tej decyzji. Stanisław Chomski odpowiada na zarzuty
- Były prezes nie ma wątpliwości. Marek Grzyb powinien podjąć decyzję jak najszybciej